Uzupełniania się pobożności osobistej i wspólnotowej doświadcza pani Sylwia, prezes Akcji Katolickiej przy ciężkowickim sanktuarium.
Ma ogromny dług wdzięczności wobec Pana Jezusa Miłosiernego. - Mój ojciec kilkanaście lat temu bardzo ciężko zachorował. Nie wiedziałam, gdzie mam pójść, żeby znaleźć ratunek dla niego, a dla rodziny wytchnienie i pocieszenie.
Pomyślałam - mieszkam blisko kościoła, sanktuarium, to zaczęłam codziennie chodzić na Mszę św. prosząc Pana Jezusa o jakieś wskazówki, żeby mną pokierował. I poczułam, że On to robił. Czułam wewnętrzną siłę, prowadzenie. Wszystko się dobrze skończyło. Mój tato żyje, ma się dobrze. Zawdzięczam to Panu Jezusowi.
Zaufanie do Niego, osobistą pobożność, wyniosłam z domu, w którym obowiązkiem były pierwszopiątkowe spowiedzi, majówki, październikowe różańce, wielkopostne Drogi Krzyżowe i Gorzkie Żale, a co tydzień niedzielna Msza św., która jest centrum świątecznego dnia. Cieszę się, że dzieci patrzą na to ze zrozumieniem, nie buntują się, nie lekceważą - podkreśla pani Sylwia.