O rozwijaniu pobożności osobistej i wspólnotowej - majowym temacie synodalnym - mówią pan Józef z Piekiełka i jego synowa Wioletta.
Józef i Joanna z Piekiełka są małżeństwem od 50 lat. Wychowali 11 dzieci, które pozakładały już swoje rodziny. Rodziców, dzieci, wnuki łączą nie tylko więzy krwi, ale żywej pobożności, której wyrazem jest codzienna modlitwa wieczorna.
- Myślę, że bierze się to stąd, że wszystko robiliśmy wspólnie. Wspólna praca, wspólne posiłki i wspólna modlitwa. Kto był w domu, klękał do pacierza. Nawet przyszli zięciowie, którzy przyjeżdżali do córek, jak nadchodził czas modlitwy, nie wzbraniali się przed nią - mówi pan Józef. Interesujące jest to, że przyszli kandydaci na mężów lub kandydatki na żony pochodzą z rodzin, które również praktykują rodzinną modlitwę. - Odbieram to jako Boże błogosławieństwo. Z drugiej strony wiem z doświadczenia, że wierna, systematyczna modlitwa promieniuje i ma wpływ na innych - dodaje pan Józef.
Przy domu jubilatów z inspiracji jednego z synów stanęła figura Niepokalanej, przed którą rodzina i sąsiedzi gromadzą się na nabożeństwach majowych. - Choćby nawet deszcz padał, to stoimy pod parasolami i śpiewamy litanię - mówi pan Józef. W październiku wszyscy modlą się w domu na różańcu.
Pan Józef podkreśla, że nikogo w domu nie zmuszało się do modlitwy. A jak ktoś przychodził w trakcie czy to różańca czy koronki do Miłosierdzia Bożego, to nie przeszkadzał, lecz szanował ciszą tę chwilę spotkania z Bogiem modlącej się rodziny. Nawet burza potrafiła poczekać…
- Zdarzyło się tak raz, że stawialiśmy na łące kopy z sianem. Było to około południa, a tu nagle pojawiła się ciemna chmura, wiatr. Byłem pewny, że nie zdążymy postawić kop i siano zaleje deszcz. Moja córka pokiwała na to głową i powiedziała, że jak odmówimy Anioł Pański, to Pan Bóg na pewno da nam skończyć pracę. I tak się stało. Klękliśmy przy sianie, pomodliliśmy się i do roboty. Deszcz spadł przy piątej ostatniej kopie. A jak jeździłem do Szyku gospodarzyć, to sąsiadka wtedy wychodziła w pole, bo mówiła, że ze mną zawsze pogoda przyjeżdża - śmieje się pan Józef.
Jedna z jego synowych Wioletta podkreśla, że wspólna modlitwa jednoczy całą rodzinę i pomaga w duchowym rozwoju jej trójki dzieci. - Sama jestem z domu, w którym modliliśmy się rodzinnie, więc zwyczaj klękania do wieczornego pacierza czy odprawiania innych nabożeństw w domu męża nie był mi obcy. Widzę, że oddziałuje to na dzieci. Najstarszy bardzo interesuje się sprawami wiary, zadaje dużo pytań. Młodsze przyglądają się, wchodzą w klimat wspólnej pobożności, która ma rytm codziennego pacierza, niedzielnej Mszy św., majowych litanijnych wezwań czy październikowych Zdrowasiek - mówi pani Wioletta.
Świadectwo jest fragmentem tekstu, który ukazał się 2 maja w "Gościu Tarnowskim".