Przez 14 lat na obozie tym było 900 uczestników, a 300 nauczyło się jeździć od zera. Najważniejsze jest jednak niewidoczne dla oczu.
Parafia pw. Ducha Świętego w Mielcu od 14 lat organizuje obóz narciarski. W tym roku, podobnie jak w kilku minionych latach, 6 dni prawie 140 uczestników spędziło na stokach narciarskich w Tyliczu. - Ja szczerze i głęboko podziwiam organizatorów, bo obóz narciarski to jest ogromne wyzwanie. Wiem co mówię. To jest duży kłopot, który trzeba sobie wziąć na głowę i plecy. Znacznie łatwiej zorganizować letni obóz wędrowny. Narty wymagają ogromnej uwagi, zachowywania wszelkich zasad, szczególnie bezpieczeństwa, zasad przygotowania przed wyjazdem na stok, więc trzeba mieć wielką odwagę, by dużą grupę brać na narty - mówi Wiktor Rusiniak z pobliskiego Powroźnika, instruktor narciarski.
Mielecką grupę tworzyły dwa obozy. - Jeden to zorganizowany z projektu samorządowego obóz dla dzieci z niezamożnych rodzin. Drugi to grupa parafialna dzieci i młodzieży, ale też rodzin z naszej wspólnoty - mówi Urszula Malińska, która od 14 lat pomaga organizować obozy.
Wszyscy uczestnicy obozu posiadali plastrony, kamizelki z wizerunkiem kościoła pw. Ducha Świętego w Mielcu i napisem "Tchnienie". Grzegorz Brożek /Foto GośćZdaniem proboszcza parafii ks. Waldemara Cioska z nartami wiążą się dwa niebezpieczeństwa. - Pierwsze, że jak ktoś załapie narty, to będzie jeździł do końca życia, bo to sport uzależniający. Drugie, że to sport niestety kosztowny. Sześciodniowy wyjazd, w czasie którego mamy dobre warunki noclegowe, codziennie po 6 godzin korzystamy ze stoków, wyciągów, nie jest tani. Robimy tak. Jest ustalony koszt obozu i prosimy, by uczestnicy zechcieli opłacić jednostkowo połowę. Jeśli ktoś nie ma, to daje tyle, ile ma. I jest dobrze. Mamy też dzieci, które przyjechały zupełnie za darmo - tłumaczy proboszcz. Inicjatywa ma wielu przyjaciół w całym mieście. - Mamy też sponsorów, którzy sami podejmują inicjatywę, by nam pomóc, jak zrobił to ostatnio dr Radosław Swół z Euro-Eko, który z własnej inicjatywy na biznesowym spotkaniu zorganizował aukcję prac, by wesprzeć organizację obozu - informuje s. Marta Poświatowska werbistka z Mielca.
Obóz cieszy się taką renomą w Mielcu, że zapisy trwają dosłownie chwilę. W Tyliczu pod stokiem grupa wynajmuje dużego okrąglaka, gdzie ma swoją narciarską bazę. Na miejscu mają do dyspozycji czterech instruktorów narciarstwa, swojego fizjoterapeutę, opiekunów, którzy biorą urlopy, by opiekować się dziećmi i młodzieżą. - Jest wspaniała grupa, wszyscy są za wszystkich odpowiedzialni. Zdarza się, że ktoś ma kłopot na nartach, to zaraz podjeżdża dwóch lepiej jeżdżących z pomocą - opowiada Aleksandra Duszkiewicz, fizjoterapeutka. Wszyscy się znają, a nawet jeśli nie, to rozpoznają się po plastronach z logo parafii i napisem "Tchnienie".
- Choć umożliwiamy atrakcyjne i sportowe spędzenie kilku dni ferii, choć mamy osiągnięcia na polu nauczenia dzieci jazdy na nartach to chodzi nam o coś innego. Gdyby było to jedynie wydarzenie sportowe, to by się nie odbyło. Dla mnie to jest też ewangelizacja - tłumaczy ks. Ciosek.
Ks. Waldemar Ciosek, proboszcz parafii i instruktor narciarstwa zarazem. Grzegorz Brożek /Foto GośćWszystkie bez wyjątku dzieci codziennie uczestniczą w Mszy św. - I co ciekawe nikt nie kręci nosem, nie odwraca się plecami. Jeśli niekoniecznie wszystkie dzieci i młodzież są spod ołtarza, to doceniając to, co robi Kościół, uczestniczy w liturgii, modlitwach w autobusach, bez najmniejszego problemu - przyznaje Urszula Malińska.
- Codziennie na Mszy św. ks. Jarek głosił kazania, i były to dla nas rekolekcje - mówi s. Marta. Ale to nie wszystko. - Zdarzały się i piękne choć trudne spowiedzi młodych ludzi - dodaje ks. Waldemar. No i jest atmosfera, w której chce się żyć, nie tylko od święta, czy od ferii do ferii, ale na co dzień.
W parafii, która uznana została rok temu w ogólnopolskim plebiscycie za najaktywniejszą w Polsce jest wiele podobnych narzędzi ewangelizacji. Jest rowerowa pielgrzymka do Częstochowy, jest wspólne zdobywanie korony gór polskich, są wyjazdy, wyprawy, nie tylko pielgrzymki. - To bardzo przyciąga ludzi. Obóz narciarski przyciąga młodych, starszych coś innego. Parafia pokazuje, że Eucharystia i sakramenty to fundament, podstawa, ale wspólnota materializuje się także poza świątynią. My sami także dzięki temu po zakończonej liturgii nadal czujemy się jak w rodzinie, w której dzieje się wiele rzeczy, które nas dotyczą, które nas interesują - mówi Barbara Tychanowicz, która na obóz przyjechała z rodziną.
Więcej w numerze 5. "Gościa Tarnowskiego" na 5 lutego.