Z księdzem Romanem Stafinem próbujemy lepiej zrozumieć kolejne części Mszy św.
Oto, zbliżamy się do najważniejszego momentu Mszy Świętej. Kapłan opowiada krótko wydarzenie z Wieczernika, to znaczy ustanowienie Eucharystii przez Jezusa Chrystusa. Ten tekst zawierają wszystkie liturgie Wschodu i Zachodu już od III wieku. Od zawsze istniało w Kościele przekonanie, że Chrystus ustanowił Eucharystię i że w czasie każdej Mszy Świętej czyni to samo, co czynił w Wieczerniku. Czterej autorzy Nowego Testamentu piszą o ustanowieniu Eucharystii: ewangeliści Mateusz, Marek i Łukasz oraz św. Paweł. Istnieją pewne nieistotne różnice w opisie ustanowienia i w słowach, które Chrystus wypowiedział.
Po Soborze Watykańskim II, na życzenie papieża Pawła VI, słowa ustanowienia zostały ujednolicone we wszystkich modlitwach eucharystycznych. Brzmią one: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: To jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane”; „Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: To jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę”.
„To jest Ciało moje […]; To jest kielich Krwi mojej”. Kiedy to się dokonuje? Kiedy następuje przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa? Przez całe wieki dyskutowano w Kościele na ten temat. Kościół rzymski twierdził, że konsekracja następuje, gdy są wypowiadane słowa ustanowienia Eucharystii. Kościół wschodni uważał, że w czasie epiklezy, czyli podczas modlitwy o zstąpienie Ducha Świętego na dary ofiarne następuje przemiana darów. Obecnie Kościół uczy – tak jak to było za czasów ojców Kościoła i potem aż do XIV wieku – że całą modlitwę eucharystyczną należy uważać za modlitwę konsekracyjną, oczywiście z podkreśleniem szczególnego znaczenia Chrystusowych słów ustanowienia.
Przez całe wieki także toczyła się – i toczy się do dziś – dyskusja na temat, w jaki sposób chleb i wino stają się Ciałem i Krwią Chrystusa. Z różnych interpretacji, opierających się na osiągnięciach filozofii, najbardziej rozpowszechnioną jest tak zwana doktryna transsubstancjacji, czyli doktryna przemiany tego, co istotne. Co ona głosi? Aby ją zrozumieć, potrzeba trochę filozoficznej wiedzy. Otóż każda rzecz składa się z substancji, czyli z tego, co stanowi jej istotę, oraz z przypadłości, czyli z cech dodatkowych i zmiennych. Człowiek w istocie swojej składa się z duszy i ciała; to one stanowią jego substancję. Cechy przypadłościowe to: temperament, wzrost, wygląd ciała czy kolor włosów itp. W czasie przeistoczenia substancja chleba i wina zmienia się w substancję Ciała i Krwi Chrystusa. Natomiast wygląd chleba i wina, ich smak, czyli przypadłości, pozostają takie same.
Ta doktryna jest tylko próbą ludzkiego umysłu, aby opisać to, czego w cudowny sposób dokonuje Duch Święty. To Jego mocą dokonuje się przemiana chleba i wina w Krew i Ciało Chrystusa. Tę prawdę możemy przyjąć tylko wiarą, idąc za przekonywującym wyznaniem teologa wszechczasów, św. Tomasza z Akwinu, który pisał: „To, co Syn Boży powiedział, przyjmuję wiarą”. A Syn Boży powiedział przecież w Wieczerniku, trzymając w ręce chleb i wino: „To jest […] Ciało moje […] To jest […] kielich Krwi mojej”. W procesie kształtowania wiary rozum odgrywa określoną rolę, ale tylko do pewnego stopnia. Podprowadzająca pod wiarę argumentacja rozumowa po pewnym czasie się kończy i nadchodzi moment, aby wyznać: tak, Boże, wierzę; wierzę, bo tak jest napisane w Biblii, bo tak mówił Chrystus, bo tak naucza Kościół; wierzę, bo tak mi mówi moje serce, bo tak to czuję.
Dziś, we Mszy Świętej, w czasie podniesienia, wyznajmy: Jezu Chryste, mój Panie, mój Zbawicielu, jesteś tutaj, wierzę w to głęboko, bądź pozdrowiony, bądź uwielbiony, Boże miłości.
Tekst konsekracji we Mszy Świętej, czyli słowa, które są wypowiadane przed i w czasie podniesienia Hostii i Kielicha, z literackiego punktu widzenia, jest bardzo piękny. Na jego bogactwo składają się: gra sylab, rytm słów, paralelizm poszczególnych części, jasność melodii zdań, moc wypowiedzi. Przy wypowiadaniu słów konsekracji nie chodzi jednak tylko o zwyczajne odczucie tekstu, o informację, o objaśnienie. Słowa konsekracji uobecniają Boże działanie! Mocą Ducha Świętego Bóg zstępuje na ołtarz! Dlatego też kapłan, pochylony nieco nad ołtarzem, wypowiada te słowa wolniej i z namaszczeniem, a wierni, klęcząc, okazują swoją cześć Bogu w Jego Synu obecnym pod postaciami chleba i wina oraz adorują Go.
Jaki jest sens podniesienia Hostii i – wprowadzonego później – podniesienia Kielicha? W czasie spożywania uczty paschalnej przez Żydów ojciec rodziny kładł chleb na ręce (nie trzymał w rękach) i unosił do góry w dziękczynnym geście ofiary składanej Bogu Ojcu. A więc ukazanie (podniesienie) Hostii i Kielicha ma dwóch adresatów: Boga – Jemu Chrystus składa ofiarę – i człowieka – dla adoracji. W średniowieczu, gdy bardzo rzadko przyjmowano Komunię Świętą, wydłużano czas podniesienia, aby umożliwić wiernym adorację Chrystusa. My uczestniczymy we Mszy Świętej przede wszystkim po to, aby przyjąć Chrystusa jako pokarm na dalszą drogę życia. Adoracja ma miejsce w czasie specjalnych nabożeństw z wystawionym Najświętszym Sakramentem.
