W święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny bierzmowanie przyjęła młodzież z parafii Pogwizdów, Sobolów i św. Pawła Apostoła z Bochni.
Uroczystości odbyły się w dwóch kościołach - w Pogwizdowie i kościele św. Pawła w Bochni. Szafarzem sakramentu był bp Stanisław Salaterski. Zdjęcia z tych bierzmowań zamieściliśmy tutaj:
Nawiązując w homilii do Ewangelii z dnia i obchodzonego święta, biskup nazwał Maryję nauczycielką życia i wzorem zaufania Panu Bogu. Bo to Ona uczy nas modlitwy, rozmów i spotkań z Panem Bogiem, pokazuje, jak uwierzyć w siebie, być wrażliwym i dobrym dla drugiego człowieka, przyjąć swoje powołanie i pójść drogą, na jaką Pan Bóg nas zaprasza.
Przypomniał także, że bierzmowanie nakłada na nas obowiązek apostołowania, bycia świadkiem Jezusa Chrystusa w codziennym życiu i zwyczajnych sprawach, a dzieje się tak, kiedy jesteśmy otwarci i życzliwi dla drugiego człowieka. - Niech Trójjedyny Bóg przez nasze czyny chodzi wśród ludzi - zachęcał bp Stanisław.
By zobrazować, jak to może wyglądać, przywołał historię chłopaka wyczytaną w jednym z czasopism misyjnych. Opisywał ją jeden z ojców kombonianów pracujący w Sudanie. Opowiadał o tym, jak do prowadzonej przez nich placówki i szkoły przybyło kilku wolontariuszy do pomocy. Jeden z nich wydawał się być chłopakiem, który miał dwie lewe ręce. Czego dotknął, to zepsuł. - A to korki wysadził, a to doprowadził do awarii wody. Ojcowie tylko czekali na to, aż jego wolontariat się skończy. Pokątnie nazywano go ciamajdą. Zmieniło się to jednak, kiedy jednego z ojców wezwano do umierającej kobiety w biednej dzielnicy miasta - mówił biskup.
- Kiedy ojciec udzielił jej namaszczenia, powiedziała mu, że nie chce umierać bez swojego anioła. Misjonarz pomyślał, że kobieta majaczy w gorączce, ale wśród ludzi zgromadzonych wokół jej szałasu był też znany mu dobrze wolontariusz. Kiedy ten podszedł do niej, umierająca kobieta powiedziała do ojca, że już się nie boi, bo jest z nią jej anioł, wskazując na tego, którego oni uważali za ciamajdę i nieudacznika - kontynuował opowieść biskup, wyjaśniając, że chłopak, kiedy tylko mógł, szedł do tej najbiedniejszej dzielnicy miasta, by być z tamtejszymi ludźmi.
- Świat czasem może nas uważać za nieudaczników, ale jeżeli będziemy ludźmi o wrażliwym sercu, będziemy nieśli innym miłość, będziemy dla tych, do których jesteśmy posłani, to tak będzie się rodzić nasza świętość, nasze dojrzewanie do nieba, nasze wnoszenie w świat Ewangelii. Cała sztuka współpracy z Duchem Świętym, bycia chrześcijaninem, to być takim człowiekiem, który ma otwarte serce i oczy na Boga i ludzi - tłumaczył.
Biskup dziękował bierzmowanym za wszystko, co uczynili, by się dobrze do przyjęcia sakramentu przygotować, kapłanom, animatorom, rodzicom i rodzinom bierzmowanym za pomoc i towarzyszenie im na tej drodze. - Bez ich świadectwa, bez ich rozmów z wami, bez ich miłości i modlitwy, nie bylibyście tak usposobieni do przyjęcia darów Ducha Świętego, jak jesteście. Wszystkim za to współdziałanie dziękuję - dodał.