Po raz 8. na zakliczyńskim rynku odbył się "Koncert uwielbienia".
Inicjatorką koncertów jest Monika Kulak. Pierwszy z nich odbył się w 2015 roku. - Jeździliśmy do Rzeszowa na koncerty „Jednego serca, jednego ducha”. Zabraliśmy jednego ojca franciszkanina na koncert i zastanawialiśmy się, czy może w Zakliczynie nie przygotować czegoś podobnego. „Zróbcie”, powiedział franciszkanin. Postanowiliśmy spróbować - opowiada Monika Kulak.
- Po pierwszym uwielbieniu mieliśmy niedosyt. Przez 3 lata graliśmy z zespołem „Grupa uwielbienia” z „Nowej Jerozolimy”. Prowadził te uwielbienia ks. Artur Ważny. W czwartym roku zrobiliśmy to wydarzenie sami. Takie było nasze marzenie, żeby kiedyś własnymi siłami, naszymi ludźmi przygotowywać uwielbienie, żeby dzieci grały i śpiewały, młodzież, starsi - mówi M. Kulak.
Pierwszy na scenie w Zakliczynie pojawił się Paweł Dudzik. Grzegorz Brożek /Foto GośćW tym roku na scenie w Zakliczynie wystąpili Paweł Dudzik i zespół „Nie maGOtu” z Krakowa, a także miejscowy chór „Zanurzeni w miłosierdziu”, który jest z „Koncertem uwielbienia” od samego początku, a do tegorocznej edycji przygotowuje się pod kierunkiem Justyny Chmielek-Korbut. Koncert zakończył się adoracją Najświętszego Sakramentu.
Monika Kulak mówi, że kiedy się modlimy, to najczęściej po to, by Bogu się wyżalić, by prosić o załatwienie wielu spraw, by szukać podpowiedzi. - Uwielbienie odwraca ten porządek. Kiedy człowiek zajmuje się Bogiem, szerzeniem Jego chwały, wtedy Bóg zajmuje się człowiekiem. Ksiądz Artur Ważny, dziś biskup, powtarzał często, że uwielbienie uwalnia serce. Kiedy człowiek zajmuje się Bogiem, wtedy nie zajmuje się samym sobą, wtedy uwalnia się od tego, co mu ciąży, co go przygniata - opowiada.
- W klasztorze franciszkańskim od 3 lat w każdą drugą sobotę miesiąca organizujemy i spotykamy się na Franciszkańskich Wieczorach Chwały. To jest czas uwielbienia - mówi o. Ariel. - Uwielbienie bardzo potrzebne jest człowiekowi. Jest wyrazem naszej miłości do Boga. I o ile łatwo jest głosić chwałę Boga, kiedy człowiekowi się wszystko udaje i jest dobrze, to trudniejsze, ale i mocniejsze jest to uwielbienie, które rodzi się w sercu człowieka, kiedy dotknięty jest cierpieniem, problemami, chorobą - zauważa.
Osobista droga wzrastania Moniki Kulak zaczęła się od cudownego uzdrowienia jej męża. - Wcześniej wiara też była, ale wyglądała ta relacja z Bogiem na zasadzie załatwiania różnych spraw. Od tamtego czasu zaczęliśmy szukać żywej relacji. Święty Jan pisze, że „kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości”. Im mocniej i bardziej kochamy, tym mniej się boimy. Uwielbienie uwalnia od strachu - opowiada organizatorka.