Stanisława Dudzik przyszła w swoje setne urodziny powitać Pana Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy.
W kościele pw. św. Prokopa Opata w Jadownikach świętowano uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy. Przed Eucharystią odbyło się poświęcenie palm, odczytanie Ewangelii oraz procesja wokół kościoła. Modlitwie przewodniczył ks. prof. Sławomir Zych z KUL.
W Mszy św. uczestniczyła m.in. Stanisława Dudzik, która przybyła do kościoła w swoje 100. urodziny. - Było nas pięcioro dzieci w domu, a ja byłam najstarsza, kiedy umarła nasza mama. Miałam wtedy 14 lat, a mama 39. Trzeba było ciężko pracować, zająć się rodzeństwem, gospodarstwem. W czasie wojny zostałam przez Niemców wywieziona na roboty do Neusalz, czyli dzisiejsza Nowa Sól. Najgorzej jednak było, jak Niemcy uciekli, a przyszli Rosjanie. Trzeba było się przed nimi ukrywać, uciekać. Po powrocie pracowałam w Płaszowie w cegielni. Znów ciężka robota. Nie miałam lekkiego życia, ale Pan Bóg mi pomagał, miałam przy sobie zawsze moją rodzinę, córki, wnuków i wnuczki, a zwłaszcza najlepszego zięcia na świecie - mówi pani Stanisława.
Pani Stanisława stara się codziennie być w kościele na Mszy św. - Jak nie może, to uczestniczy dzięki transmisji. Zawsze nam powtarzała, że wiara motywowała ją do tego, by wstać każdego dnia do pracy, podejmować kolejne wyzwania w życiu. Starała się być na każdej nowennie do Matki Bożej, a nawet skracała pracę, żeby pójść na to nabożeństwo. I tak nas uczyła - mówi córka jubilatki Teresa Leś.