Apeluje ks. Tomasz Rąpała, dostrzegając jak pustka placu św. Piotra z pamiętnego marcowego nabożeństwa 2020 roku rozciąga się dalej i dalej.
Niedziela Słowa Bożego została ustanowiona przez papieża Franciszka specjalnym listem apostolskim Aperuit illis z dnia 30 września 2019 r., w którym Ojciec Święty wyraźnie zaznaczył, że jako chrześcijanie „musimy wejść w bliską relację z Pismem Świętym, w przeciwnym razie nasze serce pozostanie zimne, oczy zamknięte, dotknięte niezliczonymi formami ślepoty” (nr 8).
Czytając na nowo słowa tegoż listu, mam przed oczami nabożeństwo z 27 marca 2020 r., które w obliczu pandemii covid-19 stało się, dla mnie osobiście, nieprawdopodobnym wyrazem tego, co zaistniało w świecie. Późne popołudnie. W strugach deszczu samotny Papież zmierza przez zupełnie pusty plac św. Piotra w stronę bazyliki. Idzie sam. Takiego widoku jeszcze tam nie było. Franciszek wygłasza przejmujące przemówienie na temat Jezusa Chrystusa kroczącego po galilejskim jeziorze.
Znamy tę scenę bardzo dobrze. Jednak słowo Boże, które jest życiowe, żywe i ponadczasowe, odczytywane w konkretnym kontekście czasu i historii nabiera w tym momencie szczególnego znaczenia. Chrystus naprawdę panuje nad rzeczywistością świata pogrążonego w mrokach niepewności i strachu. Idzie po wodzie, przemierza uliczki i ulice świata… „Chcieliśmy być zdrowi w chorym świecie” – przemawia Papież. Doświadczyliśmy wtedy (przynajmniej niektórzy), że człowiek musi obudzić się z letargu poczucia swej wszechwładzy, cynizmu i samouwielbienia. Nie jesteśmy bogami. Tylko Bóg jest Bogiem. I jest z nami. Zawsze. Na wszystkich „placach” kuli ziemskiej. Zna świat, zna człowieka, zna Kościół… Czy jednak człowiek jest z Bogiem? Czy człowiek zna Boga?
Pusty plac św. Piotra. Samotny Papież. Dostojnie oświetlona bazylika, a na jej kopule krzyż. Stat crux dum volvitur orbis – Krzyż stoi, podczas gdy świat się obraca. To motto kartuzów, które staje się mottem każdego wierzącego i wątpiącego człowieka. Z niego płynie życiowa mądrość. Uciszmy się, żeby usłyszeć je sercem! Jeszcze raz.
Przywołuję ten obraz po to, żebyśmy pozwolili przemówić Słowu Bożemu w tym czasie, kiedy powinniśmy się budzić do czegoś, co wpompuje w nas na nowo życie. Powietrzem są słowa św. Pawła, że „wiara rodzi się z tego, co się słyszy, a tym zaś, co się słyszy jest, słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Czy jednak my naprawdę w to dzisiaj wierzymy? Czy słowo Chrystusa jest w stanie przebić się przez „siatki” na naszych uszach, które nie dopuszczają Jego Słowa do naszych serc? Tymi siatkami są dzisiaj; zwątpienie, strach, brak zaufania do Kościoła, intelektualna pycha i antyintelektualne utopie ideologii, hiperseksualizm i związany z tym bardzo mocno materializm, którego różnorodne formy stają się powodem manipulacji człowiekiem, szczególnie młodym pogrążonym jakże często w ciemnościach zagubienia w codzienności życia.
Kiedy powracam do pamiętnego nabożeństwa z tamtego marca w Watykanie przychodzą mi na myśl słowa, które dzisiaj wielu słusznie uważa za proroctwo wypowiedziane 24 grudnia 1969 r. przez młodego ks. Josepha Ratzingera w heskim radiu, iż w obliczu kryzysu i poważnych wstrząsów, Kościół będzie musiał rozpoczynać mniej więcej od początku. Dla mnie znakiem tego początku jest pusty plac św. Piotra z pamiętnego marca ubiegłego roku. Początek widzę w powrocie do życia Słowem Bożym w codzienności życia. W znakomitym wystąpieniu w bawarskiej Akademii Katolickiej czterdziestotrzyletni Ratzinger wygłaszając wykład pod tytułem „Dlaczego jeszcze jestem dzisiaj w Kościele?”, zauważa, że Kościół budują naprawdę ci, którzy się pokornie modlą. „(…) W ciszy, niemal nie wydając z siebie głosu, żyją w swoim otoczeniu ludzie, którzy po prostu wierzą i którzy również w tej godzinie zamętu wypełniają prawdziwe zadanie Kościoła – budowanie na Słowie Bożym modlitwy i wytrwałości dnia codziennego” (Wykłady bawarskie z lat 1963-2004, Warszawa 2009, s. 143-166). „Trzeba wzmocnić wiarę, a nie zastąpić ją wydyskutowaną w debacie opinią” (Kościół. Wspólnota w drodze, Kielce 2009, s. 128).
