W bazylice św. Małgorzaty w Nowym Sączu 13 listopada biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz pobłogosławił tablicę upamiętniającą ks. ppłk. Andrzeja Niwę.
W bazylice św. Małgorzaty w Nowym Sączu 13 listopada dokonano uroczystego odsłonięcia tablicy upamiętniającej ks. ppłk. Andrzeja Niwę, byłego wikariusza tej parafii, jednego z 33 kapelanów katyńskich, zamordowanego w 1940 roku w Charkowie. Tablicę pobłogosławił biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz. On także przewodniczył Mszy św. w wojskowej oprawie z udziałem służb mundurowych, kompani reprezentacyjnej i orkiestry reprezentacyjnej Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, oraz wygłosił homilię.
Mszę św. wraz z biskupem celebrował m.in. kustosz sanktuarium Przemienienia Pańskiego ks. prał Jerzy Jurkiewicz, ks. płk. SG Zbigniew Krępa, ksiądz proboszcz Jerzy Borczewski z Pogórskiej Woli, gdzie krótko proboszczem był ks. Andrzej Niwa, oraz reprezentujący jego rodzinę ks. Marcin Niwa.
Eucharystia pod przewodnictwem bp. Wiesława Lechowicza. Beata Malec-Suwara /Foto GośćUczestniczyli w niej także inni członkowie rodziny ks. Andrzeja - jego siostrzenica Maria Dubrawska z wnukiem i bratanek Wiesław Niwa z bliskimi. Wzięło w niej udział wielu sądeczan, a także młodzież z sądeckich szkół wraz z pocztami sztandarowymi, z Ropczyc, Dębicy i Rdziostowa.
W Mszy św. uczestniczyła kompania reprezentacyjna Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, poczty sztandarowe służb mundurowych i szkół z Nowego Sącza, Rdziostowa, Ropczycy i Dębicy, a także licznie zebrani sądeczanie oraz rodzina ks. Andrzeja Niwy. Beata Malec-Suwara /Foto GośćBiskup Wiesław Lechowicz, nawiązując do liturgii Słowa, przywoływał w homilii liczby chrześcijan prześladowanych za wiarę. Tylko w XX wieku za wiarę w Chrystusa śmierć poniosło aż 45 mln chrześcijan. W tym gronie są również kapłani. - Tych podczas II wojny światowej zginęło ok. 3 tys. Oczywiście nie wszyscy ginęli z tego względu, że byli duchownymi, ale wielu z nich właśnie z powodu, z powodu swojej misji i posługi - zauważył hierarcha.
Przywołał wiele faktów z życia ks. ppłk. Andrzeja Niwy. Przypomniał, że urodził się 26 listopada 1900 roku w Chechłach koło Ropczyc, jako jeden z ośmiorga dzieci rolników, Jana i Antoniny. 29 czerwca 1923 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa tarnowskiego Leona Wałęgi.
Od sierpnia 1923 roku przez cztery lata był wikariuszem parafii św. Małgorzaty w Nowym Sączu. Pracował później w Łącku, Krużlowej i Uściu Solnym, przez krótki czas był proboszczem w Pogórskiej Woli. 1 lutego 1931 roku otrzymał powołanie do służby czynnej w Wojsku Polskim. Został kapelanem batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza „Sienkiewicze” w Sienkiewiczach wchodzącym w skład Brygady KOP „Polesie”.
1 grudnia 1931 roku mianowano go administratorem parafii wojskowej w Prużanie na Polesiu. Od 16 maja 1936 roku był proboszczem parafii wojskowej w Ostrowie Wielkopolskim, a 27 lipca 1939 roku objął stanowisko proboszcza wojskowej parafii w Tarnowie.
Nie jest znany jego przydział we wrześniu 1939 roku. Udając się z żołnierzami na Wschód, wstąpił do rodzinnej wioski. Stryj go prosił usilnie: "Andrzej, nie jedź, zostań". On tylko odpowiedział: "Gdzie owce, tam i pasterz musi".
Wraz z żołnierzami został wzięty do niewoli sowieckiej. Był więziony w Złoczowie i Starobielsku. Między 5 kwietnia a 12 maja 1940 roku, na podstawie wykazu NKWD sporządzonego w Moskwie, został przekazany do dyspozycji naczelnika Zarządu NKWD Obwodu Charkowskiego i tam został zamordowany. Ciało kapłana wrzucono do dołu śmierci w Piatichatkach pod Charkowem.
Ks. Andrzej Niwa wspólnie z czterema innymi kapelanami wojskowymi więzionymi w Starobielsku w okresie wielkanocnym 1940 roku poprzez sakrament pokuty przygotował na śmierć ponad 3 tys. polskich oficerów. Beata Malec-Suwara /Foto GośćW liście do rodziny z 11 stycznia 1950 roku biskup polowy Wojsk Polskich Józef Gawlina nazwał go jednym z najlepszych księży kapelanów wojskowych. - Zawsze pamięć o wujku była w rodzinie i nikt nie skrywał Katynia. Kiedy wojna się zaczęła, miałam dwa latka, więc znam go tylko z opowiadań. Mam w domu dużo jego zdjęć i dokumentów. Dziadkowie zawsze mówili, że Jędruś wróci. Moja mam po wojnie nie krępowała się mówić, że Ruscy zabili jej brata i to chyba cud był jakiś, że za to nie spotkała ją żadna restrykcja - mówi Maria Dubrawska, siostrzenica ks. Andrzeja Niwy.
Dziś ks. Andrzej Niwa jest jednym z kandydatów do przygotowywanego procesu beatyfikacyjnego męczenników Wschodu. - Mamy nadzieję, że wierni z Sądecczyzny wyproszą swoją modlitwą łaskę beatyfikacji dla ks. Andrzeja i pozostałych kapelanów katyńskich - mówił dr Łukasz Stefaniak, prezes Stowarzyszenia "Pamięć Kapelanów Katyńskich", przypominając za księdzem biskupem, że sądecka bazylika była jego pierwszą parafią, a tę nierzadko kapłani traktują jak swoją pierwszą miłość. - Miał tu swoich znajomych, w Nowym Sączu, Rdziostowie, Chełmcu i innych pobliskich miejscowościach. Na pewno wielu z waszych przodków zetknęło się z ks. Andrzejem Niwą, być może w starych albumach są zdjęcia, albo rodzinne wspomnienia, które są dla nas bardzo cenne w kontekście wspomnianego procesu beatyfikacyjnego, o który się modlimy i o tę modlitwę was również prosimy - dodał.
Mówił, że rola ks. Andrzeja Niwy w Starobielsku była ogromna. - Wspólnie z czterema innymi kapelanami wojskowymi w okresie wielkanocnym 1940 roku poprzez sakrament pokuty przygotował na śmierć ponad 3 tys. polskich oficerów. Ks. Andrzej Niwa to jeden z ostatnich rekolekcjonistów Starobielska. W duchu chrześcijańskiej miłości otworzył wielu bramę do nieba - uświadamiał.
Dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tej uroczystości, a także donatorom tablicy - rodzinie Koralów i przedsiębiorcom z Podkarpacia.