- Dziś wielu ludzi w Kościele chciałoby zmian. Tylko wrogowie Kościoła chcą, by on się nie zmieniał - mówił w Tarnowie red. Zbigniew Nosowski, naczelny "Więzi".
W ramach Tarnowskiego Klubu Dyskusyjnego Diecezjalna Fundacja Alegoria wraz z Klubem „Tygodnika Powszechnego” w Tarnowie zorganizowała spotkanie ze Zbigniewem Nosowskim, redaktorem naczelnym „Więzi”, zatytułowane „Kościół. (Nie)zerwane więzi”.
Prowadzący rozmowę red. Marcin Pulit przyznał, że w nim samym coraz mniej jest cierpliwości, a coraz więcej wzburzenia wobec rzeczywistości, która nas otacza. Także tej eklezjalnej. - Mamy dyskutować o Kościele, który moim zdaniem w Polsce nie tylko przeżywa kryzys, lecz jest w procesie upadku - zauważa publicysta. Zatem pole do krytyki Kościoła jest otwarte bardzo szeroko. Z drugiej strony, jak mówi, debata na kościelne tematy jest ograniczana.
Ciekawie brzmi znana już anegdota sprzed prawie 30 lat. Zbigniew Nosowski dobrze pamięta te wydarzenia, bo brał w nich udział. W Krakowie u dominikanów w 1993 roku w refektarzu odbywała się debata „Granice krytyki Kościoła”. Była to poważna dyskusja i brali w niej udział poważni paneliści. - W którymś momencie w refektarzu zadzwonił telefon. Poprosili, żeby odebrać. Osoba, która to zrobiła, zaraz zrelacjonowała: „Dzwonił kard. Deskur z Watykanu. Kazał powiedzieć, że Kościół to Matka, a matki się nie krytykuje” - wspomina Nosowski.
Wiara jak stary płaszcz
Zdaniem redaktora Nosowskiego problemem dla Kościoła nie jest dziś sam fakt krytyki, lecz meritum. - Bardzo różni ludzie chcą dzisiaj Kościół zmieniać. Tylko wrogowie Kościoła chcą, by on się nie zmieniał - uważa Zbigniew Nosowski. Werbalizowanie potrzeby czy chęci zmiany bywa nieraz postrzegane jako krytyka. Ale tak to już jest, że jeśli ktoś ma własne zdanie i nie boi się go wyrażać, musi być przygotowany, że niekoniecznie będzie głaskany po głowie.
Na tezę o upadku Kościoła red. Nosowski odpowiada, że jest ona przedwczesna. - Owszem, jakaś forma życia katolickiego umiera. Natomiast nie mówiłbym o upadku z paru powodów. Dla mnie odpowiedzią na tę sytuację jest teza: Kościół ten, ale nie taki. Patrząc dalej, widzę szansę zmiany - mówi.
Dziś Polska idzie śladem Zachodu. Sekularyzacja, która w Polsce się rozpędza, idzie śladem takich państw jak Hiszpania czy Francja. Zdaniem red. Nosowskiego można ją wręcz porównać do zeświecczenia w prowincji Quebec w Kanadzie, gdzie w ciągu jednego pokolenia kościoły opustoszały, a religijna dotąd prowincja stała się całkiem areligijna. - Ludzie odwiesili wiarę na wieszak jak stary płaszcz, z którego już nie chcą korzystać - mówi Nosowski.
Jednak w Polsce kryzys, przez który musimy przejść, dokonuje się na nasze własne życzenie. - Można było doprowadzić do innego rodzaju sekularyzacji niż w Europie Zachodniej. Przez 25 lat polskiej wolności głosiliśmy, że możliwa jest sytuacja, że społeczeństwo połączy modernizację z religijnością. Wskazywali na to socjologowie religii. Wymagało to owszem innej strategii duszpasterskiej, nastawionej na zmianę, a nie kultywowanie tego, co było - uważa Zbigniew Nosowski.