Wiarę możemy wzmacniać przede wszystkim słuchaniem słowa Bożego, które ma moc przemiany myślenia, zmiany mentalności życia. Różne są ludzkie serca, różne jest dzisiaj nawet rozumienie Boga. Dlatego najbardziej pilną posługą w Kościele jest głoszenie orędzia Dobrej Nowiny, kerygmatu, który najpierw wydarzył się w głoszącym. Jaki słuchacz, taki lektor! Ostatnie lata pokazały ciemne strony tego głoszenia. Kurtyna opadła. Trzeba na nowo wyruszyć w drogę wiary, z entuzjazmem i bezgraniczną miłością Chrystusa i do Chrystusa. „Prawda jest warta cierpienia” – powie Ratzinger (Opera omnia, t. 14/2, s. 782).
Ojciec Piotr Rostworowski w referacie wygłoszonym na Jasnej Górze w 1970 r. powiedział słowa, które powinny nam dać wiele do myślenia. Szczególnie dzisiaj, kiedy przeżywamy Niedzielę Słowa Bożego prosząc Ducha Świętego, aby ożywił w nas wiarę i odwagę życia Słowem, które pochodzi z ust samego Boga.
„Czasem mam wrażenie – mówił mnich – że naszą wielką winą w Polsce jest to, żeśmy nie uwierzyli w wewnętrzną siłę Słowa Bożego. Ten brak wiary był przyczyną, że nie dawaliśmy naszemu ludowi obfitej strawy biblijnej, ale zalewaliśmy go potokiem naszych własnych słów. Biedny lud uderzony siłami ateizmu, w tragicznej walce z naporem laicyzacji pozbawiony był w dużej mierze jedynej siły skutecznej przeciwko zlaicyzowaniu – Słowa Bożego. Można myśleć, że inaczej wyglądałby dziś Kościół w Polsce, gdybyśmy to zrozumieli od początku i gdybyśmy od początku karmili go mocną strawą. Wierzę, że nie doszlibyśmy do takiej ignorancji rzeczy Boskich i do takiego zanikowego stanu wiary. (…) Tylko Słowo Boże ma w sobie stężony smak Ducha Świętego, który jedynie uratować może ducha ludzkiego od rozmycia w nicość” (W szkole modlitwy, Kraków 2000, ss. 28-29).
Przypuszczam, że gdyby te słowa wygłosił dzisiaj ojciec Piotr np. z okazji konferencji synodalnej, to nie zabrakłoby zniesmaczonych. Takich nigdy nie zabraknie. Szkoda, że brakuje tych, którzy w głębi serca wierzą w stężoną moc Ducha Świętego zawartą w Słowie Bożym, które może uratować przed nicością, pustką, której coraz więcej i która coraz bardziej pochłania.
Co zatem mamy robić dzisiaj, teraz? Benedykt XVI w przemówieniu z okazji 40. rocznicy ogłoszenia soborowej Konstytucji Dei Verbum powiedział znamienne słowa: „Praktyka ta [lectio divina], jeśli będzie się ją skutecznie propagować, przyniesie w Kościele – jestem o tym przekonany – nową duchową wiosnę. Lectio divina winna być zatem coraz bardziej propagowana, również przy użyciu nowych metod, starannie dobranych i dostosowanych do naszych czasów. Nigdy nie można zapominać, że słowo Boże jest lampą dla naszych stóp i światłem na naszej ścieżce (por. Ps 119 [118], 105)” (Słowo Boże źródłem odnowy Kościoła, Watykan 16 września 2005 r.). Kierunek mamy zatem nadany, jest nim „Boże czytanie”, zwane lectio divina. Obyśmy mieli udział w wiośnie Kościoła! Słowo i Eucharystia stanowią dwa filary, dzięki którym lud Boży będzie miał siłę stawiania czoła nowym, neopogańskim prądom, które zalewają coraz większe obszary. Jezus Chrystus jest większy od tych wszystkich, którzy uważają się dzisiaj za największych i pustosząc ludzkie sumienia kierują wielu na wieczną zagładę. „Współczesne społeczeństwo jest w trakcie formułowania antychrześcijańskiego credo, a przeciwstawianie się mu jest karane społeczną ekskomuniką. Strach przed tą duchową mocą Antychrysta jest wciąż aż nazbyt naturalny i przeciwstawianie się temu naprawdę wymaga pomocy modlitewnej całej diecezji i Kościoła powszechnego” – powiedział Benedykt XVI emeryt w rozmowie z niemieckim dziennikarzem i pisarzem Peterem Seewaldem (Życie, Kraków 2021, ss. 1016-1017).
