W Piwnicznej-Zdroju 29 września odbyło się posłanie misyjne ks. Tomasza Kuliga do Boliwii. Wszystko zaczęło się od połknięcia termita.
Uroczystości w piwniczańskim kościele parafialnym przewodniczył pasterz Kościoła tarnowskiego bp Andrzej Jeż. To on w święto Archaniołów nałożył krzyż misyjny i posłał ks. Tomasza Kuliga do pracy w Boliwii. Kapłan wyjedzie na misje 18 października.
W wydarzeniu wzięli liczny udział kapłani, m.in. koledzy rocznikowi ks. Tomasza, których patronem jest św. Michał Archanioł, przedstawiciele parafii z Czarnej i św. Pawła Apostoła z Bochni, gdzie posługiwał jako wikariusz, a także animatorzy misyjni i członkowie Wolontariatu Misyjnego, parafianie i jego rodzina. Wszystkich w piwniczańskiej wspólnie Kościoła, na skraju Rzeczypospolitej, pośród gór nadpopradzkiego Beskidu powitał miejscowy proboszcz ks. Krzysztof Czech. - Dziękujemy Bogu za ciebie i twe ewangeliczne serce. Jesteśmy i będziemy z tobą - zapewniał tutejszego rodaka.
Biskup w homilii mówił o działaniu aniołów w życiu ludzi, ich opiece nad nami i bliskości. Tłumaczył, że aniołami dla siebie stajemy się także my, kiedy troszczymy się o innych, męża, żonę, dzieci, rodziców, dziadków, starszych, schorowanych, bliźnich. - Można powiedzieć, i to bez patetycznej przesady, że ten, kto niesie innym Ewangelię, Ewangelię Chrystusa, także jest aniołem, czyli Bożym posłańcem - mówił, nazywając takim ks. Tomasza.
- Przyjmujesz krzyż misyjny. Nigdy nie będziesz dźwigał tego krzyża osamotniony, wszak będzie przy tobie Chrystus, a tam, gdzie jest obecny Chrystus, jest obecny cały Kościół - przypomniał bp Andrzej Jeż, zauważając, że ks. Tomasz zawiezie do Boliwii także doświadczenie Kościoła tarnowskiego, bogactwo wiary i pobożności swojej rodzimej diecezji, tutejszą gorliwość kapłańską, a to - jak dodał biskup - procentuje wszędzie, we Francji, Niemczech, Skandynawii, Hiszpanii, Kazachstanie, w Republice Środkowoafrykańskiej, w Czadzie, Kongo, Boliwii i Peru.
Ks. Tomasz jest 15. księdzem diecezji tarnowskiej posłanym do Boliwii na przestrzeni 29 lat i 150. wyjeżdżającym do pracy poza Europę. Beata Malec-Suwara /Foto GośćWikariusz biskupi ds. misji ks. Krzysztof Czermak wyliczył, że ks. Tomasz jest 150. kapłanem diecezji tarnowskiej, który wyrusza poza kontynent europejski, by głosić Ewangelię, a 15. posłanym na przestrzeni 29 lat do Boliwii. Pierwszy kapłan z diecezji tarnowskiej wyjechał do tego kraju w 1993 roku. Obecnie pracuje tam 5 tarnowskich księży, m.in. obecni w Piwnicznej ks. Radosław Słowik i ks. Tomasz Fajt.
- Chcę was przeprosić, że ta uroczystość tak bardzo skupia się na mojej osobie, tymczasem to wielkie święto Kościoła tarnowskiego, który dzieli się ze światem kolejnym darem swojej wiary. Dlatego to właśnie we wspólnocie Kościoła uwielbiam Boga, że to właśnie ja mogę zanieść wiarę naszych ojców i naszą na boliwijską ziemię - mówił ks. Tomasz Kulig, dziękując wszystkim, którzy troszczą się o niego, wspierali w drodze na misje, formowali jego wiarę i mieli na nią wpływ. To wszystko zabierze ze sobą, a to z czym tam jedzie jest najważniejsze.
- Wiele osób w ostatnim czasie gratulowało mi odwagi, a ja wierzę, że misjonarzowi nie tyle potrzeba odwagi, co wiary. Potrzeba mu wiary, aby dobrze znał Tego, za którym idzie i którego będzie głosił. Kto ma wiarę, ten się nie boi, bo idzie za Barankiem, którego dobrze zna - dodał, prosząc o odwagę dla swoich rodziców.
Rodzice nowo posłanego misjonarza przyznają, że nie byli zaskoczeni decyzją ich syna. Spodziewali się jej. Widzą w tym konsekwencję jego życiowych wyborów. On prosił o odwagę dla nich. Beata Malec-Suwara /Foto GośćOni sami przyznają, że nie byli zaskoczeni decyzją ich syna. Spodziewali się jej. Widzą w tym konsekwencję jego życiowych wyborów. Myśl o wyjeździe na misje pojawiła się u niego już dawno. Kiedy wstąpił do tarnowskiego seminarium, wiedział już, że chce zostać misjonarzem. Nawet brał pod uwagę wstąpienie do jakiegoś zakonu misyjnego.
- Pamiętam, jak byłem może w drugiej albo trzeciej klasie, a rekolekcje szkolne prowadził ks. Marek Krysa ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. W pewnym momencie wziął coś niewielkiego do ręki, powiedział, że to jadalne i zapytał, kto byłby odważny to zjeść. Zgłosiłem się. Okazało się, że to był termit. Wedy wszystko zaczęło mnie boleć, myślałem, że umrę. Wiele lat później pomyślałem, że ten termit drążył we mnie od tej pory i pracował - wspomina ks. Tomasz.
Kapłanem jest od 4 lat. W seminarium należał do Ogniska Misyjnego, był na stażu w Peru, wyjeżdżał na misyjne oazy. Uważa, że to właśnie to środowisko i doświadczenie, otwartość misjonarzy świeckich, zakonnych i kapłanów, rodzinna atmosfera, jaką wokół siebie tworzą, sprawiła, że chciał być jak oni. Te lata pozwoliły mu w sobie skorygować pewne wyobrażenia, przyzwyczajenia, możliwości. - Uświadomiłem sobie to niedawno, że na stażu w Peru 2014 roku zobaczyłem, czego mi jeszcze brakuje, nad czym powinienem jeszcze popracować, co zweryfikować, ale też dostrzegłem, że tam jestem potrzebny i ludzie czekają na nas. Dobrze jest to usłyszeć. To po ludzku daje siłę do działania. Dziękuję Panu Bogu i za to - dodaje nowo posłany misjonarz.