Podaje się, że „ojciec Pio poświęcał dużo czasu na wypowiadanie słów Chrystusa. Jego postać przybierała wówczas trudny do opisania wyraz cierpienia. Na twarzy i wargach malował się przenikliwy ból. Wypowiadając słowa robił przerwy. Skupienie obecnych oraz ich współudział we Mszy świętej osiągały najwyższy stopień” (Castello N., Negrisolo A., Ojciec Pio. Cud Eucharystii, Warszawa 2015, s. 54-55).
Jak należy zachować się w czasie podniesienia? Czy należy patrzeć na Hostię i Kielich? A może trzeba pokornie skłonić głowę? Zarówno jedna, jak i druga forma jest właściwa. Należy przyjąć taką postawę, która pomaga w skupieniu i adoracji. Należy sobie uświadomić, a przede wszystkim w głębi duszy odczuć, że tutaj jest obecny Pan mój i Bóg mój! Przecież nie ma większej miłości nad tę, że On przychodzi do mnie w kruszynie chleba i kropli wina. I trzeba Mu to w tym momencie powiedzieć słowami, albo i bez słów; często ta ostatnia forma „mówi” najwięcej.
Warto w tym momencie zatrzymać się nad historią z życia św. Elżbiety, ciotki św. Kingi, patronki starosądeckiej parafii. Święta Elżbieta (1207-1231), małżonka Ludwika, księcia Turyngii, była głęboko wierzącą i żarliwie modlącą się niewiastą. Kochała bardzo swojego męża i doświadczała prawdziwego szczęścia w małżeństwie. Żyli obydwoje na zamku w Wartburgu. Pewnego razu pojechali do pobliskiego Eisenach, aby uczestniczyć w Eucharystii. Podczas podniesienia Elżbieta skłoniła się głęboko aż do ziemi, i tak też pozostała do końca Mszy Świętej. Po jej zakończeniu nadal trwała w tej postawie. Ludwik, który klęczał obok niej, nie chciał jej przeszkadzać w modlitwie, dlatego też po pewnym czasie odjechał do domu, zostawiając ją w kościele wraz z dwoma dworskimi damami. Ponieważ długo nie wracała, książę posłał sługi, aby zobaczyli, co księżna robi. Elżbieta nadal się modliła w kościele, pochylona do ziemi. Zaniepokojony Ludwik sam przybył na miejsce. Podszedł do modlącej się żony, dotknął jej ramienia i cicho zwrócił się do niej po imieniu: „Elżbieto”. A ona podniosła głowę i ze łzami w oczach powiedziała: „Ludwiku, przebacz mi. W czasie Mszy świętej, cały czas myślałam o tobie, że tak bardzo cię kocham. Otrząsnęłam się z tego dopiero na głos dzwonków w czasie podniesienia. Popatrzyłam na Hostię, Ciało Chrystusa i uświadomiłam sobie, że Chrystus umarł za mnie na krzyżu, a ja w czasie Mszy świętej, nie jestem przy Nim, tylko myślę o tobie. W czasie podniesienia zrozumiałam, że moja miłość do ciebie musi być wpisana w miłość do Niego. A ja zapomniałam o Chrystusie, myśląc o tobie. Dlatego skłoniłam się w żalu i pokucie ku ziemi i tak moją modlitwą adorowałam Jezusa Chrystusa przez cały czas”.
Święta Elżbieta uczy nas być przy Chrystusie w czasie Mszy Świętej, ale jest także wzorem głębokiej miłości małżeńskiej, wpisanej w miłość do Chrystusa. Wyznajmy w czasie podniesienia: Jezu Chryste, mój Panie, mój Zbawicielu, jesteś tutaj, bądź pozdrowiony, bądź uwielbiony, Boże miłości!
Nasze rozważanie ubogaca wiersz ks. Jana Twardowskiego:
„Naucz się dziwić w kościele –
że Hostia Najświętsza tak mała
że w dłonie by ją schowała
najniższa dziewczynka z bieli
a rzesza przed Nią upada
rozpłacze się, spowiada –[…]
i nowe wciąż nawrócenia
że można nie mówiąc pacierzy
po prostu w Niego uwierzyć
z tego wielkiego zdziwienia”.(O łasce zdziwienia)
Modlitwa św. Ojca Pio (po Komunii Świętej):
„Zostań ze mną, Panie, bo konieczna jest mi Twoja obecność, żeby nie zapomnieć o Tobie. Ty wiesz, jak łatwo opuszczam Ciebie. Zostań ze mną, Panie, bo jestem słaby. Potrzebuję Twojej siły, aby nie upaść […]. Zostań ze mną, Panie, bo tylko Ty jesteś moim światłem. Ukaż mi Twoją wolę, ażebym usłyszał Twój głos i poszedł za nim […]. tak, Panie, proszę Cię, zostań ze mną, bo tylko Ciebie szukam, Twojej miłości, Twojej łaski, Twojego Ducha. Kocham Cię i proszę o jedną tylko nagrodę, żebym Cię kochał coraz więcej” (Adoracja Najświętszego Sakramentu. 30 spotkań z Jezusem, Kraków 2018, s. 41-42).
Powyższy fragment rozważań pochodzi z książki tarnowskiego kapłana ks. Romana Stafina „Skarb Kościoła”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Diecezji Tarnowskiej „Biblos” w 2020 roku. Można ją kupić TUTAJ.