Na cmentarzu komunalnym w tarnowskich Mościcach 15 października odbył się pogrzeb 78 dzieci zmarłych przed narodzeniem w tarnowskich szpitalach.
- Jezus mówi: "Strzeżcie się obłudy faryzeuszów". Obłuda to jest hipokryzja, życie za maską. I to nie jest jakiś wyrzut, ale zaproszenie do tego, żebyśmy żyli prawdziwie, żebyśmy nie cierpieli po kryjomu, żebyśmy się nie wstydzili tego, że doświadczamy bólu, cierpienia, krzywdy, nie nosili w sobie pretensji. Jezus mówi: nie noście w sobie kwasu, nie żyjcie za maską, nie udawajcie, bądźcie przede mną prawdziwi. "Nie ma bowiem nic ukrytego tego, co by nie wyszło na jaw" - przekonywał słowami Ewangelii bp Artur Ważny.
Tłumaczył, że śmierć nie jest czymś najgorszym, co nas może spotkać. - Owszem, to jest bolesne, trudne doświadczenie, ale gorżej jest stracić więź z Bogiem - mówił, zachęcając do otwarcia się przed Jezusem, by poczuć Jego przyjaźń, to, że On jest przy nas w każdej chwili naszego życia. - Nie bójcie się śmierci, zwłaszcza śmierci dzieci niewinnych. Nie bójcie się! Miłość usuwa lęk. Pozwólcie się kochać, wtedy Boża miłość was ocali. Śmierć nie będzie straszna i nie będzie dominować - dodał.
Masz prawo cierpieć
Biskup Artur Ważny mówił także o tym, jak żyć po stracie dziecka, jak poradzić sobie z cierpieniem. Po pierwsze - jak zwrócił uwagę - to nie obwiniać się za to, co się stało. - Myślę, że niektórzy, zwłaszcza kobiety, które przeżyły takie doświadczenie, i to nie raz, czują się czasami winne, że coś zaniedbały, czegoś nie dopilnowały, że w jakiejś sferze zawiodły. Czasem może być to obwinianie kogoś innego. Jezus mówi: zostawmy to - podkreślał biskup.
Uroczystości pogrzebowej, a także Mszy św. przewodniczył bp Artur Ważny. Beata Malec-Suwara /Foto GośćZachęcał zwłaszcza kobiety, by dostrzegły, że nie są jedyną osobą, która przeżywa cierpienie z powodu utraty dziecka. Choć po swojemu, to cierpią też mąż, bliscy, dziadkowie, rodzeństwo. Każdy po swojemu.
Zachęcał też, by nie pozwolić, by mówiono nam, że nic się nie stało. - Myślę, że wiele kobiet słyszy takie głosy, które są totalnie sprzeczne z tym, co one odczuwają. Ważne, żeby powiedzieć: "Mam prawo cierpieć, bo ktoś, kto miał żyć, miał być radością życia, zniknął, nie ma go". Stało się - tłumaczył.
Wskazywał również, by nie starać się za wszelką cenę sobie udowodnić, że sami damy radę. - Czasem po takich słowach, że "nic się nie stało", wycofujemy się i próbujemy sobie jakoś radzić w samotności. Doświadczenie uczy, że to się ciągnie potem przez lata - zauważył.