Ta opowieść jest inspiracją do tego, aby szukać tego, czego się pragnie.
Od momentu spotkania z pierwszym koniem jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, podczas gdy przed jego pojawieniem się czułam się smutna, szara i ponura. I tę prawdę przypominam sobie za każdym razem, gdy wychodzę z domu i kieruję swoje kroki, by spotkać tak bliskie mi zwierzęta. Każde spotkanie z moimi ukochanymi końmi przypomina mi o początkach tej historii…
Kiedy byłam jeszcze małym dzieciakiem zaczęłam marzyć. Wiadomo, marzenia w tym wieku nie są jakoś szczególnie wygórowane, ale kiedy ja byłam bobasem to marzyłam o czymś czego nie jest w stanie mi zapewnić żaden człowiek, żadnymi pieniędzmi. Chciałam poznać wyjątkową więź, taką jaką widziałam wtedy w bajce pomiędzy chłopcem a zwierzęciem, z którym potrafił rozmawiać. Kiedy ujrzałam tę bajkę od razu chciałam osiągnąć podobny efekt, tylko że nie miałam czworonoga, ewentualnie dwie złote rybki w akwarium, ale wtedy wątpiłam, że uda mi się z nimi porozmawiać…
Pewnego razu, gdy miałam 7 lat przyjechały do mnie moje kuzynki z Irlandii, które praktycznie w ogóle nie znały Polski, więc wzięłam je ze sobą na dwór. Kiedy przechodziłyśmy przez zieloną łąkę to starsza z nich zapytała: „Jakie jest twoje ulubione zwierzę?”, po sekundzie odpowiedziałam „koń”. Do tej pory nie wiem dlaczego wymieniłam tamto stworzenie, zupełnie jakby ktoś nasunął mi to na język. W ogóle nie znałam się wtedy na koniach i jedyne co mogłam o nich powiedzieć to to, że robią „ihaha”, ale wkrótce miało się to zmienić.
Tego dnia wróciłam do domu bardzo zmęczona, ale przed pójściem do łóżka powiedziałam do mamy, „mamo chcę jeździć na koniku!”. Mama nie zbyt przejęła się całą sytuacją i kazała mi iść spać, ale ja sprawę potraktowałam bardzo poważnie. Przez następny tydzień wręcz błagałam mamę, żeby pozwoliła mi jeździć. Ponieważ nie miałam w tamtym okresie przyjaciół i byłam bardzo samotna, mama się zgodziła! Już następnego dnia udało nam się pojechać na pierwsze zajęcia do małej stadniny blisko naszego mieszkania.
Kiedy wciągnęłam się w jeździectwo zapomniałam jaki był mój pierwotny cel… czyli rozmawianie ze zwierzętami oczywiście! Niestety lata mijały, a ja niestety stałam się zachłanna. Nie boję się przyznać do błędu, ponieważ w końcu zrozumiałam na czym on polega. Problem polega na tym, że choć dostałam bardzo cenny dar… przyjaciół, to często myślałam tylko o tym, że są lepsi ode mnie. Lepiej skaczą, ujeżdżają i wiele innych rzeczy. Zaczęłam się porównywać i zamiast rozwijać się w swoim tempie, zaczęłam chcieć tego co mają oni!
Dopiero niedawno zrozumiałam, że przecież moim dawnym marzeniem nie były złote puchary, ani wstęgi, tylko to, żeby z końmi być, zaprzyjaźnić się, przeżywać przygody. Życie to nie jest wyścig w którym trzeba udowadniać kto jest lepszy, tylko my możemy wyznaczać sobie swój indywidualny cel. Myśląc, że jestem gorsza podłamałam samą siebie, a tak nie można.
Konie to niezwykłe zwierzęta, które nauczyły mnie ogromnej cierpliwości i zaufania, może Ciebie też czegoś nauczą?