Tarnowscy duchowni, którzy pracują za wschodnią granicą, nie opuszczą swoich parafian.
Księża z archidiecezji lwowskiej uczestniczyli w rekolekcjach kapłańskich. - Zakończyły się szybciej, ze względu na wybuch wojny - mówi ks. Artur Zaucha, proboszcz w odległym o 200 kilomterów od Lwowa Obertynie.
Kapłan został zapytany przez jednego ze swoich parafian, czy ich opuści. - Zostaję - mówi ks. Artur, który chce się wydostać z zakorkowanego Lwowa do Obertyna.- Na razie docierają do mnie informacje o panice, kolejkach w sklepach i na stacjach benzynowych. Nie myślałem nigdy, że będę pracował w kraju, który jest w stanie wojny - podkreśla ks. Zaucha.
Inny kapłan, ks. Krzysztof Sapalski, który jest proboszczem w Sadgorze, informuje o panice wśród ludzi. - Jestem daleko od frontu, ale zaatakowali bazy niedaleko nas - mówi ks. Krzysztof.
Kolejka do banku we Lwowie.O sytuacji we Lwowie informuje ks. Krzysztof Szebla. - Niestety sprawdziło się to, czego obawialiśmy się, a co mocno przewidywali wielcy tego świata. Rozpoczęła się wojna, którą Putin nazywa "operacją". Ludzie są w rozterce. Masowo wybierają pieniądze z banków, zaopatrują się w środki opatrunkowe i robią zakupy. Nie widać na ulicach Lwowa paniki. Raczej życie toczy się normalnie, choć wiele urzędów, zakładów działa zdalnie, również szkoły... Władze Lwowa wzywały rano do zrobienia przygotowań, zabezpieczenia pomieszczeń. Plebanię katedralną odwiedzili panowie z pytaniem o możliwość wykorzystania piwnic na schron. Arcybiskup wezwał do jedności w modlitwie i pozostania duszpasterzy ze swoimi wiernymi. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń - mówi duchowny.
Na Ukrainie pracuje obecnie 12 tarnowskich księży.