Choć wyróżniają się strojem, dziewczynkom najbardziej podoba się, że nie są w parafii tylko dekoracją.
Rita Kras jest w DSM już dwa lata. Podoba się jej to, że deesemki w kościele nie są przysłowiowymi paprotkami, ozdobą wspólnoty, ale realizują konkretne zadania. – Angażowane jesteśmy do czytania w czasie Mszy św., do śpiewania psalmów, prowadzenia modlitwy. Poza tym mamy swoje akcje, np. kiermasz ciast. To daje poczucie, że jesteśmy zaangażowane w życie parafialne – mówi Rita.
DSM w parafii od paru lat się odbudowuje. Rok temu do formacji zostało przyjętych 7 dziewcząt. W styczniu przyjętych zostało nowych 28 dziewczynek. – Antosia mnie zachęciła. Była wcześniej. Chciała, żebym z nią chodziła na DSM, bo jesteśmy obie także w scholi i jest fajnie, a w DSM też może być − mówi 8-latka Natalka Król. – I jest, bo mamy fajne spotkania. Rozmawiamy o Maryi, ale także o pelerynkach, o medalikach, ale jest też czas na zabawy, mamy imprezy czasami, jakiś karnawał, wyjazdy – dodaje Antosia Broniec.
Spotykają się zawsze w środy. Jest zbiórka, potem uczestniczą w Mszy św. Na zbiórkach zawsze jest dużo do zrobienia. Troszczy się o to m.in. Karolina Stanek, która uczestniczy w zajęciach szkoły przewodniczek. – Ma mnóstwo nowych pomysłów, angażuje się, jest dla dziewczynek starszą koleżanką, w którą są trochę zapatrzone, więc idą za jej pomysłami, zapałem – mówi Barbara Kras, która ks. Kazimierzowi Kruczyńskiemu, opiekunowi DSM, pomaga prowadzić grupę. Poza tym zawsze w pelerynach są obecne na uroczystościach maryjnych, parafialnych. I zawsze mają coś do zrobienia. – Zdarzało się, że kiedyś ich koledzy czynili dziewczynkom zarzuty, że „wy nic, tylko stoicie”. One broniły się, że wcale nie, bo już robią, są aktywne, działają. Staram się, by tak właśnie było – tłumaczy ks. Kazimierz, który podkreśla rolę rodziców w tym, że tak dynamicznie DSM się odradza. – Są życzliwi, wspierający, otwarci, dlatego też możemy taką liczną nową grupę przyjąć do tej służby – mówi.
Deesemek jest już 40. − To procentuje. DSM to wspólnota, która ciągnie dzieci w górę – podkreśla ks. Kruczyński.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się