Każdy z nas jest misjonarzem. Każdy z nas jest powołany do tego, by mówić o miłości, doświadczyć tej miłości tam, gdzie jest postawiony.
Gabriela Pyzia z Dębicy dzieliła się z wiernymi z parafii swego pochodzenia doświadczeniem misyjnym, a w zasadzie przekonaniem nie tak powszechnie jeszcze rozumianym, że każdy jest misjonarzem.
- Ja byłam na krótkim stażu misyjnym w Kamerunie w 2016 roku, w ramach Diecezjalnego Dzieła Misyjnego. Potem w 2021 roku wyjechałam na rok do Gambii z Salezjańskim Wolontariatem Misyjnym - mówi.
Pod kościołem funkcjonował mały kiermasz misyjny. Można było także porozmawiać o misjach. Grzegorz Brożek /Foto GośćKiedy była na misjach, cały czas miała doświadczenie Opatrzności Bożej, działy się cuda, łaski pokazujące, że nad tym wszystkim, nad ludzkimi staraniami, nadzieją, pracą jest Bóg:
"Była sytuacja, że potrzebne było 2 tys. euro na jakieś zbożne dzieło. Ktoś mi o tym powiedział, że może ktoś z Polski chciałby to wesprzeć. Wzruszyłam ramionami. To jest dużo, po przeliczeniu na złotówki naprawdę pokaźna suma. Na drugi dzień rano dostałam wiadomość na WhatsApp od naszego księdza rodaka, który pracuje teraz za granicą, że właśnie jego parafianka przyszła i powiedziała, że chce 2000 euro dać na misje, i czy nie mam kogoś znajomego, który by tyle potrzebował. To była dokładnie ta kwota, której my szukaliśmy. I to było dla nas takie namacalne, wyraźny znak, że Pan Bóg jest z nami i co by się nie działo, to on nas będzie wyposażał w to, co potrzebujemy. Dziś, jeśli ktoś się pyta czy było warto zostawić dom, zostawić pracę (bo ja wyjeżdżając na wolontariat zwolniłam się na rok z pracy, nie zarabiałam żadnych pieniędzy przez rok) to zawsze odpowiadam, że było warto. Jeśli ktoś z młodych ludzi ma takie poruszenie w sercu, kiedy słyszy słowo »misje«, to zapraszamy do nas, do Krakowa, do wolontariatu salezjańskiego.
Musimy być świadomi tego, że jadąc na misje, nie tylko dajemy coś od siebie, ale też dużo otrzymujemy. Ja na przykład bardzo dużo się nauczyłam przede wszystkim wdzięczności. Wdzięczności za małe rzeczy, za to, że nam się na przykład leje woda w kranie. My nie musimy iść po wodę do studni parę kilometrów jak robią to dzieci w Afryce. Pamiętam taką sytuację, jak w świetlicy trzymałam za rękę małą, może trzyletnią dziewczynkę, która miała chyba gorączkę, bo była cała rozpalona. I mówię do niej: „Idź do domu, położysz się w łóżeczku, mamusia da ci lekarstwo i jutro na pewno będziesz już dobrze się czuła”. Ona tak się patrzy na mnie, robi coraz większe oczy i mówi: „Gabi, ale ja nie mam łóżka, ja śpię na ziemi”. Takie zderzenie z innym światem. Bardzo często zapominamy, że w porównaniu z mnóstwem ludzi na świecie mamy naprawdę nieźle, że częściej powinniśmy być wdzięczni za to wszystko, a mniej narzekać. W 2021 roku mała wioska na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego stała się moim domem, a ludzie z niej moją rodziną i naprawdę przyjęli nas bardzo życzliwie i mimo że byłyśmy z jednej kultury, to faktycznie czułyśmy się tam jak w domu. To było piękne.Tak sobie myślę, że w obliczu zła, które gdzieś tam nas otacza w świecie, najpiękniej jest czynić dobro. Do tego jesteśmy powołani. Każdy z nas jest misjonarzem. Każdy z nas jest powołany do tego, by mówić o miłości, doświadczyć tej miłości tam, gdzie jesteśmy, w naszych miejscach pracy, w szkole, wśród znajomych, wśród przyjaciół, wśród rodziny, co może być czasem najtrudniejsze".