W styczniu 1865 roku na plebanii w Pisarzowej zginęła gospodyni plebańska Agnieszka Kociołkowska. Wydarzenie oficjalnie do dziś nie zostało wyjaśnione.
Historię tę, która wydarzyła się naprawdę 157 lat temu, spopularyzował znany kiedyś pisarz Jan Dobraczyński. W "Kościele w Chochołowie" Dobraczyński opowiada, że na plebanii ginie gospodyni Kociołkowska, zamordowana po to, żeby nie oddała swoich oszczędności na świątynię w Chochołowie. W Chochołowie, bo pisarzowianie mieli znać ks. Blaszyńskiego z Sidziny, do którego jeździli się spowiadać, a ks. Blaszyński z Chochołowa pochodził. Tyle fikcja Dobraczyńskiego.
W rzeczywistości Kociołkowska ginie na plebanii, a władze austriackie aresztują za to ks. Franciszka Najducha, proboszcza pisarzowskiego. W jego winę część ludzi wierzy, większość jednak nie daje temu wiary, niemniej jednak w świadomości społecznej i historycznej odciska się to wydarzenie bardzo mocno. Śledztwo niczego nie wykazuje, bo po wielu miesiącach od aresztowania ks. Najduch umiera w więzieniu. Na łożu śmierci, być może powodowany wyrzutami sumienia, do zabójstwa przyznaje się niejaki Józef Uryga. Był on człowiekiem z dworu. Jeśli dokonał zabóstwa, to tłumaczy się to tym, że być może za to, że ks. Najduch upominał kolatora Brunickiego, między innymi z powodu tego, że ten nie wywiązywał się ze swych obowiązków. Może zatem by uciszyć księdza, na polecenie dworu Uryga morduje gospodynię Kociołkowską? Ludzie uważali, że tragiczna i niezawiniona śmierć gospodyni, niesłuszne uwięzienie księdza i jego śmierć, położyły się cieniem na historii wsi i odcisnęło to piętno na jej mentalności. - Sądzę, że w świadomości zbiorowej na długie pokolenia, niczym kod genetyczny, utrwalają się przeżycia z przeszłości – mówił kiedyś "Gościowi" emerytowany proboszcz z Pisarzowej ks. Adam Gul.
W miesiącu styczniu 1865 zły człowiek w niedzielę przed czy podczas sumy poderżnął gardło gospodyni ks. Najducha plebana w Pisarzowej. Sąd czyni poszukiwania i indagację (śledztwo) – przyaresztowali chłopa Urygę i ks. plebana samego o przyczyny poderżnięcia. Dalszy ciąg indagacji i poszlak okaże, kto zbrodniarzem - notuje w kronice parafialnej sąsiednich Ujanowic proboszcz parafii ks. Mikołaj Głombiński.
Rozwija tę krótką notatkę w 1979 roku ks. Bernardyn Dziedziak, ówczesny proboszcz z Ujanowic, jak pisze, czując się w obowiązku dopisać epilog tej historii.
Otóż aresztowanego Urygę Józefa, kawalera lat 26 liczącego, wnet wypuszczono z więzienia, gdyż śledztwo prowadzono stronniczo i tendencyjnie, aby całą winę zamordowania gospodyni plebańskiej przerzucić na księdza plebana Franciszka Najducha – jak to widać z fragmentów odpisu akt śledczych sądowych odnoszących się do tego procesu - pisze ks. Dziedziak.
Poza dworem, który miał ogromne pretensje do ks. Najducha, część mieszkańców także nie darzyła księdza sympatią, toteż trudno było znaleźć ludzi, którzy wzięliby ks. Najducha w sprawiedliwą obronę.
Ze zmartwienia i wycieńczenia pobytem w więzieniu zmarł w więzieniu 8 grudnia 1865 r. Fakt jego śmierci i uczciwego pogrzebu podaje do wiadomości urzędowe czasopismo Konsystorza Biskupiego w Tarnowie "Currenda". Według władzy diecezjalnej ks. pleban Franciszek Najduch niewinnie cierpiał. Takąż też była i ogólna opinia mieszkańców Pisarzowej, że zbrodni zamordowania gospodyni plebanii Agnieszki Kościałkowskiej dopuścił się Uryga Józef, parobczak, sąsiad bliski plebanii - dodaje ks. Dziedziak.