12 sierpnia minęła 1. rocznica tragicznej śmierci w Tatrach ks. Jaromira Buczaka. Na grób kapłana pojechali parafianie z Trzciany k. Bochni.
W delegacji parafii, w której pracował ks. Jaromir w czasie kiedy uległ wypadkowi przeważali szczególnie ludzie młodzi, którzy współpracowali z nim w ramach oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Wierni z Trzciany modlili się na grobie ks. Jaromira, a potem uczestniczyli w różańcu w kościele i o Mszy św.
- Z perspektywy roku po śmierci ks. Jaromira myślę, że możemy na pewno nauczyć się od niego więcej wypowiadać słowo "dziękuję". Ono jest ważne i zmienia często postrzeganie świata przez nas. Łatwiej dziękować za te radosne momenty, ale warto też dostrzec Boży plan w tych trudniejszych chwilach – mówi Gabriela Wolak z KSM.
- Fajnie, że mieliśmy możliwość poznać i współpracować z ks. Jaromirem. To była niesamowita przygoda. Jestem przekonana, że Ksiądz nie umarł, lecz śmierć była przejściem tam do tego najwyższego szczytu i celu. I mam nadzieję, że mamy kolejnego Świętego i Orędownika. Święci żyją wśród nas, tu, na ziemi też, tylko trzeba ich odnaleźć. Bo to nie powinno być tak, że dobro w drugim człowieku dostrzegamy dopiero, jak go zabraknie, trzeba to zobaczyć już tutaj i podziękować. To też jedne ze słów księdza Jaromira – dodaje Gabriela.
Modlitwa na grobie ks. Jaromira. arch. par. TrzcianaKazanie w czasie Mszy św. w Lubzinie wygłosił ks. Krzysztof Ceglarz, który dziś pracuje z młodymi w Trzcianie. - Wspominając czas duszpasterskiej pracy ks. Jaromira trzeba powiedzieć, że jego staraniem było dać człowiekowi doświadczenie domu, doświadczenie duchowego ojcostwa. Dawał poczucie drugiemu człowiekowi, że „jest u siebie”, w rozmowie, spotkaniu. Kiedy doświadczenie Kościoła dla niektórych jest abstrakcyjne, ks. Jaromir ukazywał Boga jako ojca, Kościół jako dom – mówił ks. Krzysztof Ceglarz.