W drugiej bocheńskiej edycji kursu „Maria Magdalena” wzięło udział 21 pań i jeśli im wierzyć, było to opatrznościowe wydarzenie w ich życiu.
Zaczęło się od bocheńskiej wspólnoty Strumienie Wody Żywej. - Mieliśmy wspólnotowe rekolekcje, które prowadził pallotyn z Lublina. Okazało się, że Pallotyńska szkoła Nowej Ewangelizacji, której był opiekunem ma coś specjalnie dla kobiet. Pojechałam z koleżankami na taki kurs do Łomży. Potem, po powrocie zaprosiliśmy PSNE, żeby poprowadzili taki w Bochni. Pierwszy odbył się jesienią 2021 roku i wzięły w nim udział kobiety z naszej wspólnoty. Teraz, na wiosnę mieliśmy drugą edycję kursu. Tym razem wśród uczestniczek były panie z Bochni, ale także Tarnowa, Tuchowa a nawet ze Śląska. Szykujemy już trzecią edycję – opowiada Beata Truś, która koordynowała weekendowe wydarzenie.
Czy warto na weekend przyjechać ze Śląska na taki kurs? Czemu ma służyć kurs? Najlepiej wyjaśnia Emilia Melon, która była dyrektorem kursu. - Kurs służy kobietom. Służy przypomnieniu, może odkurzeniu, a może w ogóle odkryciu tego, kim jesteśmy jako kobiety, kim jestem ja, jako kobieta, w oczach Boga. Niby to jest prawda uniwersalna, prawda, która leży przed nami czasem i o którą się potykamy, ale prawda, którą często świat przykrywa jakąś pajęczyną niedomówień, niejasności, czasem zakłamanym obrazem kobiecości – mówi Emilia Melon. Zwraca uwagę, że problemem w realizacji cudownej wizji bycia kobietą, umiłowaną córką Boga, są także nie zawsze dobre wzorce, które wynosimy z domu, trudne doświadczenia. W Biblii Maria Magdalena objawia się jako kobieta, która kocha i chce kochać jeszcze bardziej. Jezus wyrzuca z niej 7 złych duchów. Dziś te złe duchy to mogą być i słabości, zranienia dokonane w przeszłości, osobiste, często skrzywione opinie o sobie samej, które mogą sprawiać, że życie jest udręką.
- Jednym z nich jest na przykład poczucie braku wartości. My często uważamy, że musimy swoją wartość udowadniać. Musimy zasłużyć na uwagę, i na akceptację. Tak naprawdę jednak to wszystko mamy w Bogu - dodaje Emilia.
"Wzięłam w kursie udział umęczona i uciemiężona codziennością. Jezus pokazał mi Ojca, który podnosi mnie z kolan i mówi «córko jestem z Tobą, nie jesteś sama, jesteś moja i możesz chodzić wyprostowana»" – pisze jedna z pań w świadectwie po kursie. Z czego rodzi się zmiana? - Kluczowe jest doświadczenie Bożej miłości – tłumaczy Beata Truś.
Więcej w 13. numerze „Gościa Tarnowskiego”.