Nowy numer 19/2024 Archiwum

Szumią jodły na gór szczycie

Mając wyczucie i wykształcenie Adam hrabia Stadnicki z Nawojowej w gospodarowaniu w lasach szedł za przyrodą. Dziś jest tak samo. Ciągłość jest wielką wartością.

Dla urodzonego we Lwowie, osiadłego w Nawojowej Adama Stadnickiego lasy były oczkiem w głowie. Pierwsze dwadzieścia kilka lat życia jeździł po Europie, kształcił się, m.in. studiując leśnictwo w Monachium i ekonomię w Heidelbergu. Kiedy wrócił i przejął dobra nawojowskie, wiedział, co chce robić. „Jazdy do lasów, przeważnie konno, i chodzenie po nich stanowiło dla mnie rewelację. Odkrywałem wspaniałe drzewostany, w znacznej części pierwotne, nietykane ręką ludzką o kilkusetletnich jodłach, bukach i świerkach” – pisał we wspomnieniach. W dobrach swoich zgromadził ponoć 11 tys. hektarów lasów. „Lasy były pod jego szczególną opieką, dbał o nie i chronił ich najpiękniejsze kompleksy. Wszelkie inwestycje leśne, zakładanie rezerwatów, wykupywanie enklaw leśnych, zakładanie bacówek czynione było z myślą, że będą trwały ze sto lat” – pisze Celina Cempa z Towarzystwa Miłośników Ziemi Łabowskiej. Kiedy upaństwowiono po II wojnie światowej także dobra nawojowskie, lasy Stadnickiego weszły w skład miejscowego nadleśnictwa. − Idziemy tą samą drogą, którą szedł Stadnicki, ochrony i mądrej gospodarki – zapewnia nadleśniczy Wojciech Kurzeja.


Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy