Na Górze Śmierci w Paszczynie odbyły się 26 kwietnia uroczystości upamiętniające pomordowanych tu, spalonych w piecach więźniów. Było ich prawie 15 tysięcy.
Marian Matkowski, opiekun Ekspozycji Historyczno-Dydaktycznej przy Górze Śmierci w Paszczynie przypomina, że w okresie II wojny światowej wzgórze to znalazło się w zasięgu terytorialnym niemieckiego poligonu Waffen SS w Pustkowie, funkcjonującego w latach 1940–1944. - To właśnie w tym miejscu, na szczycie "Królowej Góry" (późniejsza nazwa "Góra Śmierci") w listopadzie 1941 r. wybudowano palenisko kremacyjne służące do palenia zwłok zamordowanych więźniów niemieckich obozów pracy przymusowej, które działały w ramach poligonu. Wybudowano również piwnicę do składowania ciał przeznaczonych do spalenia. Krematorium czynne było do ostatnich dni obozu, a działalnością kremacyjną kierował SS Rottenfϋhrer Hans Hamann. Góra Śmierci stała się miejscem pamięci narodowej, ponieważ znajdują się tam prochy tysięcy więźniów różnych narodowości - opowiada Marian Matkowski. Szacuje się, że zginęło tu około 7.5 tys. Żydów, 5. tys. Rosjan i 2,5 tys. Polaków
- Rodziny niektórych ofiar do dziś odwiedzają to miejsce, składają kwiaty, palą znicze, bo prochy ich bliskich znajdują się gdzieś tu. Oni nie mają innego miejsca spoczynku członków swoich rodzin - dodaje.
Uczestnicy uroczystości. Grzegorz Brożek /Foto GośćOd lat przyjeżdża tu także z Krakowa rodzina Stanisława Szuro, który przeżył obóz, a zmarł parę lat temu. Był więźniem, poza Pustkowem paru innych obozów. Po II wojnie zaangażowany w podziemie niepodległościowe. Dziś jest synowa, wnuczka i prawnuczka więźnia.
- Dziadziu nigdy w życiu nie zapomniał o tym obozie. Opowiadał o tym. Fakt, że przeżył nie tylko ten obóz być może był wynikiem tego, że był bardzo pogodnym człowiekiem. On z każdej historii, którą opowiadał, jaka by nie była, wyciągał pozytywne rzeczy. Nawet o pobycie w obozie potrafił opowiadać dowcipy, potrafił śpiewać piosenki, które tu pisali, których tu się uczyli, pełne dowcipu i humoru. Myślę, że było to po to, żeby nie myśleć o śmierci, żeby się nie załamać. Nieraz mówił o tym, że jeśli ktoś wewnętrznie się poddał, to często szybko ginął - mówi Agnieszka Szuro-Kazaniecka, wnuczka Stanisława.
Coroczne uroczystości na Górze Śmierci służą uczczeniu tych, którzy tu zginęli, ale mają też walor dydaktyczny.
Niestety, o czym wspominał w kazaniu ks. Adam Chmiel, mimo rozesłania wielu zaproszeń do szkół, obecność młodzieży w tym miejscu była nader skromna. Byli młodzi „Strzelcy", młodzież z pocztami sztandarowymi, a mogły być całe klasy i szkoły.
- Tu powinien być pełny plac młodzieży dzisiaj. To by była najlepsza lekcja historii - mówił kaznodzieja.
- Dziękujmy Bogu, który obdarowuje człowieka ojczyzną, dziękujmy za tę przestrzeń wspólnego losu, to wspólne dziedzictwo. Dziękujmy za dar wolności, którą po złych trudnych latach obdarował nas Bóg. Ale wolność raz dana nie musi trwać wiecznie. Trwa też wielka dyskusja nad kształtem naszej ojczyzny. Miłość ojczyzny musi kosztować. Warto zwrócić uwagę na jeden, bardzo ważny wymiar czasów, które przyszły: prawo do prawdy. Prawo to było odbierane. Nieobecność prawdy zamazywała ludzkie postawy. Ciągle borykamy się z dotarciem do pełnej prawdy w wielu kwestiach. Trzeba podjąć pracę nad przywróceniem narodowi jego prawdziwej historii, nad wyrównaniem wielu krzywd i poniżeń, nad oddaniem sprawiedliwości tym, którym odmawiano nawet prawa do spoczynku w ziemi ojczystej - apelował.