Tarnowscy księża pracujący na Ukrainie piszą o sytuacji w parafiach, w których pracują.
Boyany to wieś na zachodniej Ukrainie, niedaleko Czerniowców, 20 km od granicy z Rumunią. Duszpasterzuje tu ks. Marcin Miraś. "Dziękuję serdecznie za wszelkie znaki, słowa, gesty życzliwości i pamięci. Pierwszy dzień minął bardzo spokojnie, żadnych działań. Nieustannie polecamy się waszej pamięci, wszystkich ludzi dobrej woli prosimy: nie zostawiajcie Ukrainy i jej mieszkańców. Póki co u nas jest spokojnie, wszystko pod kontrolą. Jeżeli będzie potrzeba, będziemy szukać pomocy, na razie wszyscy jesteśmy na miejscu" - pisze w mediach społecznościowych.
Z Boyan do Nadwórnej jest 140 kilometrów. Przesuwamy się na zachód i na północ, w kierunku Iwano-Frankowska. Do tego dużego ośrodka z Nadwórnej jest niecałe 40 kilometrów. - Nadwórna jest w miarę spokojna, to daleko od Kijowa (u podnóża Karpat), ale jest wprowadzona godzina policyjna od 22 do 8 rano. Jest w tym czasie zakaz opuszczania budynków. Są też wyznaczone miejsca na schrony w przypadku ataku. Służby działają bardzo sprawnie, ludzie są spokojni. Na razie nie słyszę o tym, żeby ktoś wyjeżdżał, uciekał przed wojną. Za to zgłasza się dużo ochotników do armii - opowiada o sytuacji pracujący w Nadwórnej, mieście 20-tysięcznym, ks. Mateusz Świstak.
Nieco inna sytuacja jest we Lwowie. Pracujący w lwowskiej katedrze ks. Krzysztof Szebla opowiadał o sytuacji w piątek wywiadzie dla Radia PIK. "Sytuacja, przynajmniej u nas, we Lwowie, jest spokojna. Z różnych informacji, które do nas dochodzą, widać, jak działa dezinformacja. Chociażby dzisiaj rano ktoś zgłaszał i sugerował, że i w Kijowie, i we Lwowie były bombardowania. Noc przeszła nam spokojnie. Od wczoraj, czyli od początku wojny, co jakiś czas wyją syreny i są podawane przez megafony, które pozostały nam po czasach sowieckich, informacje na temat, jak się zachowywać, takie bardzo ogólne, np. gdzie zasięgać jakiejś dobrej i sprawdzonej informacji, żeby nie panikować, a także nie powielać tzw. fake newsów" - mówił ks. Szebla.