Na początku zatrzymałam się przy kapliczce blisko mojego domu. Historia obiektu związana jest z losami rodziny Cabajów.
Pewnego słonecznego popołudnia wybrałam się na spacer po mojej okolicy. Na początku zatrzymałam się przy kapliczce blisko mojego domu. Historia obiektu związana jest z losami rodziny Cabajów. W 1884 roku, podczas powodzi, zmarła Zofia Cabaj została pochowana na Pagórach, jej mąż – Jan ufundował w miejscu pochówku figurę i życzył sobie, aby po śmierci spocząć obok żony. Kamienna figura przedstawia krzyż z rzeźbionym wizerunkiem Chrystusa, a we wnęce znajduje się rzeźba Matki Boskiej Bolesnej.
Następnie wybrałam się na majówkę do kościoła. Jednak po drodze zauważyłam interesujący obiekt, który przykuł moją uwagę. Była to drewniana dzwonnica na konstrukcji słupkowej pochodząca z końca XVIII wieku. Jest pozostałością po starym drewnianym kościele oraz znajduje się na niej jeden dzwon. W 2003 roku została wpisana na listę zabytków.
Po zakończonej majówce postanowiłam odwiedzić cmentarz z I Wojny Światowej, który znajduje się w pobliżu kościoła. Ogrodzony jest charakterystycznym murem wykonanym z betonowych, ażurowych elementów. Od bramy prowadzi szeroka alejka prowadząca do pomnika centralnego. Jest to duży betonowy krzyż łaciński z betonową ścianą. Na pomniku widnieje napis: „Płynęły rzeki krwi. Silniejszy był od nas los. Przelało się morze łez. Lecz śmielej patrzcie w przyszłość, bo z naszej bohaterskiej śmierci powstała jutrzenka wolności.”. Po obu stronach alejki ustawiono w rzędach mogiły żołnierzy z nagrobkami w postaci żeliwnych krzyży. Krzyże posiadają blaszane imienne tabliczki. Pochowano w tym miejscu 122 żołnierzy armii austro-węgierskiej.
Spacer poniósł mnie nieco dalej, a mianowicie do miejsca, w którym urodził się abp Józef Kowalczyk. Dom Acybiskupa zwany inaczej – Ranczo „Dębowe Domy” to miejsce wypoczynku i wielu ciekawych atrakcji, np. altanka z miejscem na grilla. Ranczo położone jest w malowniczym krajobrazie jadownickiej ziemi nazywanej „małą ojczyzną”.
Pod koniec spaceru odpoczęłam nad jeziorem. „Jezioro święcone” swą nazwę zawdzięcza legendzie, która głosi, że podczas srogiej zimy ksiądz, by skrócić czas dojazdu z ostatnim namaszczeniem, wjechał na zamarzniętą taflę jeziora. Lód załamał się, a kapłan wraz z wiatykiem utonął.
Wycieczka ta uświadomiła mi, że na co dzień nie zwracamy uwagi, w jakim pięknym miejscu żyjemy, pełnym ciekawej historii, natury. Wszystkie te miejsca są darem od Boga. W dzisiejszym świecie rządzi nami internet, oddalamy się od Boga. Nie dostrzegamy ile On dla nas robi i jak wiele nam daje. Wielu ludzi nie doświadcza Boga, ponieważ oczekuje nadzwyczajnych przeżyć. Nie zauważają Go w zwykłym codziennym działaniu.