Wspólnota pw. Miłosierdzia Bożego w Woli Rzędzińskiej przeżywając odpust parafialny, świętowała także jubileusz 25-lecia swojej parafii.
- Kiedy dziś świętujemy srebrny jubileusz naszej parafii, to żywimy w sobie tę wiarę i nadzieję, że z Bożą pomocą będzie stale w niej rosnąć duchowa żywotność, że wiara będzie przekazywana i będzie się umacniać, i że nasza wspólnota będzie wydawać dobre, trwałe owoce. Wszyscy tego pragniemy, choć mamy świadomość, że nie ma idealnej wspólnoty parafialnej, podobnie jak nie ma idealnej rodziny - mówił przewodniczący liturgii tego dnia biskup tarnowski Andrzej Jeż.
Choć, kiedy posłucha się duszpasterza, ale także wiernych z tej wspólnoty, to niewiele im do ideału brakuje. - Ta parafia powstała, bo bardzo tego chcieli ludzie. Wcześniej gromadzili się w kaplicy, która była w domu sióstr. jednak była ona mała, ciasna. Chcieli mieć kościół i księdza, posługi duszpasterskie u siebie - mówi Andrzej Ziaja, który, kiedy miejscowi budowali kościół w latach 1985 do 1990, należał do komitetu budowy. Ta parafia nie powstała, bo trzeba było podzielić inną, ale powstała, bo potrzebowali tego wierni.
Ksiądz prałat Stanisław Szufnara od początku proboszczuje w tej wspólnocie. Grzegorz Brożek /Foto Gość- Zdecydowano się przy wybudowanym kościele utworzyć w 1996 roku rektorat, a 9 miesięcy później, 28 kwietnia "urodziła się" parafia, co stało się z powodu pragnienia ludzi, którzy tu mieszkali. Pamiętam, kiedy struktury się tworzyły, że poprosił mnie ówczesny kanclerz ks. Karol Dziubaczka, i dzwonił do proboszcza w Woli Rzędzińskiej ks. Jana Franczaka informując, że jedzie, i prosząc żeby przygotował bandaże i nożyczki, bo będzie cięcie. Cięcie, wycinanie nowego terytorium parafii - wspomina ks. Stanisław Szufnara, od początku proboszcz wspólnoty pw. Miłosierdzia Bożego w Woli Rzędzińskiej. Nie każdy byłby zadowolony, kiedy kolejny raz, bo wcześniej wykrojono z parafii w Woli Rzędzińskiej wspólnotę w Jodłówce Wałkach, trzeba by się pozbyć, oddać kolejną dobrą część. Tak się jednak stało.
- Ludzie chcieli tego kościoła, chcieli parafii, i ja myślę, że dziś, gdyby trzeba raz jeszcze podejmować taką decyzję, to by ją podjęli. Też by się podpisali pod tym. Kościół i parafia scaliła ludzi. Dostaliśmy proboszcza serdecznego, dobrego, charyzmatycznego, który ma fajne podejście do ludzi, zaprasza wszystkich, pełno jest ministrantów, lektorów, dziewcząt z DSM, powstało wiele wspólnot, i to jest takie miejsce, w którym chce się żyć - przekonuje Tomasz Felczyński, parafianin.
Andrzej Ziaja dobrze pamięta początki parafii, ale i budowę kościoła, bo był wtedy w komitecie, który ją prowadził. Grzegorz Brożek /Foto GośćKościół był w stanie surowym, kiedy zaczynali. - Ludzie od początku dawali liczne dowody tego, że chcą, że im bardzo zależy. Tak jest do dziś. To wszystko, co w świątyni, co wokół niej, zrobiła niewielka parafia. To jest zasługa wiernych, ludzi, którzy czują się u siebie. Rodzinna atmosfera, zrozumienie, odpowiedzialność wyraża się w ich zaangażowaniu. Tu nikt nie ucieka z tej parafii, bo ludzie czują się u siebie - zapewnia ks. prał. S. Szufnara.
Kościół jest nieduży. Parafia też nie największa, bo liczy obecnie około 1300 wiernych. Ale ludzie mają poczucie, że w tym niewielkim kościele wszyscy się zmieszczą. Uczy nas tego także Jezus Miłosierny, który patronuje tej parafii.
Więcej w numerze 18. "Gościa Tarnowskiego".