Gwiazdy uważnie obserwują cudowne widowisko rozgrywające się wśród nas.
Oświetlony obraz przy ołtarzu od którego nie sposób odwrócić mój wzrok. Otoczony złocistymi akcentami które uzupełniają i kreują widok błogosławiący moje zmysły oraz poczucia estetyki. Motyw koloru królewskiego przejawiający się w aspektach wystroju sanktuarium dodają mu ogrom ciepła i uczucia bezpieczeństwa.
W tej chwili oniemienia wydaje mi się że nic nie może położyć kres temu co odczuwam. Pomimo ogromnego skupienia uwagi ulegam. Zaczynam dookoła słyszeć ludzi wychodzących, trzaskających ciężkimi zdobionymi drzwiami kościoła, szurają swoimi wyjściowymi butami, starają się wypowiedzieć jak najwięcej niepotrzebnych słów które gromadziły im się w głowach od ponad godziny. Nie zwracają uwagi na to co przed chwilą miało miejsce.
Majestatyczność sytuacji powoli zanika, jak ogień w świecach gaszonych jedna po drugiej. Widzę twarze ludzi, je wszystkie. Niektórzy jeszcze nie opuścili kościoła, inni dopiero z niego wychodzą. Ludzie stają na dziedzińcu by wymienić się paroma zdaniami. Inni już w swoich samochodach z pełni rozgrzanymi silnikami wyjeżdżają z przykościelnego parkingu. Większość oczu wyraża szczerą nicość. Ich głowa nie zakłócona żadną głębszą myślą. Ich celem jest zapewne dostać się do swojego miejsca zamieszkania i zanurzyć się w tym dobrze im znanym cieple domowego ogniska.
Zmęczenie i obojętność, które w większym lub mniejszym stopniu powodują ich niechęć do otaczających ich egzystencji mają swoje banalne wytłumaczenie. Jest ono takie, że trwa początek marca, parę minut po godzinie dwudziestej. Chłodny jeszcze zimowy wiatr powoduje idące wzdłuż kręgosłupa dreszcze. Wilgoć przeszywa płuca i pozostawia nieprzyjemne uczucie na skórze. Ludzie jedyne co widzą w tym momencie, to wady otaczającej ich scenerii. Ale jeśli wejrzy się odrobinę głębiej, pomyśli się przez chwilę, to znajdzie się to coś. Tym czymś jest piękno, które zauważyć można w każdym aspekcie życia.
Podczas zwykłego wyjścia z kościoła wystarczy spojrzeć w górę. Ujrzysz tam atrakcyjną i wdzięczną wieżę z czerwonymi lampkami. Przypominającymi mi maki kwitnące w maju. Jeśli udasz się na południe tak jak ja to zrobiłam. To zobaczysz sygnalizację świetlną. Normalna rzecz, ale nawet w takiej rzeczy można ujrzeć wyjątkowość sytuacji. Światło czerwonych neonów z sygnalizacji świetlnej oświetla drogę. Przydrożne latarnie z obu stron ulic tworzą świetlisty korytarz. Rozpędzone samochody od których odbija się poświata najróżniejszych kolorów lakierów. Wyglądająca jakby kolory dookoła urządziły sobie festiwal tańca. A to wszystko na tle granatowego nieba, na którym pojedyncze gwiazdy oddalone od nas parę milionów lat świetlnych wyglądają jakby bacznie obserwowały trwające widowisko.
Idąc w stronę sklepu te wszystkie obrazy, przemyślenia. Wszystko co dziś widziałam, o czym pomyślałam przelatuje mi przed oczami. Nasze życie jest niesamowite, wyjątkowe, niemożliwe do opisania w całości. Dlatego powinniśmy je doceniać. Czasem wystarczy parę minut, parę sekund lub tylko jedna myśl. A od razu zaczniemy postrzegać inaczej otaczający nas świat. Nie warto zamykać swój umysł na monotonne schematy. Warto dostrzec to piękno, cieszyć się nim. Napawać się trwającą chwilą.