Przynajmniej raz w roku gromadzi się na wspólnej modlitwie za żyjących i zmarłych miłośników niezależnego radia.
Od 15 lat ks. prał. Ryszard Piasecki gromadzi przy parafii św. Jadwigi w Dębicy amatorów krótkich fal radiowych.
- Mamy pod koniec listopada Mszę św. z wypominkami, w których przywołujemy zmarłych krótkofalowców, ale też modlimy się za żyjących. Po Eucharystii na plebanii odbywa się spotkanie amatorów krótkiej fali - mówi ks. Piasecki.
Na modlitwę i spotkanie przyjechali mieszkańcy Dębicy, ale również Tarnowa i okolic.
- Krótkofalarstwem zająłem się w latach 70. ubiegłego wieku. Przeczytałem wówczas artykuł w „Świecie Młodych” o klubie krótkofalowców w Piekarach Śląskich. Tak się zafascynowałem tym tematem, że postanowiłem zostać radiowcem. Później dowiedziałem się, że w Dębicy istniał klub krótkofalowców. Na pierwszym spotkaniu nie mogłem się napatrzyć na całą maszynerię radiową, na różne urządzenia, kable, mierniki…, ale z czasem wszedłem w krótkofalarstwo i stałem się częścią globalnej społeczności ludzi korzystających z tej zdobyczy techniki - mówi pan Janusz z Dębicy. Cieszy się, że w ciągu lat udało mu się nawiązać łączność z miejscami, z którymi zwykle się tego nie da zrobić. - To jest pasja, która daje satysfakcję. Ja zajmuję się dalekimi łącznościami. Mam potwierdzenie połączenia m.in. z Koreą Północną, jedną z francuskich i norweskich wysp
Przy kawie i ciastku o krótkich falach i nie tylko...Pan Zbigniew z Tarnowa jest krótkofalowcem już od 49 lat. - Zajmował się tym już mój dziadek przed wojną, później mój ojciec, a po nich ja - opowiada uczestnik spotkania. Z kolei pan Waldek krótkimi falami pasjonuje się od lat 38. - A mnie zmusiła sytuacja, bo krótkofalarstwem zainteresowałem się w stanie wojennym, kiedy wszystkiego brakowało, a ja chciałem mieć kontakt z technicznymi nowościami i nowinkami. I tak trafiłem do dębickiego klubu krótkofalowców - mówi mężczyzna.
- Ja traktuję tę pasję sportowo, biorę udział w zawodach polegających na nawiązaniu jak największej ilości połączeń radiowych w określonym czasie. Ponadto interesuję się dalekimi łącznościami. Mam potwierdzone kartami połączenia z 336 krajami, a liczba połączeń wynosi już 136 tys. 500. Krótkofalarstwo okazuje się niezwykle potrzebne, kiedy zawodzi inna łączność np. podczas katastrof. Kiedy nawiedziła nas powódź tysiąclecia, mogłem poprzez kolegów pomóc mojej córce, która wówczas studiowała w zalanym wodą Wrocławiu. Krótkofalarstwo to szansa na poznanie ludzi niezależnie od miejsca zamieszkania, rasy, poglądów, wyznawanej religii. Ta pasja łączy ponad podziałami - mówi pan Zbigniew.
Spotkanie krótkofalowców.Panowie podkreślają, że w rozmowach krótkofalowców nie porusza się tematów politycznych i religijnych. - Dlatego mogły się odbywać na przykład zawody palestyńsko-izralelskie, kiedy trwała wojna między tymi krajami. Dzisiaj jednak polityka próbuje nas dzielić, bo jedne z polskich zawodów zostały ostatnio odwołane, by nie uczestniczyli w nich Rosjanie - dopowiada pan Zbigniew. - My nie widzimy twarzy ludzi, z którymi nawiązujemy łączność. To może być nawet król Juan Carlos czy król Jordanii. Zwracamy się do siebie po imieniu, jesteśmy kolegami. Fale nas łączą, a nie dzielą - podkreśla pan Waldek.