Łatwo jest zwrócić uwagę na coś niezwykłego, rzadko spotykanego – motyla na chodniku, czy wpatrującą się w nas sarnę z leśnego zagajnika, podczas gdy rzeczy stałe zatracają dla nas swoją niezwykłość.
Przechadzając się po okolicy, często zapominam o tym, co nas otacza i co otaczało naszych przodków. Wszystkie pomniki, zarówno te materialne jak i te duchowe, z czasem stają się niewidzialne. Łatwo jest zwrócić uwagę na coś niezwykłego, rzadko spotykanego – motyla na chodniku, czy wpatrującą się w nas sarnę z leśnego zagajnika, podczas gdy rzeczy stałe zatracają dla nas swoją niezwykłość.
Relikwie czasu, takie jak okoliczne miejsca pamięci czy cmentarze, są dla ogółu czymś, co jest istotne tylko jeden, dwa dni w roku. Historie setek ludzi pochowanych na cmentarzach z upływem czasu stają się dla nas bezwartościowymi bajaniami o przeszłości. Czy przechadzając się po lesie, zdajemy sobie sprawę że odgłosy kosów, kowalików, czy kukułek jakieś 80 lat temu zastępowały strzały karabinów? Wyrażenie „z dnia na dzień” w mojej opinii świetnie obrazuje to jak nasza codzienność stała się rzeczą wtórną, a my godzimy się na to bez jakiegokolwiek zastanowienia. Pytanie jednak, kogo w ten sposób bardziej krzywdzimy – samych siebie, czy pokolenia, których wargi już dawną spowił torf.
Przechadzając się po kamiennych ścieżkach lokalnego miejsca pamięci – Buczyny, miałem okazję ponownie przekonać się, że nie tylko pamięć jest nietrwała. Wbrew utartym przekonaniom kamień z czasem również niszczeje. Znicze gasną, flagi tracą swój wyrazisty kolor, a jedyne co po nich pozostaje to woń zapomnienia, która przesiąka wszystko co napotyka na swojej drodze. Nauczeni utartymi zwyczajami i zwykłą gnuśnością, zamiast zadbać o to, aby uczcić pamięć ludzi, których z nami już nie ma – my nie dość, że dzielimy ich nawet po śmierci, to jeszcze zamiast zadbać o to, aby ich spoczynek był godny poświęcenia, dokładamy kolejną cegiełkę do niszczejącej świątyni, która prędzej czy później się zawali.
Jedyne co naprawdę dobrze robimy jako wspólnota, to jak się okazuje - stawianie między sobą murów i obwarowań. Niestety, albo na szczęście, każda wspólnota kiedyś stanie na skraju przepaści, a wtedy przekona się czy wzajemne podziały były faktycznie takie skuteczne i warte tylu okrzyków. Sami musimy zadecydować, co zrobić – budować puste pomniki ze spiżu, czy może kultywować pamięć równocześnie zachowując zdrowy rozsądek, żeby nie stracić z oczu tego, dokąd dążymy.