W domu rekolekcyjnym sióstr miłosierdzia w Piwnicznej Zdroju odbyły się warsztaty dla członków Wspólnoty Trudnych Małżeństw "Sychar".
Od 1 do 3 września w domu rekolekcyjnym sióstr miłosierdzia w Piwnicznej Zdroju odbywały się warsztaty dla członków Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar.
Zajęcia prowadziła Mirosława Pakur z gdańskiego ogniska wspólnoty. - Trafiałam do wspólnoty w 2010 roku. Byłam już po rozwodzie, miałam wiele wątpliwości duchowych, obraziłam się na cały świat, na Pana Boga. Przestałam w Niego wierzyć, a z drugiej strony szukałam Go, czując pustkę. Pytałam Go, o co chodzi w tym życiu i jak żyć? Wstydziłam się chodzić do kościoła, a jeśli poszłam, to stałam przed drzwiami, choć wiedziałam, że mogę wejść. Z drugiej strony nie czułam się godna, by być w środku, z innymi na modlitwie - mówi o życiowym zamęcie pani Mirka.
Wpisując kolejny raz w wyszukiwarce "kryzys małżeński", trafiła w końcu na Sychar. - Kiedy przeczytałam hasło, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania, to pomyślałam na początku, że na pewno nie moje, skoro byłam już po rozwodzie. A ponieważ doznawałam przemocy w małżeństwie, to jak ono mogłoby zostać uratowane, skoro ja się po prostu męża boję! Ale w sercu usłyszałam głos: "A chcesz?". Chciałam, ale się bałam. Chciałam, ale jak mogłabym wybaczyć te wszystkie straszne rzeczy, które mnie spotkały? I Pan Bóg sprawił, że te największe zranienia zostały uzdrowione. Te mniejsze zostawił mi do przepracowania. Dlatego najpierw musiałam zostać „pacjentką”. Przeszłam jako jedna z pierwszych w Polsce internetową drogę 12 kroków. Dzisiaj prowadzę już 10. grupę, która je przechodzi. To ludzie z całej Polski, z którymi pracuję w internecie, ale także podczas comiesięcznych spotkań i weekendowych warsztatów - mówi liderka.
Warsztaty poszerzają wiedzę na temat małżeństwa.Pani Mirka podkreśla, że ogniska Sychar są miejscem leczenia zranień, a nawet powrotów małżonków, choć ten skutek uważa za "efekt uboczny". - Życie w sakramentalnym małżeństwie, będąc tylko z Bogiem, już jest życiem pięknym, a że przy okazji zdarza się, że wraca druga strona, nawraca się, jest już inną historią, która sprawia, że życie nie jest już chodzeniem po Tatrach, ale po Himalajach - opowiada liderka. - To nie jest tylko ludzkie działanie. Doświadczamy wielkiej łaski Bożej, ale Pan Bóg nie zwalnia nas z pracy nad sobą. Ja to nazywam noszeniem wody do stągwi Jezusa, ale tylko On może przemienić ją w wino - dodaje prowadząca warsztaty.
W oczekiwaniu na powrót drugiej połówki trzeba zacząć od pracy nad sobą.Podczas jednej z sesji warsztatowych pani Mirosława mówiła m.in. o naśladowaniu w miłości małżeńskiej postawy Jezusa, który był łagodny i dobry dla ludzi szlachetnych, ganił obłudników, grzeszników wzywał do nawrócenia i bronił się przed krzywdzicielami. - Kiedy w małżeństwie pojawia się przemoc, miłością nie jest bycie ofiarą, lecz jest nią bronienie się przed przemocą, włącznie z wzywaniem policji czy wejściem w separację - mówiła pani Mirosława, przypominając, że Kościół nie błogosławi przemocy, ale miłość. - Zarzut, że Kościół każe kobiecie zostać i cierpieć w małżeństwie, w którym jest przemoc, jest fałszywy. Trzeba odkłamywać ten krzywdzący stereotyp i poznać właściwą naukę Kościoła na ten temat, chociażby w Katechizmie Kościoła Katolickiego - przypomina liderka gdańskiego Sycharu.
Jaką wspólnotą jest Sychar, można się dowiedzieć nie tylko podczas warsztatów, takich jak w Piwnicznej Zdroju, ale również dzięki wspólnotom, które istnieją w diecezji tarnowskiej. Ognisko Sychar w Tarnowie mieści się przy parafii bł. Karoliny Kózki na Placu Ojca Świętego Jana Pawła II 1. Drugie powstało rok temu przy par. Ducha Świętego w Nowym Sączu przy ul. Piotra Skargi 10.
Diecezjalnym Duszpasterzem WTM Sychar jest ks. Dominik Rutka, który uczestniczył w warsztatach w Piwnicznej-Zdroju.