Kiedy weszłam w głąb lasu, chciałam wejść na drzewo i poczytać książkę. Postanowiłam więc usiąść sobie na jego gałęzi.
Pewnego słonecznego, majowego dnia wybrałam się na spacer po lesie. Słońce ślicznie świeciło między zielonymi liśćmi drzew. Ptaki głośno śpiewały, a na niebie nie było widać żadnej chmurki. Spacerowałam powoli, nigdzie się przecież nie spieszyłam. W lesie drzewa były bardzo wysokie i dawały duży cień, a mimo to było bardzo gorąco. Kiedy weszłam w głąb lasu, chciałam wejść na drzewo i poczytać książkę. Postanowiłam więc usiąść sobie na jego gałęzi.
Wchodząc na drzewo zobaczyłam coś błyszczącego w trawie pod innym drzewem. Błyszczało jak złoto i mieniło się w słońcu. Szybko zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam w to miejsce. Pod nim znalazłam śliczny, granatowy damski portfel ze złotym zamkiem. Ostrożnie podniosłam go z ziemi i otworzyłam, a w środku było mnóstwo pieniędzy. Na początku pomyślałam, że mam szczęście, skoro znalazłam tyle pieniędzy, ale potem pomyślałam o osobie, która ten portfel zgubiła. Postanowiłam odnaleźć właściciela.
Przeszukałam portfel, ale w środku nie było żadnych dokumentów tylko pieniądze i wymięta kartka papieru. Wyjęłam ją i rozwinęłam. W środku niestarannym pismem napisany był krótki list, w którym, z tego co udało mi się odczytać, podkreślony był numer domu 89, do którego autor listu zapraszał odbiorcę. W liście zaznaczone było, że wieś jest tej osobie znana. Stwierdziłam, że to może być dobra wskazówka.
Las oddzielał od siebie dwie wsie, więc jeśli nie w jednej, to w drugiej powinna się znaleźć właścicielka. W pierwszej wsi, w domu o numerze 89 mieszkał starszy pan. Kiedy zapytałam go o portfel, po dłuższym zastanowieniu powiedział, że należy do niego, jednak wydawało mi się, że nie mogłam mu do końca ufać. Poprosiłam, żeby zawołał małżonkę, by potwierdziła, że to jej portfel. Wtedy staruszek zamknął drzwi i już nie wrócił.
Stałam pod drzwiami dłuższą chwile, jednak po jakimś czasie odpuściłam. Zmartwiona poszłam na przystanek, pilnując portfela jak oka w głowie. Pojechałam autobusem do sąsiedniej wsi. Zastanawiałam się, co zrobię z nim, jeśli nie znajdę tam właścicielki. Ostatecznością byłoby oddanie go policji. W drugiej wsi pod numerem 89 stał mały domek, z ślicznym, zadbanym i zielonym podwórkiem.
Kiedy zapukałam do drzwi, otwarła mi miła staruszka, która na widok portfela tak się ucieszyła, że się popłakała. Podziękowała mi i powiedziała, że w środku znajdowała się większą część jej oszczędności i musiała go tam zgubić, kiedy szła przez las na przystanek, by pojechać do banku je wpłacić. Staruszka ucieszyła się także na widok listu, który był w środku. Kiedy piłyśmy razem herbatkę opowiedziała mi, że napisał go dla niej jej zmarły mąż kilkadziesiąt lat temu.
W liście opowiadał o nowym domu, który dla nich wybudował i że czeka na jej wprowadzkę do niego. Pokazała mi nawet zdjęcie z dnia, w którym to w końcu nastąpiło. Byłam bardzo szczęśliwa i miło spędziłam z nią czas. Kiedy chciałam wracać, zatrzymała mnie i dała wysokie znaleźne, poprosiła jeszcze, żebym wpadała częściej, by porozmawiać przy herbacie. Odpowiedziałam, że z miłą chęcią wpadnę i pobiegłam na przystanek by wrócić do domu. To był długi i męczący dzień, ale zrobiłam dobry uczynek i jeszcze zyskałam nowa znajomą. Czułam się bardzo szczęśliwa, widząc łzy wzruszenia w oczach starszej pani.