Wiara i Bóg odgrywają ogromną rolę w naszym życiu, działając zza kulis.
Bardzo często możemy usłyszeć różne niesamowite, pełne dramaturgii historie objawień prywatnych. Zastanawiamy się często wówczas, dlaczego Bóg nie działa w tak poruszający sposób także w naszym życiu. W tej pracy chciałabym przedstawić na swoim przykładzie jak Bóg drobnymi, często niezauważalnymi przez nas znakami wspomaga nas w naszych problemach.
Cztery lata temu diagnoza niedosłuchu przewróciła moją codzienność do góry nogami. Żaden lekarz w okolicy nie potrafił znaleźć przyczyny mojego problemu. Postanowiliśmy w końcu wrócić do początku, do kliniki - miejsca, w którym się urodziłam. Tam pani doktor, choć nie chciała początkowo mi uwierzyć, że jestem chora, skierowała mnie na wizytę do pewnego profesora. On po zleceniu długiej listy badań, nakazał mi nosić aparat słuchowy. Dużo mówił też o operacji, która choć miała mi pomóc, napawała mnie ogromnym strachem. Wtedy, mając 12 lat, bardzo prosiłam Matkę Bożą, również na Jasnej Górze, o to abym nie musiała przechodzić żadnej operacji. Jakiś czas później diagnoza rzadkiego schorzenia, które na tamten moment posiadało tylko troje ludzi na Podkarpaciu kompletnie wykluczyła operację.
Czas mijał, ja dojrzałam i mój strach przed zabiegiem znikł. Coraz bardziej chciałam jednak słyszeć, nawet w małym stopniu tak, jak wszyscy inni. Dolegliwości związane ze schorzeniem coraz bardziej dawały mi się we znaki, utrudniając codzienne funkcjonowanie. Będąc, jak w każde wakacje u Matki Bożej w Częstochowie, tym razem oprócz dziękczynienia za łaski, cicho pomyślałam sobie, że dorosłam na tyle aby nie bać się operacji i mogę ją przejść, tak bardzo chcę słyszeć.
Po długim czasie oczekiwania, odwleczonym jeszcze bardziej przez pandemię doczekałam się nareszcie ostatniej wizyty u profesora, który mnie prowadził. Kiedy weszłam z mamą do gabinetu po pięciogodzinnym oczekiwaniu na swoją kolejkę, lekarz był tak zmęczony, że literki w dokumentacji medycznej, skrupulatnie prowadzonej przez klinikę, rozmazywały mu się przed oczami. Z tego powodu, kiedy popatrzył na mnie i uśmiechając się powiedział do mnie zmęczonym głosem „Gratuluję pani. Jest pani trzecią młodą osobą dzisiaj, która wstępnie kwalifikuje się na zabieg wszczepienia implantu słuchowego”. Ja pomyślałam, że profesor jest już po prostu tak zmęczony, że coś mu się pomyliło. Jednak to nie była prawda. Profesor podał nam dokumentację związaną z przyjęciem na klinikę w Kajetanach i stwierdził, że jego ojciec- światowej sławy otochirurg, przez te dwa ostatnie lata poczynił ogromne postępy w implantacji.
Dziś jestem szczęśliwa po operacji i jeszcze bardziej wdzięczna Matce Boskiej i Bogu, za to, że wysłuchali mnie w trudnym dla mnie momencie i podprowadzili mnie i moją rodzinę do ludzi, którzy mogli pomóc mi wyzdrowieć. Teraz jestem pewna – Bóg zawsze działa zza kulis i wspomaga swoich wierzących w noszeniu przez nich ich krzyża życia.