Opat tyniecki Szymon Hiżycki OSB przewodniczył dziękczynnej Eucharystii na pl. Kazimierza w Brzesku. Świętu towarzyszyło hasło: "Ora et labora".
W Brzesku odbyły się obchody Diecezjalnego Święta Chleba. Mszy św. przewodniczył opat z Tyńca. Od 22 lat w Brzesku na początku września odbywa się Diecezjalne Święto Chleba pod hasłem „Ora et labora”. - To są takie miejskie dożynki, podczas których dziękujemy za chleb, wspólny owoc pracy rolników i piekarzy - mówi ks. prał. Józef Drabik, kustosz sanktuarium św. Jakuba w Brzesku.
Głównym wydarzeniem tegorocznego świętowania była Msza św., którą 3 września na Placu Kazimierza celebrował opat tyniecki o. Szymon Hiżycki OSB. W homilii podkreślił, że wdzięczność Bogu powinna prowadzić do miłości. - Powinniśmy być dobrzy jak chleb dla innych na wzór Chrystusa, który sam stał się chlebem łamanym za życie świata - mówił opat.
Po Mszy św. na Placu Kazimierza odbył się piknik rzemiosła pod hasłem „Od tradycji do nowoczesności”.
W święcie wzięli udział parlamentarzyści, władze samorządu miasta i gminy Brzesko oraz powiatu brzeskiego, rzemieślnicy, piekarze, wytwórcy żywności, przedstawiciele stowarzyszeń, a także zespoły ludowe.
Jednym z inicjatorów DŚCh jest Cech Rzemiosł Różnych z Brzeska. - Głównym motywem jest uszanowanie chleba i podziękowanie za chleb. Chcemy również podkreślić wartość ciężkiej pracy piekarzy, ale też wszystkich wytwórców żywności. Cieszymy się, że w naszym mieście chleba nie brakuje, ale też że umiemy się nim podzielić z głodnymi - mówi Kazimierz Kural, starszy cechu, który wspiera m.in. kuchnię Caritas w Brzesku.
Andrzej Kuta, prezes Izby Rzemieślniczej i Małej Przedsiębiorczości w Tarnowie, podkreśla, że ilość tradycyjnych piekarni w regionie jest coraz mniejsza. - Ludzie jedzą teraz mniej chleba, hodują też coraz mniej zwierząt gospodarskich, gdzie niezjedzony chleb był wykorzystany. Ponadto charakter pracy piekarza jest taki, że nie ma chętnych do nauki tego zawodu. Z jednej strony ludzie mają coraz więcej wymagań dotyczących jakości chleba, z drugiej marnują żywność. Tym bardziej cieszą takie inicjatywy, w których piekarze czy wytwórcy żywności dzielą się nią z potrzebującymi - mówi A. Kuta.
Podczas pikniku można było spróbować regionalnych wypieków m.in. z brzeskiej piekarni prowadzonej od 50 lat przez Marię Halik. - Prowadzimy piekarnię rodzinną, odziedziczoną po rodzicach, którzy prowadzili ją jeszcze przed wojną. Nasza piekarnia jest manufakturą, opieramy się na starych, rodzinnych recepturach. Robimy chleb na swoich kwasach, drożdżówki podobnie, wykonujemy je z przepisów starych jak my - śmieje się pani Maria.
Wyjątkowym smakiem może poszczycić się „Kukiełka Uszewska”, wyrabiana i pieczona w rodzinnej piekarni Gałęziowskich, wpisana na listę produktów tradycyjnych. - Nasza kukiełka to pszenny warkocz, o słodko-słonym smaku. Powstaje na podstawie receptury, którą przekazywano w Uszwi z pokolenia na pokolenie, a pierwsze wzmianki o tym pieczywie są aż z XIV wieku. Kukiełkę dawano w prezencie matce, która urodziła dziecko. Jest też piękna legenda mówiąca o tym, że król Kazimierz Wielki nadał mieszkańcom Uszwi przywilej wypiekania kukiełki, ponieważ właśnie nią miejscowi żywili rycerzy króla - opowiadają przedstawiciele rodzinnej piekarni z Uszwi.