W sanktuarium bł. Karoliny zakończyły się 2 sierpnia tygodniowe rekolekcje pod namiotami.
W tym roku w miasteczku wzięło udział 170 uczestników, w tym ponad 50 osób po raz pierwszy. - W ekipie rozmawialiśmy, że w tym roku jest inaczej, że czuje się Bożego ducha od samego początku. Przykład? Cisza nocna, której w tym roku nie trzeba było pilnować, bo pilnowała się sama. Mieliśmy od pierwszego dnia poczucie, że każdy z nas wszedł mocno w buty miasteczkowe, by porządnie przeżyć rekolekcje. Bo to nie jest zwykły event, tylko rekolekcje - mówi Paweł Ryndak, burmistrz miasteczka, które organizuje od lat Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Tarnowskiej.
Uczestnicy mówią, że jest coś w tych spotkaniach, że nie wstydzą się wspólnie cieszyć, śmiać, płakać, przytulać. Jest atmosfera życzliwości i serdeczności, jest klimat otwarcia na siebie, na drugiego człowieka.
Flaga ŚDM i świeca, znak łączności z Lizboną. Grzegorz Brożek /Foto GośćOjciec duchowy miasteczka modlitewnego ks. Marcin Kurmaniak mówi, że proces wzrostu się dokonywał. - Coś trzeba było zostawić, coś zerwać, z czegoś zrezygnować. Świadectwem zmian były łzy, rozmowy, spowiedzi, w tym generalne. Mam poczucie, że każdy z nas jest trochę bliżej Jezusa niż wtedy, kiedy zaczynaliśmy - mówi ks. Marcin.
Ostatniego dnia w czasie Mszy św., nawiązując do pierwszego czytania, zwrócił uwagę, że w przeczytanym tekście, kiedy Mojżesz spotykał się z Bogiem na modlitwie, to nie wiedział, że jego twarz promieniowała na skutek rozmowy z Bogiem. - Kiedy patrzę na wasze twarze, to widzę takie przemienione twarze. Twarze ludzi, którzy rozmawiali z Bogiem, przez te siedem dni rekolekcji - mówił ks. Kurmaniak.
Bo też droga, którą wspólnie przeszli, była dość jednoznaczna, mimo że zaczynali ją w różnych punktach, z różnymi intencjami. - W Ewangelii dzisiejszej mieliśmy obraz skarbu zakopanego w roli, który można było przypadkiem wykopać i perły, której trzeba było szukać świadomie. Wiemy, że niektórzy z was przyjechali na miasteczko przypadkowo, inni zaś świadomie, ale głęboko wierzę, że każdy z was zbliżył się do Skarbu - mówił do uczestników ks. Kurmaniak.
Uczestnicy miasteczka modlitewnego. Grzegorz Brożek /Foto GośćSebastian Kusior, 16-latek z Zabawy, w miasteczku wziął udział po raz pierwszy. - Miałem taką chęć, że przyjdę, otworzę się na ludzi, znajdę jakichś fajnych, nowych znajomych, będę miał z kim pogadać. Podczas pierwszej Mszy św. było przejście ze świecami, klimat, muzyka, trochę mnie to ruszyło. Miałem poczucie, że dzieją się rzeczy większe, niż tylko spotkanie z drugim, fajnym człowiekiem. Tak mnie ścisnęło, że trzyma do teraz. Mam przekonanie, że spotkałem na tych rekolekcjach Jezusa - mówi.
Kuba Jurek, 21-latek ze Straszęcina, przyjechał, bo chciał spotkać znów tych ludzi, co w roku ubiegłym. Wielu jednak w tym roku nie przyjechało do Zabawy. - Zacząłem zastanawiać się nad motywacjami, po to tu przyjechałem naprawdę. Wspominałem poprzednie miasteczko, po którym z moją wiarą przez jakiś czas było dobrze. Potem życie mnie zgniotło. Postanowiłem tym razem zrobić porządek, pozamykać pewne sprawy, pokończyć etapy. Była spowiedź generalna. Zacząłem jakby nowe życie - opowiada.
W tym roku miasteczko odbyło się pod hasłem "No to w drogę!". - Nie możemy tego zostawić dla siebie, trzeba się tym doświadczeniem dzielić - zachęcał ks. Marcin. - Niech każdy z was zaprosi na przyszły rok jedną osobę - prosił Paweł Ryndak, burmistrz miasteczka.