Jeżeli nie przejmiemy się tymi słowami, już nic nam nie pozostanie. Nie bądźmy głusi i ślepi. Błagajmy Ducha Świętego, żeby obudził nas idących drogą wiary do większej miłości Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Niech Maryja nas prowadzi w codziennych wyborach, abyśmy umieli stawać po stronie Chrystusa, Jego Słowa. „Wy już rozumiecie tajemnicę Bożego Królestwa, lecz tym, którzy są na zewnątrz, trzeba przedstawić ją w przypowieściach, aby wyszło na jaw, którzy z nich nie mają w sobie pragnienia wgryzienia się w moje Słowo. Tacy bowiem należą do ludzi, którzy wręcz zasłaniają sobie oczy i uszy swe zatykają, by niczego nie widzieć i niczego nie słyszeć. Nie mają w sercach pragnienia, by pojąc cokolwiek; nie chcą zwrócić się ku mnie, abym ich ocalił” (Mk 4, 11-12, NPD). Jezus ma nas! Przez nas pragnie zasiewać ziarno swojego Słowa, które ma wielką moc. Najtrudniej jest Mu wtedy, gdy spotka się z oporem serca człowieka. Wtedy to samo Słowo, które potrafi wskrzesić umarłego czy uzdrowić wzrok, nie dokona niczego. Odrzućmy wszelkie opory. Prosi nas o to sam Chrystus!
Kościoły pustoszeją. Statystyki mówiące o odpływie młodych ludzi ze wspólnoty Kościoła w Polsce przerażają. Pustka placu św. Piotra z pamiętnego, marcowego nabożeństwa rozciąga się dalej i dalej. Obyśmy nie należeli do grona besserwisserów pocieszających się przy kawie, że obok nas jest jeszcze gorzej, a tu „u nas” – nie przesadzajmy z tym, że jest tak bardzo niepokojąco. Szary pragmatyzm kościelnej codzienności usypia, szczególnie nas duchownych. Kiedy patrzymy z oddali, z fotela, rzeczywiście nie jest jeszcze tak źle, gdy podchodzimy jednak bliżej, to zaczyna świecić pustką tą „liczbową”, a jeszcze bardziej wewnętrzną. Nadszedł czas „przyłożenia ucha” do Słowa Bożego i adoracji Wcielonego Słowa. „Kościół jest z modlitwy, ba, jest modlitwą, jest tą właśnie – adoracyjną – modlitwą. Kościół to zatem nie ‘parlament’, ale wspólnota trwająca na modlitwie” (Kościół. Wspólnota…, dz. cyt., s. 35).
Kurtyna opadła. Takie mamy czasy. Pozostaje tylko Kościół wiary, Kościół na obraz Chrystusa. Niech nikt z nas nie lęka się pójścia za Jezusem Chrystusem, który mówi do nas i zaprasza do wspólnej drogi, która jest najpiękniejszą przygodą, wydarzeniem. Słuchajmy i uczmy słuchania innych żywego Słowa! „Uciszmy się, by słuchać słowa Pańskiego i nad nim medytować (…). Tak właśnie Kościół wciąż się odnawia i odmładza dzięki słowu Pańskiemu, które trwa na wieki (por. 1P 1, 25; Iz 40,8)” (Benedykt XVI, Verbum Domini, 124).
Artykuł ks. Tomasza Rąpały pochodzi ze strony Formacji Stałej Kapłanów Diecezji Tarnowskiej.
Ks. Tomasz Rąpała - rekolekcjonista w Centrum Formacyjno-Rekolekcyjnym Diecezji Tarnowskiej „ARKA”, dotychczas pełnił posługę wikariusza, następnie ojca duchownego w WSD w Tarnowie. Współpracuje z Centrum Formacji Duchowej salwatorianów w Krakowie.
Zobacz także: