Diecezja na wakacje. „Piękny i straszny! Ale jak woda na nas, to my na wodę” – opowiadał jeden z betoniarzy pracujących przy budowie zapory w Czchowie.
Najbardziej spektakularny spływ Dunajcem, zaczyna się w Sromowcach Niżnych. My jednak zaczynamy go na 67. kilometrze. Jako że kilometraż rzek liczy się od ujścia w górę rzeki, ten 67. kilometr wypada w okolicy Czchowa. Tu sztuczny zbiornik, jakim jest Jezioro Czchowskie, wieńczy zapora z elektrownią wodną. – To zapora ziemna, która ma betonowy płaszcz. Jej budowa zaczęła się przed II wojną światową, ale wtedy zapory nie ukończono – opowiada Janusz Flakowicz, przewodnik i regionalista z pobliskiego Zakliczyna. Jezioro Czchowskie jest zbiornikiem wyrównawczym dla Jeziora Rożnowskiego. – Kiedyś był tu piękny przełom Dunajca, ostatni z czterech na tej rzece. Zostały dwa: pieniński i zielony przełom tylmanowski, zwany przez kajakarzy Szachownicą Tylmanowską. Dwa już nie istnieją: rożnowsko-czchowski i wcześniejszy czorsztyński – mówi Flakowicz. Oba zalano z tych samych względów – konieczności utworzenia zbiorników na Dunajcu, który powodował znaczne szkody w czasie powodzi. – Kiedy w 1997 roku otwierano zbiornik w Czorsztynie, planowano, że będzie napełniany w półtora roku. Niedługo potem przyszła katastrofalna powódź, zwana w Polsce powodzią tysiąclecia, i zbiornik w Czorsztynie napełnił się w półtora tygodnia – dodaje. Zanim po II wojnie otwarto zbiornik czchowski, zdarzało się, że wylane wody Dunajca były nawet na Rynku w Zakliczynie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.