Młodzi z parafii Trzciana koło Bochni po bierzmowaniu przyjechali na warsztaty rozwoju emocjonalnego i duchowego.
Duchowego, bo z Bogiem, a emocjonalnego, bo chodzi też o relacje międzyludzkie. Odprawiliśmy jednym słowem rekolekcje. Zastanawiałem się, czy z małą grupą, bo bierzmowanych mamy w tym roku 22, warto, i to po bierzmowaniu, jechać na takie ćwiczenia duchowe. Zawsze nasuwają się takie pytania, czy wysiłek, który trzeba podjąć, może przynieść jakieś owoce. Kiedy okazało się, że jest termin, rekolekcjonista, miejsce w ośrodku, uznaliśmy to jako znak z nieba - opowiada ks. Krzysztof Ceglarz, wikariusz z Trzciany.
Pod jego opieką do „Arki” w Gródku nad Dunajcem przyjechało 20 młodych. Uśmiechnięci, otwarci, ogarnięci. Są trochę inni od „średniej”. - Z obserwacji i kilkunastoletniego doświadczenia, dziś młodzi w wieku 14 czy 16 lat są, jak się wydaje, znudzeni życiem, które nie jest tak dynamiczne, kolorowe, ciekawe jak życie na np. na TikToku. Tamten świat, w porównaniu z szarym życiem realnym, jest po prostu fajniejszy - mówi ks. Krzysztof Ceglarz. Toteż młodzi często wylogowują się z realnego świata, a żyją obiema nogami w tym wyimaginowanym. Marzenia czerpią stamtąd, plany kreślą w oparciu o to, co widzieli w tym kolorowym świecie, mają problem z uznaniem własnej wartości, bo widzieli ładniejszych i ciekawszych ludzi w internecie.
Ksiądz Tomasz Rąpała, rekolekcjonista „Arki”, zwraca uwagę, że to także rzutuje na życie religijne. Być może niechęć do Kościoła, antyklerykalizm, deklarowanie przez młodych braku wiary w Boga nie są dziś naszym największym zmartwieniem. - Bp Robert Barron z USA zauważył, że dziś mamy kulturę „Eeee, tam”. To jest odpowiedź na niemal wszystko, na każde ważne pytanie. Czy Pan Jezus był zbawicielem? „Eeee, tam”. Panuje kultura totalnego zobojętnienia. Szczególnie młodzi nie są ani zimni ani gorący. Generalnie jest im wszystko jedno - mówi ks. Rąpała. Bo gdyby nawet byli na „nie”, to jednak, nawet ostre wyrażanie swojego zdania jest punktem, w którym może zacząć się dyskusja.
Młodzież z Trzciany mówi, że lekarstwem na wsysający świat Tiktoka czy Snapchata jest świat realny. - My się tu w tej grupie, w której jesteśmy na rekolekcjach, zachwycamy kaesemem, do którego w większości należymy. Może to dziwnie wyglądać, ale to prawda. Cały tydzień ucznia zasadniczo wygląda tak samo: szkoła i dom. Po całym tygodniu przychodzi piątek, spotkanie KSM i ono jest tak bardzo inne, od tego, co robimy przez cały tydzień, że my naprawdę bardzo na to czekamy, bo to wnosi mnóstwo kolorów do naszego życia - uśmiecha się Kamila Kukla.
- To są po prostu ciekawe spotkania. Jest integracja, śpiewanie, prezentacja tematu, potem jest dyskusja, zadania w grupach, quiz. Zdarzają się scenki, a potem integracja, wjeżdżają gry planszowe, przekąski. Po prostu fajne spotkanie - uśmiecha się 15-latka Natalia Zdebska. Poza tym w dobrym, życzliwym klimacie. - To jest ważne, bo ludzie na KSM są normalni, wyrozumiali. Można się wygadać, powiedzieć jakie się ma problemy, każdy chętnie wesprze doradzi - dodaje Kacper Kukla.
- Takie spotkania nie tyle może wyrywają nas z wirtualnego świata, co dają jakieś poczucie tego, że to jest dobre i po prostu nasze miejsce - dodaje Julka Krawczyk. Można powiedzieć, że to rodzaj zakorzenienia. W drugim, życzliwym człowieku, w Kościele, w Panu Bogu.
Więcej w numerze 24. "Gościa Tarnowskiego".