W kościele pw. św. Wawrzyńca w Biegonicach uczczono św. Kingę i 10 sióstr rodaczek obchodzących w tym roku jubileusze i rocznice życia w swoich zgromadzeniach.
W 1269 roku Kinga ufundowała w Biegonicach parafię, którą erygował biskup krakowski. Dzięki księżnej powstał tutaj pierwszy kościół pw. św. Wawrzyńca.
Podczas najazdu tatarskiego świątynia została zniszczona, dlatego w 1287 roku Kinga funduje budowę nowego domu Bożego. Na dawnym grodzisku na Winnej Górze powstała jej staraniem kaplica bł. Kunegundy.
Założony przez późniejszą klaryskę klasztor w Starym Sączu wspierał utrzymanie biegonickiej parafii, a siostry przez kilka wieków miały przywilej mianowania tutaj proboszczów.
- Historia pokazuje, że nasza parafia wiele zawdzięcza św. Kindze i siostrom klaryskom, dlatego chcieliśmy by święta była wśród nas obecna w znaku relikwii - mówi ks. proboszcz Piotr Lisowski. Uroczystego wprowadzenia relikwiarza dokonał 10 sierpnia ks. inf. Adam Kokoszka.
Procesja z relikwiami św. Kingi.Podczas Mszy św. dziękowano nie tylko za opiekę księżnej - klaryski, ale także za siostry zakonne pochodzące z biegonickiej parafii. Na Eucharystii miało ich być 10, ale nie wszystkie mogły przyjechać.
Wśród obecnych były jubilatki: s. Celina Kądziołka, obchodząca 75 lat życia w zgromadzeniu sióstr felicjanek oraz s. Maria Witowska, szarytka, od 50 lat w zagromadzeniu. Razem z nimi kolejne rocznice życia konsekrowanego obchodziły Manfreda Kościsz, Barbara Waligóra, Maria Kołodziej, Stanisława Homoncik, Sylwia Chruślicka, Ksaweriana Chruślickia, Agata Wójcik i Marta Szkarłat.
- Siostry dają dziś przykład wierności i wytrwałości, zwłaszcza młodym, którym obecnie trudno podejmować wiążące na całe życie decyzje. Siostry, motywowane miłością, całe swoje życie oddały Chrystusowi, bo wiedziały, że to jest jedyna droga do szczęścia na ziemi i wieczności - mówił w homilii ks. inf. Kokoszka.
Modlitwie przewodniczył ks. inf. Adam Kokoszka.Brylantowa jubilatka felicjanka s. Celina Kądziołka podkreśla, że nie była to droga usłana różami. - Było wiele trudnych doświadczeń, ale Pan Bóg nigdy nie daje więcej, niż człowiek potrafi znieść. Dlatego wytrwałam w zgromadzeniu aż dotąd. Bóg daje siłę, nawet dzisiaj, bo codziennie obieram ziemniaki w kuchni w naszym domu prowincjalnym - śmieje się siostra mająca 93 lata.
Chór Zew Gór z Łącka śpiewa dla sióstr.Młodsza od niej stażem zakonnym i wiekiem szarytka s. Maria Witowska przeżyła 50 lat w zgromadzeniu jako pielęgniarka. - Nasza posługa nie jest łatwa. Dlatego potrzebujemy pomocy z Góry. Bez modlitwy się nie da. Jak jest codzienna Msza św., adoracja, to człowiek ma siłę do zobaczenia w innych Chrystusa i podania Mu pomocnej dłoni - mówi s. Maria.
Kolejnych jubileuszy siostrom życzyli nie tylko księża, ale także świeccy, oraz chór Zew Gór z Łącka, który wyśpiewał do jubilatek koncert pieśni sakralnych.