Od 25 lat są w Tarnowie. Co tu robią? To, co wszędzie - zbawiają polskich emigrantów.
Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej świętowało 25-lecie pracy w Tarnowie. Pierwsze siostry przybyły tu do parafii katedralnej 23 sierpnia 1998 roku na zaproszenie bp. Stanisława Salaterskiego, ówczesnego jej proboszcza.
Bp Stanisław także przewodniczył jubileuszowej Eucharystii, podczas której dziękował siostrom za ich pracę w świetlicy, zakrystii, kancelarii parafialnej, katechizację w szkołach. One jemu przede wszystkim za wytrwałość w czekaniu na decyzję zgromadzenia, które po dwóch latach jego starań zdecydowało o założeniu placówki przy katedrze w Tarnowie.
Siostry misjonarki z obecnym proboszczem parafii katedralnej ks. Adamem Nitą. Beata Malec-Suwara /Foto GośćJak zauważyła przełożona generalna zgromadzenia matka Ewa Kaczmarek, ich przygoda z diecezją tarnowską rozpoczęła się jednak o wiele wcześniej i to od diecezjan - młodych dziewcząt, które niemal od początku istnienia zgromadzenia wstępowały licznie w jego szeregi, by pójść na krańce świata. Jak szacują siostry, prawie co druga z ich grona pochodzi właśnie stąd. - Nasze przyjście tutaj było więc odpowiedzią na tę wielką życzliwość, która płynęła z diecezji tarnowskiej wobec naszego zgromadzenia - dodała m. Kaczmarek.
Wielu może się dziwić, co w Tarnowie robią siostry misjonarki i to dla Polonii zagranicznej, skoro to teren ani nie misyjny, ani nie zagranica. Jednak - jak w trakcie jubileuszu tłumaczył bp Stanisław Salaterski - racji za posługą sióstr misjonarek w tym miejscu było i jest wiele. Po pierwsze, jest to zgromadzenie, które w latach 90. cieszyło się licznymi powołaniami. Po drugie, w Tarnowie nie brakowało dzieci, których jeden z rodziców czy nawet oboje pracowali za granicą, a skutki tego były do tego stopnia zauważalne, że określano je wręcz „eurosierotami”. Po wtóre, siostry mogły wiele zaczerpnąć z tutejszej pobożności i nieść ją w świat, a przy tym bogatsze o doświadczenie ogólnopolskie i ogólnoświatowe wiele nowego zaprowadzić tutaj, zapobiegliwie chroniąc ten teren przed negatywnymi wpływami z Zachodu.
Przełożona domu w Tarnowie s. Agnieszka Lampasiak, na pytanie, jak siostry realizują w tym mieście swój charyzmat odpowiada, że zbawiają polskich emigrantów tak jak wszędzie, modląc się codziennie za nich i ofiarowując w ich intencji swoją pracę, trudy, codzienność. Zauważa, że nadal w Tarnowie nie brakuje osób, które kogoś ze swoich bliskich mają za granicą, za nimi tęsknią i o nich się martwią, prosząc siostry niejednokrotnie o modlitwę za konkretne osoby, nieraz o umocnienie w nich wiary czy o powrót do niej. Od kilku lat w każdy ostatni wtorek miesiąca, oprócz wakacji, siostry zapraszają wszystkich do wspólnej modlitwy w czasie Mszy św. wieczornej i Różańca w intencji polskich emigrantów, także tych z Tarnowa.
- Na przestrzeni tych 25 lat w Tarnowie pracowało 36 sióstr na różnych stanowiskach. Jedne były tutaj rok, inne dwa i więcej lat. Nie mamy reguły, jak długo jesteśmy w jednym miejscu. Ja sama tu jestem siódmy rok. Obecnie dwie siostry pracują w szkołach jako katechetki, jedna jest zakrystianką i czwarta posługuje w kancelarii parafialnej przed południem, a popołudniu w świetlicy z dziećmi - wyjaśnia s. Agnieszka.
Siostry angażują się ponadto w wiele innych inicjatyw skierowanych do dzieci, młodzieży i dorosłych, m.in. prowadzą scholę, opiekują się Dziewczęcą Służbą Maryjną, założyły Koło Gospodyń Miejskich, które specjalizuje się w dzierganiu i wiele z tego, co zrobią, przekazywane jest na szczytny cel i charytatywne aukcje. Zasługą sióstr jest także niedawno odnowiona parafialna biblioteka. Ich pomysłem była towarzysząca dzieciom co niedzielę przez cały rok owieczka Mania, a już w wakacje rozpoczynają swój nowy projekt Akademia Małego Polaka, skierowany do dzieci z klas od I do III, wśród których chcą szerzyć polskość, przybliżać postać św. Jana Pawła II i umacniać je w wierze. - To propozycja na wakacje, od 3 do 8 lipca. Wymyśliła ją nasza s. Małgorzata, która taki program przygotowała dla dzieci polonijnych, pracując swego czasu we Francji. Pomyślała, że mogą na tym skorzystać także tarnowskie dzieci - mówi s. Agnieszka.
Siostry misjonarki z dziećmi i owieczką Manią. Beata Malec-Suwara /Foto GośćSiostry misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii zagranicznej są obecne w kilkunastu miastach w Polsce, ale przede wszystkim za granicą, tam, gdzie są największe skupiska Polaków - m.in. w Kanadzie, Brazylii, USA, Australii czy w wielu krajach Europy, tj. Wielka Brytania, Belgia, Niemcy, Włochy, Węgry, Grecja, a nawet Białoruś.
Jadą za Polakami, by razem z nimi przeżywać emigrację i im służyć. Pracują w polskich kościołach i polskich szkołach, prowadzą też - tak jak w Chicago - Dom Samotnej Matki, odwiedzają polskich więźniów, ale też domy pomocy, w których przebywają starsi i schorowani Polacy. Wszystko, co robią, robią dla Polaków, swój charyzmat wypełniając poprzez pracę dla nich i modlitwę za nich.