Po 33 latach od zakończenia budowy świątynia pw. św. Józefa Rzemieślnika została dedykowana.
Parafia w Tarnowcu powstała 6 grudnia 1980 roku, a erygował ją bp Jerzy Ablewicz. Pierwszym proboszczem był ks. Stanisław Prus. Jego następca, ks. Stanisław Goryl, rozpoczął budowę kościoła.
1 października 1983 roku poświęcono plac pod nową świątynię. Kościół stanął ostatecznie w 1990 roku. Poświęcił go 30 kwietnia bp Józef Gucwa.
Trzecim z kolei proboszczem był ks. Stanisław Skowron. – Świątynia była już zbudowana, ale należało ją wykończyć wewnątrz, co też razem z parafianami staraliśmy się systematycznie robić. Nigdy nie mogłem narzekać na powierzonych mi ludzi, którzy bardzo ofiarnie angażowali się w budowanie świątyni i żywej wspólnoty – mówi ks. Skowron. Obecny duszpasterz ks. Tadeusz Michalik podkreśla, że w ostatnim czasie udało się wykonać wiele prac i rozwinąć nowe formy duszpasterstwa. – Patronuje nam św. Józef, który roztacza nad nami swoją opiekę. Jesteśmy pewni jego wstawiennictwa, dlatego staramy się rozwijać kult naszego patrona przez nabożeństwa odbywające się w każdą pierwszą środę miesiąca – mówi proboszcz.
Agata Polek, która zajmuje się m.in. dekoracją kościoła, podkreśla, że pomaga bardzo chętnie. – Nasz kościół nie jest tylko wizytówką i chlubą Tarnowca. Przede wszystkim jest to miejsce modlitwy. Nabożeństwa ku czci św. Józefa gromadzą wielu parafian, jest mnóstwo próśb i podziękowań, zapraszani księża przybliżają nam postać i duchowość św. Józefa – mówi pani Anna. – Człowiek przychodzi tu przede wszystkim na liturgię, ale i na osobistą rozmowę z Bogiem. Nie przychodzimy do budynku, ale do Niego, by zwierzyć Mu się z naszych radości i trosk – dodaje Jerzy Czerwony.
Biskup Andrzej Jeż, który dedykował tarnowiecki kościół 1 maja, podkreślił w homilii, że silna parafia to silna wspólnota, to silne miasto, choć nie wszyscy to rozumieją. Podniesienie życia moralnego i duchowego zawsze sprawia, że dobrobyt i dobrostan wzrastają. Ludzie, którzy mają wysoki poziom życia duchowego i moralnego, lepiej pracują, bardziej starają się o dobro wspólne, unikają patologii, za które państwo musi płacić. A musi płacić za rozbite małżeństwa, za problemy związane z nałogami, za nierzetelną pracę, za problemy psychiczne dzieci i młodzieży, za degradację moralną społeczeństwa, które traci kontakt z Bogiem, z żywą wspólnotą Kościoła, ze swoimi parafiami – mówił kaznodzieja.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się