- Jeżeli wierzymy w słowa Jezusa, to zacznijmy robić to, do czego nas wzywa - mówiła Monika Białkowska w Tarnowie w czasie dyskusji o uchodźcach.
W Ośrodku Dialogu, Formacji i Misji "Alegoria" w Tarnowie odbyło się kolejne spotkanie Tarnowskiego Klubu Dyskusyjnego. Tym razem jego gościem była Monika Białkowska, dziennikarka "Przewodnika Katolickiego". Zaplanowanym tematem spotkania zaś była imigracja. Temat sprowokowany był jesiennym oblężeniem polskiej granicy z Białorusią, ale okazał się nadzwyczaj aktualny późną zimą z powodu wojny na Ukrainie: "Miłosierdzie na granicy czy granice miłosierdzia - Rozmowa o uchodźcach". Jak mówi Jan Kiełbasa, koordynator TKD, temat wybrała sama M. Białkowska. - Bo mamy taki zwyczaj, że pytamy gościa o to, o czym chciałby mówić w TKD. Pani Monika wybrała temat uchodźców. Kiedy umawialiśmy się na spotkanie, rozmawialiśmy o tym, czy będzie śnieg, czy nie. Tymczasem wydarzenia na Ukrainie pokazały nam nową perspektywę, nadzwyczaj aktualną - dodaje. - Wczoraj, przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie, ta rozmowa brzmiałaby pewnie inaczej - przekonuje Marcin Lewandowski, prezes Fundacji "Alegoria".
- Dla mnie temat uchodźców zaczął się wcześniej niż problemy na polskich granicach. W lecie 2020 r., kiedy poznałam w Atenach s. Ewę, która pomaga tam uchodźcom. Po roku wróciłam. Spotkanie z uchodźcami było zadziwiające dla mnie samej. Bo kiedy myślimy: uchodźcy, biedni ludzie, mieszkający na ulicy, to spodziewamy się, że będziemy czuć współczucie, litość, że będziemy się nad nimi "pochylać z troską". A ja tam weszłam i zobaczyłam świetnych ludzi, fantastyczne dzieci. To, co mi towarzyszyło, to nie było współczucie, ale wkurzenie na system, że nie dostrzega potencjału, siły tych ludzi - mówiła M. Białkowska, która oprócz tego, że wiele razy pisała o migrantach, także aktywnie włączyła w pomoc dla nich.
Na pytanie, jak to jest możliwe, że w katolickim kraju mieliśmy ogromny opór przed przyjmowaniem uchodźców, M. Białkowska daje odpowiedź, o której sama mówi, że nie jest może właściwa, ale jest jej prywatnym sposobem poszukiwania. Zauważa, że już w czasach zaborów Kościół w Polsce był mocno zaangażowany w przechowanie polskości, potem w promocję i odbudowę. - Ewangelia i polska tożsamość niesamowicie mocno się zrosły. Jeżeli do tego dochodzi władza, która posługuje się argumentem religijnym, to człowiekowi może pomylić się obrona czego w sumieniu jest ważniejsza. Często w tej perspektywie obrona granic była tożsama z obroną Ewangelii, obrona granic była obroną ewangelicznego myślenia. W przypadku sytuacji na granicy białoruskiej mam wrażenie, że stanęliśmy w dramatycznym momencie, że obrona politycznych granic i obrona Ewangelii stanęły nie razem, ale jednak naprzeciwko siebie - mówiła M. Białkowska.
Już teraz mamy do czynienia z uchodźcami z Ukrainy. Z sali padło pytanie, jak przekonać proboszcza swojej i sąsiednich parafii, by udostępnili metry kwadratowe plebanii czy domów parafialnych dla uchodźców. - Ja bym zaczęła od drugiej strony. Zaczęłabym od zorganizowania grupy ludzi w parafii, która zacznie wysyłać gdzieś np. skarpetki. Potem zapytać proboszcza: "To dołączy ksiądz do nas?". Jeżeli jako świeccy w parafii potrafimy w imię bycia w jednej parafii i w imię Jezusa skrzyknąć się i robić coś dobrego, to jeśli ksiądz nie dołączy, to jest kwestia jego sumienia. My też możemy dać przykład. Jeżeli wierzymy w słowa Jezusa, to zacznijmy to robić. Pomagajmy - mówiła M. Białkowska.
Spotkanie odbyło się w czwartek. - Myślę, że fakt, iż dziś przyjechał do Warszawy pierwszy pociąg z Kijowa z uchodźcami, jest znakiem nowej rzeczywistości, z którą będziemy musieli się zmierzyć - podsumował prezes Lewandowski.