Monopol na bycie dobrym
Innym problem było to, że zaprzęgnęliśmy wiarę w politykę. Benedykt XVI pisał, że pokusa utożsamiania wiary z ideologią kończy się tym, że wiara dusi się w objęciach władzy i przejmuje jej język i jej kryteria. - Jarosław Kaczyński w wywiadzie z 1991 roku powiedział, że „najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski prowadzi przez zjednoczenie chrześcijańsko- narodowe”. Dziś, przekładając to na kryterium bardziej uniwersalne, najkrótsza droga do dechrystianizacji wiedzie przez splot religii i polityki - tłumaczy red. Nosowski. Pytanie brzmi, dlaczego, jak się wydaje, Kościół idzie taką drogą?
Zdaniem Marcina Pulita Kościół po prostu skorzystał z możliwych do zdobycia wpływów politycznych czy ekonomicznych. Zdaniem Zbigniewa Nosowskiego nie jest to aż takie proste. - Po 1989 roku Kościół w Polsce stracił monopol na bycie dobrym. A miał taki monopol z nadania społeczeństwa, a nie władzy w latach 80-tych XX wieku. Utrata monopolu była punktem zagubienia i sięgnięto po narzędzia polityczne, chcąc odzyskać wpływ na życie społeczne, tym samym oddalając się od reszty społeczeństwa - wyjaśnia Nosowski.
Potrzeba sensownej krytyki
Problem zdaniem panelistów jest z tym taki, że dziś Kościół robi niewiele, by coś zmienić, i wygląda na to, że obecne jest przekonanie, że jak nic nie zrobimy, to może to, co jest, ocaleje, a jak nie wszystko, to chociaż część. Zdaniem naczelnego „Więzi” obrazuje to trochę konserwatywną zachowawczość, o której mówił pewien etnograf: „Ma być tak, jak jest, bo jest tak, jak ma być”.
Jak tu zatem nie narzekać na Kościół? Ksiądz Tischner, jak mówi Nosowski, napisał kiedyś takie nietischnerowskie sformułowanie. - Powiedział, że potrzeba nam sensownej krytyki Kościoła, a sensowną od bezsensownej odróżnia to, że krytyka sensowna prędzej czy później staje się afirmacją tegoż Kościoła - mówi Nosowski. W kontekście swojej działalności dziennikarskiej i słynnego cyklu tekstów, w którym opisał zaniechania w diecezji szczecińskiej dotyczące ks. Dymera, dla niego tą nadzieją, punktem afirmacji jest fakt, że spotyka na dnie takie osoby jak o. Tarsycjusz Kasucki czy siostra Miriam. - W trudnych czasach odnowa w Kościele przychodzi zazwyczaj nie od góry, lecz od dołu. Ja jestem w Kościele nie dla jakichkolwiek hierarchów, przełożonych, lecz dlatego, że wierzę naprawdę, że Bóg stał się człowiekiem, że Jezus umarł dla naszego zbawienia i zmartwychwstał, i że założył wspólnotę, o której mówię: „wierzę w jeden, święty i apostolski Kościół”. To jest ten Kościół, w którym jestem, w którym doświadczałem Boga - choć nie taki, jakbym chciał - przyznaje Zbigniew Nosowski.
- Co ma zrobić Jaś czy Małgosia z parafii X, którzy chcieliby coś w Kościele zmienić, którzy mają dość narzekania? - pyta Marcin Lewandowski, prezes Fundacji Alegoria. Czy mają przestać narzekać?
- Trzeba przekształcić narzekanie w działanie. To nie znaczy przestać narzekać. Narzekajcie i działajcie. Nie ograniczajcie się tylko do narzekania. A co robić? Nie ma jednego wzorca. Trzeba dostosować się do sytuacji, do tego czy Jaś i Małgosia próbowali już coś robić, czy zaczynają od początku i trzeba udowadniać, że robią z motywacji chrześcijańskiej. Kluczowa przestrzeń to modlitwa i ubodzy. Najlepiej jedno z drugim. To są dla mnie dwa skarby Kościoła - przyznaje szef „Więzi”.