Na Góry Jamnickie wyszli uczestnicy Drogi Krzyżowej, którą od 8 lat prowadzą w tym miejscu w intencji trzeźwości.
Nabożeństwo odbyło się 28 sierpnia. To już 8. edycja tego wydarzenia, które do Jamnicy przyciąga nie tylko diecezjan, ale również górali z Podhala.
W drodze krzyżowej na Góry Jamnickie udział biorą zarówno osoby, których problem alkoholizmu dotyka bezpośrednio, jak i ci, którzy chcą wspierać uzależnionych swoją modlitwą.
Inicjatywa odbywa się pod szyldem Wydziału Duszpasterstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych naszej diecezji. Pomysł na nią zrodził się w głowach ks. Zbigniewa Guzego, dyrektora wydziału i Jarosława Michalika, mieszkańca Jamnicy. Celem drogi krzyżowej, obok modlitwy, jest propagowanie trzeźwości i danie świadectwa.
- Ja na przykład nie wiedziałem do kogo się zwrócić, gdzie się zwrócić, gdy przed kilkunastoma laty szukaliśmy razem z żoną pomocy. Internet jeszcze tak nie hulał, że tak powiem, jak teraz. A najlepsze jest naoczne danie świadectwa. Możliwe jest wtedy usłyszenie tego, zobaczenie, „dotknięcie”, porozmawianie - tłumaczy Michalik. Z tego względu podczas nabożeństwa swoimi świadectwami dzielą się trzeźwi alkoholicy i osoby współuzależnione. Po Mszy świętej przy krzyżu na Górach Jamnickich, która wieńczy Drogę Krzyżową, można też porozmawiać, zaczerpnąć wiedzy i informacji od tych, którzy są już bardziej oswojeni z programem wychodzenia z nałogu.
W tym roku uczestników nabożeństwa prowadził w rozważaniach przykład życia i słowa bł. kardynała Stefana Wyszyńskiego, jednego z największych apostołów trzeźwości naszego narodu. Drodze krzyżowej przewodniczył o. Paweł Berwecki, pracujący obecnie w słynącym z licznych ślubowań trzeźwości klasztorze jezuitów na Górce w Zakopanem. Poza modlitwą dla uczestników przygotowano również piknik rodzinny, na którym dzięki uprzejmości Koła Gospodyń Wiejskich serwowano pierogi, placki i inne pyszności.
Alkohol, choć wciąż często lekceważony, może być powodem wielkiego bólu. Jak mówi Jarosław Michalik, gdy pojawia się uzależnienie, cierpią wszystkie sfery życia. - Wszystko: rodzina, duchowość, Kościół, sprawy religijne, sprawy zawodowe, sprawy osobiste - wszystko. Każda jedna płaszczyzna leży, jest podporządkowana danemu uzależnieniu czy to jest alkohol, czy to są narkotyki, czy to jest hazard. Osoba uzależniona skupia się wyłącznie na zaspokajaniu swojego uzależnienia, swojego głodu i tylko tym żyje. Nie liczy się dla niego żadna miłość, żadna rodzina. Przynajmniej ja tak miałem i z tego co słyszę już od kilkunastu lat to wszyscy tak mamy. Wszystkie osoby uzależnione są ograniczone tylko do swojego uzależnienia – tłumaczy Jarosław Michalik. Na szczęście można próbować im pomóc.