Mielec. Ja sobie tego ogromnie życzę!

"Prawda nie leży pośrodku, ale leży tam, gdzie leży" - mawiał Władysław Bartoszewski. Prawda tylko może być fundamentem dobrych relacji.

W parafii pw. Ducha Świętego w Mielcu 15 maja odbywa się wydarzenie historyczno-społeczno-kulturalne, upamiętniające 79. rocznicę banderowskiego ludobójstwa, dokonanego przez OUN-UPA na Polakach na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej (Galicji Wschodniej) i na Lubelszczyźnie.

Cały dzień oglądać można wystawę "Niedokończone Msze Wołyńskie. Martyrologium duchowieństwa wołyńskiego - ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej". Wystawa przygotowana została przez IPN w Lublinie. Cały dzień prelekcje głosił prof. Adam Kulczycki, wykładowca akademicki, publicysta, prezes Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Kresów im. red. ppor. Lubomira Radłowskiego w Rzeszowie.

- Ja jestem teologiem po studiach w Paryżu, profesorem socjologii po habilitacji w Strasburgu, związany jestem z kilkoma uczelniami, władam paroma językami i uważam się za człowieka o otwartych horyzontach. Nie jestem ani zrażony, ani uprzedzony, tylko zależy mi, by przekazywać prawdę. By pamięć historyczna trwała - tłumaczy prof. Kulczycki powód, dla którego zajmuje się tą tematyką. Ma też osobiste powody, bo są członkowie jego rodziny, którzy cierpieli z rąk ukraińskich nacjonalistów.

Mielec. Ja sobie tego ogromnie życzę!   Prelekcjom prof. Kulczyckiego towarzyszyła wystawa "Niedokończone Msze Wołyńskie". Grzegorz Brożek /Foto Gość

Na Wołyniu i Kresach jest ok. 2 tys. dołów śmierci, w których leżą nasi zamordowani rodacy. Jak się szacuje, w wyniku ludobójstwa poniosło śmierć ok. 200 tys. Polaków. - Apogeum mieliśmy 11 lipca 1943 r. po tym, jak Roman Szuchewycz, który był dowódcą UPA, zdecydował, że należy przystąpić do tego, by "wyczyścić z plew i kąkolu ziemię ukraińską", choć mordy były już wcześniej. Problem w tym, że ci nasi rodacy nadal tam leżą, w tych dołach śmierci. Parę razy udało się uzyskać zgodę i przeprowadzić ekshumacje, robi to dr Leon Popek z IPN w Lublinie, ale to bardzo niewiele. Wiem, że temat jest delikatny i drażliwy, ale nie można pozamiatać go pod dywan. Podobnie jak szerzenia wiedzy na ten temat wśród Polaków, bo wielu naprawdę nic nie wie - mówi prof. Kulczycki.

Czas na ukraińską tematykę inną niż wspieranie naszego sąsiada w czasie wojny, którą toczy z agresorem, jest trudny. - Choć tak jest, to znajomość historii jest potrzebna, jest fundamentem, ona pomaga nam w relacjach. Nie chodzi o to, by zapomnieć, bo zapomnieć się nie da, ale pamiętać, umieć widzieć także obecne relacje w kontekście historycznym, politycznym, społecznym. Łatwiej, dojrzalej jest dziś polubić kogoś, mając pełen ogląd wzajemnych relacji. Inaczej nasza miłość będzie naiwna - uważa ks. Waldemar Ciosek, proboszcz parafii pw. Ducha Świętego. Jak mówi, reakcja Polaków na cierpienie Ukraińców podczas toczącej się wojny jest absolutnie właściwa. - Moralnie jesteśmy zobowiązani przyjść z pomocą każdemu, komu dzieje się krzywda. Nie pytamy, kim jesteś, w co wierzysz. Jesteśmy też jednak zobowiązani, by pamiętać o naszych przodkach - dodaje.

Profesor Kulczycki mówi, że jego przyjaciel - redaktor Roman Szostak ze Lwowa - ma cichą nadzieję, że wojna w Ukrainie i to, co wydarzyło się w tym kontekście między naszymi narodami, spowoduje, że utrwali się przyjaźń polsko-ukraińska na stulecia. - Ja sobie tego ogromnie, z całego serca życzę - zapewnia prof. Kulczycki.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..