Ostatnio często zastanawia mnie jak ludzie zachowują się wobec siebie. Niekiedy widzę, że są szczęśliwi, uśmiechają się do innych, rozmawiają... Bywa jednak, że jest całkiem inaczej.
Ostatnio często zastanawia mnie jak ludzie zachowują się wobec siebie. Niekiedy widzę, że są szczęśliwi, uśmiechają się do innych, rozmawiają. Dzieci czy młodzież wydaje się być beztroska, większość z nich posiada dużo drogich gadżetów, uśmiechają się do nich wydają się być szczęśliwi. Ale być szczęśliwym to tylko mieć coś, czy być w grupie i czuć się dobrze?
Kiedyś byłam na spacerze, i z racji tego, że bujam w chmurach, dotarłam do miejsca, w którym nie byłam nigdy, a powinnam, to miejski dom kultury. Piękny nowoczesny budynek, aż zachęca żeby wejść zobaczyć, co ciekawego można tam robić.
W środku nowoczesny wystrój, ale panuje półmrok, a na zewnątrz świeci wiosenne słońce. Moja ciekawość zaprowadza mnie na schody, widzę chłopca, chyba płakał, ale nie miałam odwagi zapytać, postanowiłam nie przeszkadzać mu. Po chwili chłopiec ruszył schodami w górę, poszłam za nim.
Piękny korytarz doprowadził mnie do sali baletowej, trafiłam na jakieś zajęcia, mnóstwo dzieci ćwiczy pozy, ale jedno jest wyjątkowo gorliwie, ale jakby oddzielnie, pomyślałam o chłopcu ze schodów.
Widać było inność tego dziecka.
W szatni podeszłam do Chłopca, który wyróżniał się na tle grupy i podpytałam go skąd wzięła się jego pasja. Powiedział, że jego mama w młodości była baletnicą i będąc trzylatkiem tata zabrał go na jej występ. Od tego momentu marzył o zostaniu tancerzem.
Dużo myślałam o Chłopcu i o naszej rozmowie. Czułam, że nie wszystko jest w porządku, oczy tego Chłopca były bardzo smutne a sam nie był zbyt wylewny. Na zajęciach było widać, że cala grupa jest zgrana a on jeden stał z boku, a ćwiczył najlepiej i nikt go nie zauważał.
Widać było, że jest mu źle, że jest sam, ale mimo to nie rezygnuje z pasji i marzeń.
Lata mijają, ale prześladowanie nie zawsze. Są sytuacje, kiedy młody człowiek zostaje sam, koledzy z grup rówieśniczych nie chcą go zaakceptować, często prowadzi to do depresji i innych zaburzeń psychicznych miedzy innymi samookaleczania się lub co gorsza samobójstwa.
Historia znajomego chłopca skończyła się szczęśliwie, koledzy zrozumieli, że popełnili błąd nie akceptując go, poznali jego pasję i powód, dla którego był inny. Zaczęli traktować go jak przyjaciela na dobre i złe.
Chyba nikt nie chciałby być w skórze gnębionego i nie akceptowanego dziecka. Czasem też zdarza się, że gnębieni dokuczają innym dzieciom żeby przyjęto ich do grona znajomych. Niech wszyscy pamiętają, że to nie jest fajne ani zabawne dokuczać innym niezależnie z jakiego domu pochodzą, jak wyglądają, co lubią, co posiadają. Są różni ludzie jedni z charakterem, drudzy bez, ale trzeba pamiętać o jednym i najważniejszym: ,, Jak ty byś się czuł, gdyby Ciebie gnębiono i nie akceptowano?”