Podczas jednego z rodzinnych wyjazdów zadałem sobie pytanie, jak jest to możliwe, że człowiek patrzy, ale nie widzi.
Stawiając sprawę logicznie życie do prawdy nie ma sensu, jeśli nie ma w nim Boga. Można stwierdzić, że żyć bez Boga to jak iść bez celu w nieokreślonym kierunku lub szukać, nie wiedząc, czego w rzeczy samej się poszukuję. Jeśli ustalimy, jaki jest naszych poszukiwań, stokroć łatwiej będzie nam do niego dążyć i uchroni nas to przed zgubieniem się na krętych ścieżkach życia. Tak więc jeśli naszym celem jest Bóg za wszelką cenę będziemy szukali sposobu, by się z nim spotkać. Ktoś, kto szuka nie tylko patrzy, ale przede wszystkim stara się widzieć.
Dla „poszukującego” nawet zwykły spacer może być źródłem wiedzy o świecie, wystarczy uzmysłowić sobie, że nie tylko my jesteśmy dziełem Boga, ale i wszystko to, co nas otacza. Wiedza ta jest kluczem, otwierającym nasze myślenie by nawet w zwykłym kwiecie dostrzec dar pozostawiony nam przez Boga. Niemożliwym wydaje się, by Bóg -jako dobry Ojciec-zostawił nas samych sobie w takim bezkresie. Moim zdaniem wszystko, co nas otacza to wskazówki pozostawione przez Boga, aby ułatwić nam podążanie jego śladami. Wprawne oko nie zobaczy w drzewie jedynie rośliny, ale i zrozumie, że nawet najpotężniejsze drzewo, wznoszące się wysoko nad ziemią, byłoby słabe i chwiejne, gdyby nie jego korzenie, a im głębiej one sięgają, tym większa jest stabilność owego bytu. Siła tych korzeni sprawia, że ten okaz przyrody nie wzruszy się nawet przy najsilniejszym wietrze. I tu rodzi się pytanie. Czyż nasza wiara nie powinna być w nas tak głęboko zakorzeniona? Chronić nas przed zachwianiem i zapewniać nam stabilność w naszym życiu? Niezaprzeczalnym jest fakt, że korzenie drzewa dostarczają mu tego, co niezbędne, aby mogło dalej żyć. Tak samo jest z wiarą – to ta niewidoczna siła dostarcza poczucia, że nie jesteśmy sami i że nasza ziemska wędrówka okupiona jest pewnym sensem. Ta świadomość sprawia że życie to nie jedynie puste słowo, ponieważ żyjemy po coś, a nie jedynie przeżywamy. Czyni ona egzystencję piękną historią, którą sami piszemy każdego dnia.
Zima jako czas spoczynku przyrody jest idealnym momentem, by uzmysłowić sobie ciągłość cyklu życia. Mogłoby się wydawać, że wszystko jest martwe, jednak jest to tylko złudzenie. Życie jedynie czeka na właściwy moment, by się odrodzić. Może z tego płynąć pewna mądrość - nawet gdy wydaje nam się, że jesteśmy w beznadziejnym położeniu, czy w naszym życiu natrafiamy na pewnego rodzaju kryzys, czy moment zwątpienia, to wciąż jest nadzieja, że przyjdzie lepszy czas, który przyniesie nam ulgę w naszym strapieniu. Tak jak w przyrodzie zima nie trwa wiecznie, tak i nie możemy być nieprzerwanie ani szczęśliwi, ani smutni, ponieważ odbierałoby nam to możliwość prawdziwego odczuwania życia.
Biorąc „pod lupę” naturę możemy dostrzec bezlik znajomych nam, jako ludziom, motywów. Przykładowo: przyglądając się krzewowi malin możemy dostrzec pewnie podobieństwo do naszego społeczeństwa. Krzew to ogół ludzi, kolce to ci, którzy ranią wszystkich, którzy próbują się do nich zbliżyć, zaś maliny - ci różni od wszystkiego innego, co zrodzone z istoty krzewu. Nie pasują do niego, są zupełnie inni, ale czyż to właśnie nie maliny są tym, co sprawiło, że krzew ten został tak umiłowany przez ludzi? Jest szansa, że z czasem kolce zaczną ranić owoce, prowadząc je na zmarnowanie. Jednak nie sprawi to, że owoce przestaną wzrastać, zawsze będą pojawiać się nowe. Czy rozwinięcie tego przykładu nie wydaje się znajome? Czy to nie właśnie ci, którzy najmniej zasłużyli, by być zranieni, najczęściej ponoszą karę? A mimo to od tysięcy lat na na świecie rodzą się coraz to kolejni dobrzy ludzie, będący owocami kultury naszego społeczeństwa i naszej wiary. Myśl ta ogromnie podnosi na duchu, pozwala nam dalej trwać w przekonaniu, że dobro nie umiera. Nie zawsze łatwo je dostrzec, czasem działa w ukryciu, a czasem w sposób niemy, jednak nigdy nie przestanie istnieć. Dobro jest więc jak słońce rozświetlające najgłębsze mroki naszego życia, ale należy pamiętać, że dzień nie trwa wiecznie, a zaraz po nim przychodzi noc. Jednak, nawet gdy z nieba znika ostatni promień słońca, to księżyc jest tym, co nie pozwala nam zapomnieć o istnieniu światła. Jest to dla nas znak od Boga, że niezależnie od tego, jak gęstym mrokiem bylibyśmy spowici na świcie wciąż jest dobro, w które nie wolno nam wątpić. Dla nas – malutkich ludzi w ogromnym świecie, jest to drogowskaz w postaci Boskiego światła.