Nowy proboszcz ledwie przyszedł do parafii, a już 400 lat historii spadło mu na ramiona - mówi ks. Zygmunt Warzecha, dziekan dekanatu szczucińskiego.
Parafia w Słupcu w dekanacie szczucińskim rozpoczęła świętowanie jubileuszu 400-lecia istnienia. W szczególnym roku, bo w sierpniu pożegnał się z parafią przechodzący na emeryturę, a duszpasterzujący tu od 28 lat ks. Ryszard Kapałka, a parafię przejął ks. Krzysztof Migacz. - Na razie niewiele wiem o parafii, jestem tu na razie krótko, poznaję ludzi, wspólnotę, ale wydaje mi się, że jest żywotna i ma w sobie całkiem solidny potencjał - mówi.
Ks. Zygmunt Warzecha i nowy proboszcz w Słupcu, ks. Krzysztof Migacz (z prawej). Grzegorz Brożek /Foto GośćSłupiec leży nad Wisłą, przy drodze łączącej Szczucin z Mielcem. Kiedyś ten teren był uważany za miejsce bez przyszłości, szczególnie wtedy, kiedy w Polsce notowaliśmy rekordowe poziomy bezrobocia. Tu, jak w Szczucinie, było naprawdę wielkie. - W Polsce o Słupcu mówiono tylko w dwóch przypadkach: albo wtedy, kiedy zdarzała się powódź i zalewała miejscowość, albo z powodu jakichś zanieczyszczeń, które dostawały się do płynącej przez Słupiec rzeczki Breń - opowiada Józef Zając, badacz historii słupieckiej parafii.
Wnętrze parafialnej świątyni. Grzegorz Brożek /Foto GośćTymczasem historia miejscowej wspólnoty, jak i dziejów świątyń, jest arcyciekawa. Spisał ją Józef Zając. W tej historii parafii jest kościół postawiony przez dziedzica by zadośćuczynić wcześniejszemu odejściu ojca na kalwinizm, są wody Wisły, która zabiera drewnianą świątynię, jest trudny czas wojny, kiedy od radzieckiego pocisku płonie kolejna świątynia, są budowniczowie z czasów zaraz po II wojnie światowej, kiedy z płyt z obozu w Płaszowie stawiają barak, by móc się modlić, wreszcie są ludzie, którzy pracą, i ofiarnością wznoszą obecny, czwarty kościół, dom Boży.
Są także klęski żywiołowe, jak powódź z 2010 roku, kiedy to przez parę tygodni niemal cała parafia gromadzi się, żyje, mieszka, a także ich zwierzęta hodowlane, wokół kościoła i na plebanii, które znajdują się na jedynym niezalanym skrawku ziemi. Przez te 400-letnie dzieje przebija się niezłomność i wiara ludzi mieszkających w Słupcu. - Historia tej słupieckiej wspólnoty uczy, że nasze życie nie jest takie proste, że nie jest pocztówkowe, że nie ma w życiu łatwo, że owszem, radosnych elementów nie brakuje, ale życie to przede wszystkim trud – mówił w kazaniu w czasie Mszy św., kiedy parafianie wspominali erygowanie wspólnoty dziekan szczuciński ks. prał. Zygmunt Warzecha.
Więcej w numerze 37. "Gościa Tarnowskiego".