Pierwszym gościem odbywającego się w Tarnowie Forum Formacyjnego jest ks. Piotr Spyra z Zamościa, asystent wspólnoty "Przyjaciele Oblubieńca".
Grzegorz Brożek: Patrzę w program i czytam, że ksiądz będzie mówił o kryzysie. O tym, że jest niedobry?
Ks. Piotr Spyra: No właśnie nie. On jest często dobry, tylko my o tym nie wiemy, nie rozumiemy. Kryzys dobry to jest taki, w który wprowadza nas Pan Bóg. Ponieważ, nawet w dzisiejszej Ewangelii, kiedy czytamy o burzy na jeziorze, to musimy mieć świadomość, że uczniowie nie zrobili niczego złego, a znaleźli się w kryzysowej sytuacji. Wypłynęli na głębię i tam spotkała ich burza. Człowiek przeżywający różne kryzysowe sytuacje często wini siebie, że źle coś zrobił. Tymczasem jest rodzaj kryzysu, w który wprowadza Pan Bóg, po to, żeby się objawiły większe rzeczy. Są też oczywiście kryzysy, które sami sobie prokurujemy.
Kryzys jest doświadczeniem jednostki czy może być także wspólnoty?
Próbuję pokazać trzy obszary kryzysu. Kryzys we wspólnocie, kiedy emocje opadają, i ludziom nie chce się przychodzić, mają przeświadczenie, że formacja stoi w miejscu. Jeśli jest to kryzys, w który wprowadza Bóg, jest czymś absolutnie naturalnym. Trzeba przetrwać, zagryźć zęby, wytrzymać, bo pojawia się pokusa, by poskakać z kwiatka na kwiatek, szukać innej wspólnoty w której znów poczuję motyle w brzuchu.
Inny rodzaj kryzysu to kryzys na modlitwie...
Święty Jan od Krzyża użył pięknej przenośni rośliny. Jak Bóg sadzi naszą roślinkę widzimy bujny rozrost, to szczególnie widać kiedy ktoś się nawraca i kiedy Bóg daje dużo takich duchowych cukierków. Po to, żeby rozkochać serce, żeby człowiek miał poczucie, że warto iść za Bogiem. Ale w pewnym momencie Bóg zaprasza głębiej. Zabiera cukierki. Jeśli widzi, że człowiek jest wierny modlitwie, nie rezygnuje, to powoli oczyszcza, a niewidoczne duchowe nasionko idzie w głąb ziemi, mocniej się ukorzenia i tam szuka wody.
Trzeci kryzys?
To kryzys w Kościele. On może ma różne przejawy, ale jednym z nich jest przekonanie części wierzących, że Kościół, papież i biskupi błądzą, a prawda jest własnością charyzmatycznego lidera, złotoustego kaznodziei czy organizatora. Na ten kryzys mamy lekarstwo, narzędzia, które mogą nas uchronić przed odpadnięciem z Kościoła
Jakie?
Pierwsze to rozeznawanie duchowe św. Ignacego Loyoli. Po drugie znajomość teologii. Pandemia pokazała, że nie potrafimy przełożyć katechizmu, nauczania Kościoła na kwestie praktyczne. Myślę na przykład o podejściu do Eucharystii. Wreszcie trzecim i ostatecznym kryterium jest pokora i posłuszeństwo. Nawet jeśli czegoś nie rozumiem, to najbezpieczniejszy będę, jeśli będę posłuszny urzędowi nauczycielskiemu Kościoła.
Myśli ksiądz, że strach przed kryzysem jest istotnym doświadczeniem chrześcijan?
Podobne rekolekcje głosiłem dla odpowiedzialnych ze wspólnot Przyjaciele Oblubieńca z całej Polski. Oni twierdzili, że to ważne, że jeśli patrzy się szczególnie na przekazy medialne, to ogólnie rzecz biorąc można odnieść wrażenie, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Tymczasem Pan Bóg ma wszystko w swoich rękach. My mamy robić swoje. Nawet jeśli nie ma emocji, jeśli wydaje nam się, że nie robimy niczego wielkiego, to tego zwykłego naszego działania należy się trzymać.