Kochała Kościół, siostry, świeckich, zgromadzenie, do którego wstąpiła w wieku 14 lat. Dębica wspominała śp. Matkę Celinę Czechowską.
Wspomina także chwile wspólnych rozmów z matką Celiną, kiedy już nie była przełożoną. - Zawsze z matczyną troską pytała o moje życie, działalność, była ciekawa co w szkole. Ciągle narzekałem, a zawsze mi mówiła, żebym nie narzekał, bo ona się będzie modlić i na pewno wszystko się uda. Musiała gorąco się modlić, bo wszystko, co w życiu robię, to mi się udało - uważa Paweł Adamek.
10 lat cierpienia
Relacja wyjątkowo bliska zawiązała się między matką Celiną a ks. prał. Józefem Doboszem, wieloletnim proboszczem parafii Miłosierdzia Bożego w Dębicy. Był jej nieustannym towarzyszem, łączyła ich ta sama miejscowość pochodzenia, a także swoiste pokrewieństwo.
- Była mi bliska przez całe życie, z wielu powodów - łączy nas parafia, wspólny kościół, zaborowska nuta i tradycje, a także rodzinne koligacje - mój chrzestny ożenił się z siostrą rodzoną matki Celiny. Była starsza ode mnie o 12 lat i zawsze ją podziwiałem. Pełna pogody ducha, optymizmu, zasadnicza, a przy tym ciepła. Wyjątkowa - wylicza ks. Józef Dobosz.
- Podczas jednego z naszych wspólnych wyjazdów do Warszawy, po odmówieniu Różańca zaczęliśmy rozmawiać na temat sytuacji Kościoła w Polsce. Mówiliśmy o siostrach betankach z Kazimierza Dolnego. Matka Celina bardzo to przeżywała. Jedna z sióstr pochodziła z naszej miejscowości. Znała ją osobiście. Powiedziała do mnie wtedy, że chciałaby przyjąć cierpienie na siebie, żeby za te siostry Pana Boga przepraszać i dokonać ekspiacji. Zaniemówiłem - wspomina kapłan, przeżywając to do dzisiaj, bo ma świadomość, że niedługo po tym matka Celina rozchorowała się. Przyszło 10 lat cierpienia i choroby.
Jest przekonany, że matka Celina swoim cierpieniem pomogła siostrom betankom uporządkować sprawy, a jej rodaczka, która była jedną wśród "zbuntowanych sióstr", została wybrana matką generalną zgromadzenia.
Sercanin ks. Józef Gaweł uważa, że była prawdziwą matką o maryjnych cechach osobowości. - Wpatrzona w Matkę Bożą szła za Nią, postępowała jak Ona, była prawdziwą służebniczką - podkreśla kapłan, wskazując na podobieństwo ich młodego wieku, na ich życie, które było ciągłym fiat i znaczenie ich cierpienia w dziele odkupienia.
Każdy, kto znał matkę Celinę, coś osobiście jej zawdzięcza - a to uśmiech, którym zbliżała ludzi do siebie, ważną rozmowę, dobrą radę, skuteczną modlitwę. Ponoć miała całą listę tych, za których się modliła.
O matce Celinie Czechowskiej będzie można także przeczytać w jednym z najbliższych numerów tarnowskiego wydania papierowego "Gościa Niedzielnego".