Byłem już niedaleko celu. Po minięciu wału przeciwpowodziowego zobaczyłem prostą drogę do jednego z moich ulubionych miejsc.
Chcąc trochę odpocząć od miejskiego zgiełku, udałem się na przejażdżkę rowerową. Od razu gdy wyruszyłem, poczułem promienie słońca na swoich rękach. Mój plan był prosty, pojechać
na jedną z plaż położonych przy rzece Dunajec i odpocząć podziwiając przyrodę.
Mijając znajome mi zabudowania, postanowiłem zmienić nieco kierunek mojej trasy i jechać przez Klikową. Tak też zrobiłem i w tym kierunku się udałem; po drodze mijałem dość stare, drewniane domy
z kwiatami w ogrodzie. Na drzewach gościła zieleń, tak długo wyczekiwana, gdy Tarnów spoczywał pod białym puchem.
Mógłbym tak jechać bez końca. Zjeżdżając z drogi udałem się wzdłuż wału, który akurat był odnawiany, przejechałem kładką nad rzeką Białą i jadąc przez ulicę Chemiczną obserwowałem infrastrukturę przemysłową Azotów. Nie wiedzieć dlaczego, ale bardzo lubię industrializm. Po zatrzymaniu się, skierowałem swe oczy w stronę wysokich kominów EC2 – zostały wzniesione w połowie lat 50. XX wieku, które dumnie górują nad Mościcami. W gęstych zaroślach usłyszałem śpiewy ptaków. Chcąc bliżej się im przyjrzeć, podszedłem do jednego z niewysokich drzew i na linii moich oczu zobaczyłem gniazdo z malutkim ptaszkiem w środku. Widząc lekko żółte umaszczenie pośród szarego puchu, mogę stwierdzić, że jest to sikorka, choć pewny nie jestem.
Byłem już niedaleko celu. Po minięciu wału przeciwpowodziowego zobaczyłem prostą drogę do jednego z moich ulubionych miejsc. Sprawnie mijając kałuże, jechałem wzdłuż zielonych pól, które niebawem będą złocistymi łanami zbóż. Jakże są one wdzięcznym obiektem do fotografowania.
Przystanąłem u mocno oberwanego przez wielką wodę brzegu, dość wysokiego; bo miał około 6 metrów; pośród rażących mnie promieni słonecznych. Starałem się nacieszyć widokiem spokojnej na tym odcinku tafli wody.
Miałem na tyle szczęścia, że niedaleko mnie przepływał śnieżnobiały łabędź, który rozłożył skrzydła, lecz w tej pozie nie udało mi się go uchwycić. Kontynuując swój odpoczynek, do którego wystarczy mi tylko kontakt z naturą i możliwość prowadzenia monologu z samym sobą, obserwowałem okolicę, niby dobrze mi znaną, lecz za każdym razem inną. W wodzie refleksy zmierzającego ku zachodowi słońca urokliwie komponują się, z dopiero co kwitnącą zielenią drzew i krzewów. Na zachodnim niebie widnieją gęsto kłębiące się chmury, na wschodzie zaś chyba zanosi się na deszcz. W oddali szumiący stopień spiętrzający, na którym za niedługo powstanie mała elektrownia wodna. Gdzieniegdzie widziałem wędkarzy – może jest to plan na kolejną wycieczkę? Tak niewiele mi wystarczy do odetchnięcia i nabrania sił. Tylko ja i moje myśli, w zieleni przy szumie wody.
Najczęściej przebywając w takich okolicznościach przyrody nasuwa mi się refleksja –wystarczy na chwilę zatrzymać się i wyciszyć, tak aby nikt nam nie przeszkadzał, a dostrzeżemy piękno otaczającego nas świata, jaki stworzył Bóg.