W Tarnowie 10 lipca odbyły się obchody 78. rocznicy rzezi wołyńskiej.
Ich organizatorem w przededniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej był tarnowski oddział Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Tarnowskie obchody 78. rocznicy rzezi wołyńskiej rozpoczęły się Mszą św. w kościele pw. św. Maksymiliana, którą koncelebrowali ks. Jacek Soprych, rektor tarnowskiego seminarium oraz kapelan tarnowskich Sybiraków, oraz ks. Krzysztof Kamieński, dyrektor Archiwum Diecezjalnego w Tarnowie.
Tarnowskie obchody 78. rocznicy rzezi wołyńskiej rozpoczęły się Mszą św. Beata Malec-Suwara /Foto GośćW kazaniu ks. Jacek Soprych przekonywał, iż ofiary rzezi wołyńskiej wołają dziś nie o zemstę, a pamięć. Apelował, by pamięć o dokonanych zbrodniach łączyć z pamięcią o znaczeniu Kresów dla naszej kultury i naszej narodowej tożsamości. - Zachowajmy to dziedzictwo, aby móc przekazać je kolejnym pokoleniom. Niech pamięć stanowi istotny motyw zaangażowania na rzecz pokoju, sprawiedliwości i poszanowania ludzkiej godności - zachęcał.
Przemarsz ulicami miasta z kościoła św. Maksymiliana na Stary Cmentarz w Tarnowie. Beata Malec-Suwara /Foto GośćJak wielokrotnie podkreślał dzisiaj prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Oddział w Tarnowie Stanisław Siadek, właśnie z naszą pamięcią o pomordowanych rodakach na Wschodzie jest najgorzej. Tak było z przypadającą 4 lipca 80. rocznicą zamordowania profesorów lwowskich, którzy dokonywali światowej sławy odkryć, a dziś już nikt o nich nie pamięta, i tak jest z Polakami pomordowanymi przez ukraińskich banderowców w bestialski sposób, niepochowanymi, nieopłakanymi, często nawet nieznanymi z imienia i nazwiska.
O mordzie profesorów opowiedziała wiceprezes tarnowskiego TPLiKP-W Bogusława Romaniewska. Beata Malec-Suwara /Foto GośćTłumaczył, że 11 lipca 1943 roku jest jedynie symboliczną datą, ponieważ mordy na polskiej ludności dokonywane były przez ukraińskich banderowców już od września 1939 roku i trwały według IPN-u do 1947, a więc jeszcze dwa lata po wojnie. Są i źródła, które mówią, że do lat 50. Obejmowały nie tylko Wołyń, ale także województwa: lwowskie, stanisławowskie, tarnopolskie, lubelskie oraz podkarpackie. Dziś szacuje się, że na Wołyniu zginęło prawie 60 tys. ludzi, a na całych Kresach Południowo-Wschodnich - ponad 200 tys. IPN w dalszym ciągu szuka miejsc pochówku tych ludzi, często nieznanych do dziś z imienia i nazwiska.
Przypomniał, że wiele z tych ofiar zginęło w kościołach, które podpalano w trakcie Mszy, a kto z nich uciekał, ten ginął, nie od strzał kul najczęściej, ale od ran zadawanych siekierami, toporami czy widłami. Mordowano całe wioski, także Ukraińców, którzy Polakom pomagali.
- Te ofiary trzeba opłakać, pożegnać, pochować. Jesteśmy im to winni - przekonywał Stanisław Siadek, przypominając, że o wielu z nich nikt dziś nie pamięta. W 80 proc. w czasie tych mordów ginęły całe rodziny. Największa rodzina, która zginęła na Wołyniu, liczyła 14 osób. Był to dziadek, babcia, rodzice i 10 dzieci. Najmłodszy członek tej rodziny miał 6 miesięcy, najstarszy 82 lata. - To pokazuje skalę tego, co Ukraińcy zrobili - dodał.
Opowiadał, w jak bestialski sposób mordowano tych ludzi. Potworną śmierć z rąk OUN-UPA ponieśli księża. Tych banderowcy mordowali na oczach wiernych, potem zabijali parafian. - Wobec księży dopuszczano się nieprawdopodobnych zbrodni. Zginęło ich stu kilkudziesięciu, do dziś nie są upamiętnieni - mówił prezes tarnowskiego Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.
Mówił o ks. Ludwiku Brodawczyku, który został przez banderowców ukrzyżowany na drzwiach własnego kościoła, wisiał tak przez tydzień i skonał nie od zadanych ran, ale z głodu. Ks. Stanisławowi Dobrzańskiemu odcięto głowę siekierą, razem z nim zginęło 138 parafian. Ks. Karola Barana przepiłowano w drewnianym korycie piłą do drewna.
Spotkanie przy Kurhanie Kresowym poprowadził Hubert Miękina. Beata Malec-Suwara /Foto GośćTowarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich chce, by jeden ze skwerów w Tarnowie nosił imię ofiar tego ludobójstwa. Zdarza się, że nie znajdują u decydentów w tej sprawie zrozumienia, słysząc że za dużo już martyrologii w nazewnictwie w tym mieście. Upierają się jednak, by takie miejsce powstało z informacją na temat rzezi wołyńskiej. Mówił, że coraz trudniej będzie z naszą pamięcią o ofiarach, bo przekaz jest marny. - W liceum na Ukrainie uczniowie mają 480 godzin lekcji historii, w Polsce - 120 - mówił, pokazując, gdzie także leży problem tej pamięci.
Kwiaty złożyli m.in. przedstawiciele Związku Sybiraków z Tarnowa. Beata Malec-Swara /Foto GośćTarnowskie obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej odbyły się przy Kurhanie Kresowym na Starym Cmentarzu w Tarnowie. Tam przedstawiciele władz wojewódzkich, powiatowych, służb mundurowych, organizacji patriotycznych i stowarzyszeń złożyli kwiaty i zapalili światło pamięci.
Jutro, 11 lipca, za ofiary rzezi wołyńskiej w 78. rocznicę zostanie odprawiona Msza św. także w limanowskiej bazylice.