W maleńkiej cerkwi, tuż u podnóża Lackowej, odbyło się otwarcie sezonu turystycznego.
Pogoda 30 kwietnia nie napawała optymizmem. Całą noc padało, ale mimo to mieszkańcy Banicy i Izb przygotowali w Bielicznej spotkanie dla wszystkich, którzy po Bożemu chcieli rozpocząć tegoroczny sezon turystyczny.
– Pada czy nie pada, ważne, że chcemy i jesteśmy razem – podkreśla ks. proboszcz Stanisław Serafin z Banicy. Duszpasterzowi zależy, by coraz więcej ludzi dowiadywało się o skarbach parafii, którymi są zabytkowe cerkwie (dzisiaj kościoły), i by doceniało piękno przyrody Beskidu Niskiego.
Żeby dostać się do Bielicznej, trzeba było pieszo, samochodem lub konno pokonać kilka kilometrów błotnistej drogi oraz przejść trzy brody na Białej, która ma swoje źródło na zboczach Lackowej. Mimo tych niedogodności wielu miejscowych i turystów dotarło na miejsce i uczestniczyło najpierw w Mszy św., a później w spotkaniu integracyjnym przy suto zastawionym stole przez panie z KGW „Banica” i KGW „Izby”, a także przy ognisku i grillu rozpalonych przez strażaków z OSP „Banica”. W dostaniu się na miejsce pomogła także Końska Dolina z Izb, która przygotowała bryczki dla chętnych.
Mszy św. w świątyni pw. św. Michała Archanioła przewodniczył ks. Rafał Łukasik, proboszcz w Szymbarku, który na zakończenie pobłogosławił wszystkich wędrujących szlakami turystycznymi i tych, którzy pomagają im w poznawaniu przyrodniczego i kulturowego bogactwa Polski.
Pomysł, by zaczynać sezon w Bielicznej, wyszedł od ks. Stanisława Serafina, proboszcza w parafii św. św. Kosmy i Damiana w Banicy, który wraz grupą aktywnych parafian działających w KGW „Banica”, KGW „Izby” oraz OSP „Banica” zaprosił w serce Beskidu Niskiego wszystkich kochających góry i piesze wędrówki. – Przed akcją Wisła była tu łemkowska wieś, która przestała istnieć po wysiedleniu jej mieszkańców. Zostały cerkiew, cmentarzyk i trochę owocowych drzew po dawnych sadach. Cerkiew z czasem tak zniszczała, że w dachu zrobiła się dziura, spali tu pasterze zganiający na noc w pobliże świątyni owce. Jak przyszedł do Banicy ks. Mieczysław Czekaj, dziś już nieżyjący, i zobaczył stan cerkwi w Bielicznej, to ukląkł na kamiennej posadzce i ofiarował się św. Józefowi, byleby mógł odnowić cerkiew i uratować ją przed zniszczeniem. Udało się i dzisiaj zamiast owiec gromadzi ona ludzi – opowiada ks. Serafin.
− Nam najbardziej zależało, by rozsławić piękny Beskid Niski i to miejsce, zintegrować parafię, rozbudzić tkwiące w niej siły. Jesteśmy małą wspólnotą, mamy pod opieką zabytkowe świątynie, trudno to wszystko utrzymać, dlatego szukamy sposobów, by ludzie nam pomogli, a przy okazji spotkali się w tym urokliwym zakątku. Cieszy to, że do Bielicznej wraca życie – mówi Teresa Dziurna z KGW w Banicy.
Szefowa KGW w Izbach dodaje, że spotkanie jest wspólną inicjatywą. – Bieliczna to urokliwe miejsce. Od dwóch lat organizujemy tu spotkanie na początku sezonu dla gości, którzy odwiedzają Beskid Niski i Lackową. Przypominamy o historii tego miejsca, także o konfederatach barskich, którzy mieli tutaj swój obóz − mówi Lucyna Ochotnicka.
Rafał Oślizło, naczelnik OSP w Banicy, podkreśla, że strażacy chętnie włączają się w przygotowanie spotkania w Bielicznej. – Dla mnie jest to jeszcze takie miejsce, gdzie nie dotarła współczesna cywilizacja, nie ma tu drogi, prądu. Jest za to cisza, spokój – mówi strażak.
Doceniają to od lat Rafał i Sylwia z Ropy. Bieliczna to ich ulubione miejsce na trasie wędrówek po Beskidzie Niskim. – Bo jest takie dzikie – mówi Sylwia. – Chcieliśmy tu nawet wziąć ślub, ale w końcu stało się to w Banicy. To nasze miejsce, w którym jest się bliżej Boga – podkreślają małżonkowie.
Z odległego Tarnowa do Bielicznej przyjechał m.in. Witek Ogar z członkami Towarzystwa Górskiego. – Dla mnie to taka lokalna Łopienka [cerkiewka w Bieszczadach, w nieistniejącej już z tego samego powodu co Bieliczna wsi – przyp. red.], przypomina o trudnej historii wysiedlenia Łemków, która pozbawiła nas czegoś cennego, niepowtarzalnego. To też miejsce, które przyciąga ludzi, jakich nie znajdziemy w katedrach – mówi wędrowiec.
Miejscowi chcą, by następne spotkanie było już w październiku, na odpust św. Michała Archanioła i zakończenie sezonu. Tym razem pogoda nie była im straszna, czemu ma być jesienią?
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się