Dzieci z Ukrainy przyjechały na 9-dniowy wypoczynek do parafii św. Krzyża w Tarnowie. Ludzie otworzyli dla nich domy i zorganizowali im ekstra wakacje.
Do parafii pw. św. Krzyża i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnowie na 9-dniowy wakacyjny wypoczynek przyjechało 18 dzieci i 3 ich opiekunów z centralnej Ukrainy - Winnicy, Chmielnickiego, Żytomierza i okolic. Spędzą tu czas do 19 czerwca. Mieszkają w domach parafian. - U nas zamieszkało czworo dzieci i jedna opiekunka, czyli babcia jednego z chłopców. W minionym tygodniu jego ojciec zmarł na serce, więc to, że jest z nim tutaj babcia, która go tuli i pociesza, jest dla niego bardzo ważne. Ojcowie niektórych z tych dzieci są na wojnie. To był dobry pomysł, że tutaj przyjechały - uważa pani Barbara Witek z Tarnowa-Krzyża.
Dzieciaki mają zagospodarowany każdy dzień. Były w Krakowie, Muszynie, Krynicy, Odporyszowie, wczoraj i dziś poznają Tarnów. Miały też zajęcia w szkole znajdującej się na terenie parafii, gdzie oglądały świat przez trójwymiarowe okulary, wykonywały instalacje przestrzenne, wzięły udział w zajęciach sportowych. W niedzielę będą na Parafialnym Święcie Rodziny. Mówią, że bardzo im się tutaj podoba.
- Przyjazd dzieci do naszej parafii to długa historia - mówi pani Alicja z Klubu Seniora działającego przy parafii, który także mocno zaangażował się w przyjazd ukraińskich dzieci. Opowiada o organizowanych w parafii zbiórkach na pomoc Ukrainie, żywnościowych, rzeczowych, ale także dla tamtejszych szpitali, sierocińców oraz dla żołnierzy walczących na froncie. - Także nasz proboszcz jako kierowca zawozi na miejsce te dary - dodaje.
Miejscowy proboszcz ks. Jacek Olszak mówi z kolei, że wszystko, co dzieje się w parafii na rzecz pomocy Ukrainie, nie byłoby możliwe bez całej armii dobrych ludzi. - To dzięki zaangażowaniu parafian, a są to w większości anonimowi darczyńcy – osoby i firmy, które nam pomagają, to też parafianie, którzy przyjęli dzieci do swoich domów i nie trzeba było nikogo prosić. Mózgiem całego przedsięwzięcia z kolei jest pan Janusz - nasz parafianin, któremu także dziękuję, bo to dzięki jego różnym kontaktom udało się zaplanować z wieloma atrakcjami każdy dzień dzieciom z Ukrainy. Włączyła się w to także nasza szkoła podstawowa - wylicza proboszcz.
W organizowane w parafii zbiórki na Ukrainę włączają się także inne parafie oraz diecezjalna Caritas. Docierają na miejsce dzięki Fundacji „Zielona Przystań”. - To z nimi byłem kilkakrotnie na Ukrainie i jestem pod wrażeniem ich działań i pomocy humanitarnej - ocenia ks. Jacek Olszak.
Na Ukrainę zawożą wszystko, co potrzebne, a wracają z doświadczeniem tego, co zobaczą. - Ostatnio byliśmy w Chersoniu tylko kilka godzin, żeby rozładować nasze samochody, to cały czas trwały wybuchy. Na długo w pamięci zostanie obraz tego pięknego miasta, ale w dużej mierze opustoszałego. Kolejny obraz to, jak zawoziliśmy pomoc do sierocińca i spędziliśmy kilka godzin w schronie z dziećmi, czekając na koniec ostrzału. To także trudne doświadczenie - wspomina.
- Pomysł, by zaprosić do nas dzieci z Ukrainy, zrodził się już w grudniu ubiegłego roku, kiedy były kłopoty z ogrzewaniem, gazem i prądem. Gdy byłem na Ukrainie, zadeklarowałem, że w razie kłopotów, przezimujemy w naszej parafii dzieci lub całe rodziny. Nie było takiej potrzeby, ale pomysł odżył na wiosnę, kiedy byłem tam już któryś raz już z rzędu. Działaliśmy w porozumieniu z ks. Witalijem, który pracuje w Winnicy, a pochodzi z Chmielnickiego. Zresztą to on też nam wskazywał miejsca, gdzie należałoby zawieźć pomoc humanitarną - wyjaśnia ks. Jacek Olszak.