Panowie pielgrzymowali do św. Józefa, czczonego w tym miejscu od 335 lat. Mszy św. przewodniczył bp Artur Ważny.
Daj mi poznać drogi Twoje, Panie - pod takim hasłem mężczyźni odbyli pielgrzymkę do św. Józefa, czczonego od 335 lat w Luszowicach. Pielgrzymkę mężczyzn i ojców do tego szczególnego miejsca kultu Oblubieńca NMP i Opiekuna Jezusa zorganizowało po raz 5. sądeckie Stowarzyszenie "Ojcowie w Obronie Dzieci i Integralności Rodziny".
Pielgrzymi z Sądecczyzny. Beata Malec-Suwara /Foto GośćUroczystości odpustowej przewodniczył w tym roku bp Ważny. W homilii przekonywał, że słowami z psalmu, które stały się hasłem pielgrzymki mężczyzn: "Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami", niejednokrotnie musiał się modlić św. Józef. Jego cztery sny, o których wiemy z Ewangelii, są tego potwierdzeniem.
Biskup przywołał także inny fragment ze Starego Testamentu, tym razem z Księgi Wyjścia, odnajdując w nim obietnicę, jaką składa Bóg każdemu mężczyźnie: "Trzy razy w roku ukażą się wszyscy twoi mężczyźni przed obliczem Pana, Boga Izraela. Ja bowiem wypędzę narody sprzed ciebie i rozszerzę twoje granice, i nikt nie będzie napadał na twój kraj, gdy ty trzy razy w roku pójdziesz, aby pokazać się przed obliczem Pana, Boga twego".
- Piękna obietnica dla każdego mężczyzny. Każdy z nas chciałby taką przyjąć i nią żyć - mówił bp Artur, zauważając, że z obietnicą tą wiąże się również zadanie do wykonania, pewna misja do spełnienia.
Odnosząc się z kolei do dzisiejszej Ewangelii, w której Józef zgubił Jezusa, tłumaczył, jak pokonać w życiu kryzys, którędy pójść, co zrobić, żeby się nie pogubić. Wskazywał na 6 kroków, jakie powinien przejść mężczyzna (kobieta też się tu odnajdzie), żeby rozpoznać cel własnej drogi, wędrówki.
Biskup Ważny wskazywał na 6 kroków, jakie powinien przejść mężczyzna (kobieta też się tu odnajdzie), żeby rozpoznać cel własnej drogi, wędrówki. Beata Malec-Suwara /Foto GośćWszystkie są na literę P, przez co będzie je łatwiej zapamiętać. Pierwsze to poddać się (inaczej przyznać się przed sobą do bezradności wobec problemu, kryzysu, rozdarcia, zagubienia; przyznać się do tego, by Ktoś silniejszy pomógł). Drugie to płakać (żaden to wstyd, bo - jak przekonywał biskup - mężczyzna, który nie płacze, tylko udaje życie; to płacz oczyszcza i uzdrawia). Trzecie to pokazać serce (czyli odkryć przed Bogiem swoje serce, rany, zmartwienia, to, co cię naprawdę boli).
Kaznodzieja podkreślił, że pokazać, co się dzieje w sercu, jest dla mężczyzny czymś trudnym, wydawałoby się kobiecym, ale koniecznym w procesie leczenia. - Sami sobie nie poradzimy. Sami się nie wyleczymy. To nie działa - przekonywał bp Ważny. - Trzeba się odkryć przed Bogiem i pokazać Mu to, co mnie naprawdę boli. Miało być tak pięknie, a małżeństwo się rozsypało. Miało być tak cudownie, a dzieci urodziły się chore, niepełnosprawne. Może pojawiło się poronienie i nie rozumiem swojej żony, która trwa w jakimś bólu i żałobie, a ja nie wiem, jak się zachować. Może żona zmarła, zachorowała. Może nie mamy dzieci. To bardzo boli. Może adoptowaliśmy dzieci z wielką nadzieją, że służymy pięknej sprawie, a teraz słyszymy to, co św. Józef: "Nie jesteś moim ojcem, nie jesteście moimi rodzicami". A może syn, córka oznajmili ci właśnie, że odchodzą z Kościoła, że nie wierzą. Może usłyszałeś, że mają inną orientację seksualną. Tak niespodziewanie. Pokaż serce Bogu. Pokaż, co cię boli - zachęcał biskup.
Kolejny - czwarty - etap drogi ścieżkami Pana to przebaczyć (to inaczej zaprosić Boga do swojego serca, pozwolić, żeby Boga było w nas coraz więcej, żeby Jezus rósł w moim sercu, a nie moje pomysły, moje nieprzebaczenie, niezgoda, frustracje; przebaczenie to najwyższy rodzaj miłości, która bierze wszystko na siebie; to zaproszenie do serca tych, którzy może mnie zranili; to nas uwalnia).
Piąte to przyjąć tożsamość (odkrycie, że jest się synem Boga/córką Boga, jest źródłem ogromnej siły, jakiej nikt nie jest w stanie mi dać; to bardzo ważne wiedzieć, że Ktoś mnie zna, akceptuje, przyjmuje, ufa mi, wspiera, pomoże, nauczy, jest mi życzliwy i łaskawy. Ktoś, kto jest większy ode mnie. Ktoś, kto może więcej). Szóste to podjąć misję (kiedy wiem, kim jestem, wtedy wiem, co mam robić; kiedy odkrywam, że jestem mężem, ojcem, wdowcem, kapłanem, wtedy z radością podejmuję misję i wychodzę z tzw. kryzysu jerozolimskiego, z pogubienia).
- Imię Józef oznacza "Bóg dodaje, Bóg pomnaża". Imię Józef oznacza autorytet. Kiedy odkrywam swoją tożsamość i misję, mogę stać się Józefem, mogę stać się autorytetem dla innych, mogę pomagać innym wzrastać, Bóg będzie dodawał, pomnażał moje życie i życie innych o coś, o czym nawet nie jesteśmy w stanie pomyśleć, bo nasze pomysły na nasze życie są za małe. Kiedy zgodzimy się jak św. Józef na Boży pomysł na nasze życie, wtedy ono stanie się pełnią. Bóg dodaje - przekonywał bp Ważny.
W darze przywiózł ze sobą dla mężczyzn list "Patris corde" papieża Franciszka. Sam został obdarowany przez luszowicką parafię pamiątkowym medalem św. Józefa z zapewnieniem o modlitwie.
Członkowie luszowickiego Bractwa św. Józefa wręczyli biskupowi pamiątkowy medal ich patrona. Beata Malec-Suwara /Foto GośćO tym, jak św. Józef jest ważny dla pielgrzymujących do niego mężczyzn, przekonują oni sami. - W nim mamy ratunek i podporę. Tak, jak św. Józef opiekował się Jezusem i Maryją, tak opiekuje się też nami i wskazuje nam drogę, jak opiekować się rodziną - podkreśla pan Marek z okolic Sącza.
Uroczystość zakończyła się aktem zawierzenia św. Józefowi. Beata Malec-Suwara /Foto GośćDlaczego panowie przyjechali z Sądecczyzny do Luszowic? - Prosić o siłę i moc dla siebie i swojej rodziny, żebyśmy razem trwali przy Bogu, żeby nasze dzieci były Bogu oddane - tłumaczy pan Mieczysław.